Ciemne rurki, czarna,
męska bluza z kapturem z kolorowym nadrukiem herbu, klubu któremu
kibicowała od dziecka. Na głowie zwykła, granatowa czapka z
maleńkim emblematem tejże drużyny. To był strój zwykłej,
zbuntowanej siedemnastolatki, której wcale nie śpieszyło się do
domu, gdzie czekał jej surowy i wiecznie pijany ojciec z macochą,
której nie lubiła i z wzajemnością. Szkoda było jej tylko
młodszego brata, który, żeby było dobrze, dostosowywał się do
ojca, choć było mu z tym źle.
Było ciemno. Był prawie środek
nocy, a ona włóczyła się ciemnymi alejkami parku, w którym o tej
porze, nie zawsze jest bezpiecznie. Tak właśnie okazało się
teraz. Z naprzeciw niej wyszło trzech typków, z głupimi
uśmieszkami, wymieniający się swoimi poglądami. Przestraszyła
się na ich widok, lecz nie chciała tego okazać. Włożyła ręce
do kieszeni i spuściła wzrok, ciągle idąc przed siebie. Prosiła
w duchu o to by tamci, mijając ją, nic do niej nie mówili. Byli
już coraz bliżej. Minęli ją, a gdy ta miała już odetchnąć z
ulgą, usłyszała głos jednego z nich.
- Kogo my tu mamy? Małą
Culé. – usłyszała szyderczy głos jednego, ale zignorowała,
szła dalej. Słyszała, że tamci przystanęli. – Hej, głucha
jesteś? – zawołał, a dziewczyna nadal nic. Chciała jak
najszybciej stąd się zmyć. Zaczęli za nią podążać, a gdy ta
postanowiła biec, ci zrobili to samo. Kilka metrów dalej, złapali
ją. Zaczęła się wyrywać, ale ich było trzech.
- Zostawcie mnie! –
krzyczała.
- Skarbie, może się tak
zabawimy, co? – śmiał się jeden, a drugi zakrył jej twarz swoją
dłonią. Nastolatka bez namysłu ugryzła ją i wyrwała się,
ciągle biegła. Zyskała kilka sekund przewagi zanim tamci również
wystartowali. Wybiegła z bramy parku i wpadła na jezdnię, gdzie
akurat przed nią zahamował z piskiem opon srebrny, sportowy wóz.
Wtedy nie myślała. Szybko oddychała i bała się o siebie. Modliła
się, żeby ten gość nie był taki jak tamci, gdy zauważyła, że
wysiada z auta.
- Życie ci niemiłe?! –
zapytał zdenerwowany. Wtedy oboje usłyszeli szybkie kroki,
dobiegające zza bramy ogrodu.
- Tam pobiegła! – dziewczyna
szybko odwróciła głowę i spojrzała błagalnie na mężczyznę.
- Proszę, pomóż mi! –
mówiła już prawie ze łzami w oczach. Nie zwracała już uwagi kim
był kierowca, byle była bezpieczna i znalazła się daleko od tego
miejsca.
- Wskakuj. – mruknął i
wrócił do samochodu. Ta od razu rzuciła się do drzwi przy
siedzeniu pasażera. Znów rozległ się pisk opon, tym razem przy
starcie pojazdu, gdy to mężczyzna zauważył trzech chłopaków
wypadających z bramy.
Spojrzał na młodą dziewczynę,
siedzącą obok, która cała się trzęsła. Była drobna, a jej
długie, czekoladowe włosy, wypływały spod czapki.
- Spokojnie, już nic ci nie
grozi. – powiedział, zmieniając bieg.
Sam nie wiedział skąd nagle u niego
taki przypływ współczucia i chęci pomocy gdy ją zobaczył. Już
przecież nie raz był światkiem podobnych sytuacji na ulicy czy w
klubie, razem z kumplami to olewał. Według niego, ta dziewczyna
była naprawdę ładna, nawet z tym swoim smutnym wyrazem twarzy,
który był dla niego intrygujący. Jeszcze nigdy nie czuł się tak
w obecności dziewczyny. Dla niego były tylko zabawkami na wieczór,
ale przy tej, każda jego kończyna wołała – Pomóż jej.
___________________________________
Miałam to opowiadanie dawno zaczęte, jeszcze go nie zakończyłam pisać, ale może jeżeli z nim wystartuje to doda mi to chęci na pisanie go?
Tak więc, prolog jest dedykowany niecierpliwej Ani! ♥ Dziękujcie jej, inaczej by to się jeszcze nie pokazało!
No i zagadka! Obsady jeszcze nie udostępniła, więc kto tu się pojawi?! To jest właśnie zagadka dla Was! Może faktycznie ktoś ustrzeli?
I co mi jeszcze pozostało? Chyba poprosić o opinię i komentarze ;)