[Leonor]
W sobotę mi się
udało. Thiago podwiózł mnie do domu. Chciał wejść ze mną i mi
pomóc, ale nalegałam żeby został w samochodzie. Wolałam uniknąć
sytuacji, gdyby ojciec był w domu, nie chciałam kolejnych awantur.
Miałam szczęście, bo gdy weszłam do mieszkania, było puste. Nie
było Nawet Chino. W trakcie pakowania swoich rzeczy, zadzwoniłam do
niego. Powiedział, że nocował u Dulce. Poinformowałam go, że
jeżeli chce, może jechać ze mną, ale nie zdradziłam mu kim jest
osoba, u której się zatrzymuję. Odparł, nie chce, że rodzice
mojej przyjaciółki, a jego dziewczyny, pozwolili mu na razie
zostać.
Cały weekend spędziłam w domu
Thiago, Poznałam jego przyjaciół; Lie, Doritę, Valerię, Milana i
Kaiego. Mam też poznać jego kuzyna Tomasa, ale dopiero gdy wróci
ze zgrupowania w Argentynie. Wtedy też przyjedzie ojciec mojego
podstawionego chłopaka. Stwierdzam, że Thiago ma wspaniałych
przyjaciół. Zaprzyjaźniłam się z dziewczynami. Kai wtedy gdzieś
szybko uciekł, mówiąc, że idzie na jakąś imprezkę, Milan i
Thiago o czymś dyskutowali zacięcie w kącie salonu, a ja wtedy
porozmawiałam sobie z córkami sławnych, byłych piłkarzy.
Opowiedziały mi jak to było z chłopakami, jak to Mil się
‘nawrócił’, Thiago walczy o zaufanie i pieniądze, a dla Kaiego
nadal liczą się imprezy, alkohol i kobiety.
W poniedziałek po lekcjach
siedziałam pod szkołą z bratem i przyjaciółką, rozmawialiśmy o
naszej teraźniejszej sytuacji.
- Wiesz, że ojciec
przyszedł wczoraj do domu Dulce? – powiedział Chino. – Był
pijany i szukał nas oboje. – dodał.
- O! Tatuś przypomniał
sobie o swoich dzieciach… - zakpiłam.
- Mój ojciec go wyrzucił.
– odezwała się dziewczyna.
- I dobrze zrobił! Mnie
nie znajdzie.
- Siostra, a tak właściwie
to gdzie ty teraz mieszkasz? U jakiejś koleżanki? – zapytał
chłopak.
- Mówi wam coś nazwisko
Messi? – spojrzałam na nich i lekko się uśmiechnęłam.
- Nie powiesz nam, że
mieszkasz u Lionela Messiego. – śmiał się Młody.
- Nie, u tego młodszego.
– uśmiechnęłam się, a tamci utkwili swój wzrok we mnie. – To
dość długa historia. – dodałam szybko.
- Od jakiegoś tygodnia,
ale to teraz nieważne. Na kiedy masz mieć podpisaną zgodę na te
treningi? – zapytałam.
- Na jutro popołudniu. –
odpowiedział.
- Daj mi ją. Nie wiem
jeszcze jak, ale jakoś dokonam tego, byś mógł trenować i grać z
tym klubem.
Siedziałam w kącie
przystanku i czekałam na swój autobus. Prócz mnie, były tu
jeszcze dwie starsze kobiety. Po chwili do naszego grona, dołączyła
nastoletnia dziewczyna, na oko miała z 15 lat. Miała długie,
ciemne, proste włosy, klubową czapkę z FC Barcelony i torbę z tym
samym znaczkiem. Uśmiechnęłam się, ponieważ to tak jakbym
widziała siebie, młoda fanka, otwarcie pokazująca barwy ukochanego
klubu. Z powrotem zajęłam się swoim telefonem, odpisując na SMSa
od koleżanki z klasy.
- Cześć mała. –
usłyszałam jakby znajomy głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam
tych samych gości co wtedy, w parku. Zaczęli zaczepiać właśnie
tą dziewczynę. Stanęli wokół niej i coś do niej mówili.
Wstałam i podeszłam do nich.
- Z tego co widzę, to ona
nie chce z wami rozmawiać. – powiedziałam pewnie, a oni spojrzeli
na mnie.
- No hej, a my to się
chyba znamy. – zaśmiał się jeden.
- Taka jesteś teraz
odważna? – zapytał drugi, zmierzając mnie wzrokiem od góry do
dołu. No tak, teraz to byłam odważna, po pierwsze jesteśmy przy
głównej ulicy, po drugie są tu inni ludzie i trzecie,
najważniejsze! Jest dzień!
- Zajmijcie się czymś
pożyteczniejszym niż zaczepianiem dziewczyn na ulicach. –
warknęłam i pociągnęłam dziewczynę kawałek dalej. Jeden chciał
mnie złapać za rękę, odwróciłam się i uderzyłam go w
policzek. Zostali tam gdzie stali. – Zrobimy taki myk. –
szepnęłam i wyjęłam telefon z kieszeni, udam, że dzwonię na
policję. – Dzień dobry, ja dzwonię z przystanku przy Ronda Sant
Pere. Chciałabym zgłosić, że kręcą się tu jacyś nieciekawi
goście, którzy zaczepiają młode dziewczyny. – mówiłam na tyle
głośno, żeby tamci to usłyszeli. Największą radochę sprawił
nam widok, jak się oddalali. – Piątka! – zaśmiałam się po
czym dziewczyna mi ją przybiła.
- Dzięki ci wielkie.
- Naprawdę nie ma za co.
– odparłam.
- Mówili, że cię znają.
Ciebie też zaczepiali? – zapytała.
- W nocy i na dodatek w
ciemnym parku. Gdyby nie jedna osoba to nie wiem jakby się to
skończyło. – uśmiechnęłam się i poprawiłam jej czapkę, na
którym miała przekrzywione znaczek FC Barcelony. – Mam taką
samą. – zaśmiałam się.
- Też jesteś zagorzałą
Cule?
- Oczywiście, a tamci to
pewnie zagorzali fani Espanyolu. – obie wybuchłyśmy śmiechem. –
Jak masz na imię?
- Celia, a ty?
- Jestem Leo. –
uścisnęłyśmy swoje dłonie.
- Miło mi. –
uśmiechnęła się. – O, jest już mój tata. Może gdzieś cię
podwieźć? – wskazała na samochód, który właśnie wjechał do
zatoczki.
- Nie dzięki, zaraz
będzie mój autobus.
- Jeszcze raz dzięki i
mam nadzieję, że będę miała okazję jakoś ci się odwdzięczyć.
– zawołała i pobiegła do srebrnego Audi. W tym momencie czułam,
że zrobiłam coś dobrego.
[Thiago]
- To co? Teraz pozostaje
ci przedstawienie tej Leo rodzicom, odczekanie chwili i wraca twoje
stare życie? - pytał Tomi, który prosto z lotniska przybył do
mnie.
- To chyba oczywiste. -
zaśmiałem się.
- A nie jest ci lepiej
teraz? Bez ciągłego picia i skacowanych poranków?
- Rozmawiałeś z moim
ojcem?
- Słuchaj, ja nie muszę
z nim rozmawiać, żeby pytać cię o coś takiego. Wiesz, że nigdy
nie pochwalałem tego co wyrabialiście. To było chore. Bracie,
musisz mi obiecać jedną rzecz, bo inaczej ci nie pomogę w tym
wszystkim. - spojrzał na mnie jakby widział przeze mnie, jakby
widział wszystko co mam teraz w głowie.
- Słucham.
- Obiecaj mi, ze gdy
odzyskasz pieniądze, to nie wróci stary Thiago, upijający się do
nieprzytomności i co noc lądujący w łóżku z inną laska. Wtedy
ci pomogę z wujkiem i ciocią, czyli wstawię się za ciebie.
- Ja bym na to
przystanęła. - usłyszeliśmy za sobą. To była Leo, oparta o
futrynę przy wejściu do salonu. Musiała już wrócić ze szkoły.
Nie słyszeliśmy nawet gdy weszła.
- Poznajcie się. -
wstałem. - To Tomas, mój kuzyn, a właśnie jest Leonor.
- Milo mi cię poznać. -
uśmiechnęła się dziewczyna. Szczerze? Bardzo ładnie wyglądała,
uśmiechając się.
- Mi również. Mam
nadzieje, że dasz rade i z nim wytrzymasz. - puścił do niej oczko.
- Myślę, że nie jest
taki zły.
- To go jeszcze nie znasz.
- zaśmiał się.
- Nie ma to jak
obgadywanie osoby obecnej. Ja tu jestem! - odezwałem się.
- A co ty tu masz do
gadania? - spojrzał na mnie Tomas, w ja przewróciłem oczami. - No
żartowałem! - zaśmiał się moi kuzyn i zmierzwił mi włosy.
- Ej, ej, ej! -
odskoczyłem od niego.
- No i widzisz. - śmiał
się. - To może z racji, ze Thiago jest tak jakby spłukany, to
zapraszam was na obiad na pizze. Musicie się zacząć gdzieś razem
pokazywać, no nie? – zauważył. - Chodźcie.
Siedzieliśmy w pizzerii, przy
naszym obiedzie, słuchaliśmy historii ze zgrupowania w Argentynie.
Razem z Leo śmieliśmy się do rozpuku jak Tom opowiadał o tym jak,
dwójka młodzików wyłamała drzwi w hotelowym pokoju, bo trzeci
ich zamknął.
- Potem jak wujek się już
w miarę uspokoił, powiedział, że już chyba wolałby wziąć
ciebie jednego niż tamtych.
- Ale mnie nie powołał.
- powiedziałem.
- Po pierwsze to musisz
odzyskać jego zaufanie, po drugie to był mało ważny mecz
towarzyski, a po trzecie musisz się na razie wykazać tu, w
Barcelonie na treningach. - rzucił krótkie kazanie.
- Cześć wam. -
usłyszeliśmy radosny głos naszej przyjaciółki.
- Hej Dorita. -
odparliśmy, gdy zaczęła się z nami witać. Zajęła miejsce obok
Leo. Zauważyłem, że dziewczyny polubiły moja fikcyjna dziewczynę
i vice versa.
- Może się poczęstujesz?
- Tomas wskazał na naszą pizze.
- Nie dzięki, dbam o
linie, bo w piątek mam pokaz i właśnie w związku z tym cieszę
się, że was widzę. - klasnęła w dłonie, wyjęła ze swojej
torebki dwie koperty i wręczyła je mi i mojemu kuzynowi. -
Projektantka jest jakąś tam bratanicą Vilanovy, wiec zaproszono
praktycznie cały skład starej Barcelony plus teraźniejszy. Thiago,
oczywiście jako osobę towarzysząca zabiera naszą Leo i już masz
pierwszy publiczny pokaz. Dziewczyno, poznasz wielkiego Messiego. -
szturchnęła ją ramieniem. - No i powiedz o której jutro kończysz
zajęcia, bo zabieramy cię z Lią i Valerią na zakupy. Bo w końcu
jakoś będzie trzeba wyglądać. - puściła do niej oczko.
Dobrze było widać, że Leo nie
odnajdywała się jeszcze w tej sytuacji.
Gdy Dorita już wychodziła, poszedłem
za nią. Poprosiłem żeby jutro zapłaciła za sukienkę dla Leonor,
a gdy tylko odzyskam pieniądze, oddam jej co do grosza. Odparła, ze
nawet miała coś takiego w planach, bo zna moją sytuacje. Leo idzie
ze mną, więc to mój obowiązek się tym zająć.
[Leonor]
- To jak, kierunek dom? –
zapytał, gdy wsiadaliśmy do jego samochodu.
- Możesz mnie na chwilę
podrzucić pod moje stare mieszkanie? – zapytałam niepewnie. –
Chcę coś załatwić.
- W porządku. To
jedziemy. – odparł i odpalił silnik. Po drodze opowiedziałam mu
co chcę zrobić. Pod budynkiem znów poprosiłam go żeby został w
samochodzie. Wyszłam na górę i stanęłam przed drzwiami
mieszkania. Mamo proszę, daj mi siłę by to jakoś rozegrać.
Weszłam do środka.
- Jest ojciec? –
zapytałam Pilar, siedzącej przy kuchennym stole i palącej
papierosa.
- Śpi.
- Długo?
- Wrócił nad ranem. –
odparła i przygasiła peta.
- Jest popołudnie, więc
się już wyspał. – rzuciłam i ruszyłam do jego sypialni. Akurat
zwlekał się z łóżka, jęcząc i mamrocząc, że boli go głowa.
Czyli normalka.
- O! Leo! W końcu! Gdzieś
ty się podziewała?! – spojrzał na mnie, a ja tylko rzuciłam mu
pod nos zgodę dla Chino i długopis. – Co to? – zapytał
zdezorientowany.
- Już to miałeś raz w
rękach, ale nie chciałeś podpisać. Jeżeli nie chcesz spieprzyć
życia i marzeń swojemu synowi, więc to podpisz. – warknęłam.
- Macie wrócić do domu,
rozumiesz?! – wstał i podniósł głos.
- Nie wrócimy! I wiesz
przez kogo? Przez ciebie. – w tym momencie sama siebie nie
poznawałam. Postawiłam się ojcu, krzycząc na niego.
- Mówisz do swojego ojca,
więc waż się ze słowami.
- My już nie mamy ojca.
Straciliśmy go wraz ze śmiercią mamy. Stoczyłeś się. –
syknęłam, patrząc mu w oczy z wrogością. – Po prostu to
podpisz i masz nas z głowy.
- Nie jesteście
pełnoletni, więc musicie wrócić tu.
- Nic nie musimy! Za
niecałe dwa tygodnie kończę osiemnaście lat i zabieram ci prawa
do Chino! – mówiłam.
- Nie możesz! –
krzyknął i zamachnął się, ale w ostatnim momencie się
zatrzymał.
- No uderz! Przecież tak
rozwiązujesz każdy problem z nami. – kiwnęłam głową.
- Leonor!
- Po prostu to podpisz. –
powiedziałam łagodniej.
- Co jeżeli nie? –
zadrwił.
- Chcesz mieć jeszcze
grubszą kartotekę na policji? Urozmaiconą? Do rozbojów po pijaku
i bójek chcesz żeby dopisali wieloletnie pobicia własnych dzieci?
– zmrużyłam oczy. Widać było, że tak samo jak ja był cały
nabuzowany złością. Wziął do ręki kartkę i przeczytał ją.
Jeszcze raz spojrzał na mnie i nie wierzyłam w to co właśnie
zrobił. Podpisał ją.
- Dziękuję. –
powiedziałam oschle, wzięłam kartkę i wyszłam z mieszkania. Na
dole czekał na mnie Thiago, oparty o maskę swojego samochodu.
- I jak? – zapytał,
wbijając we mnie wzrok.
- Mam ten podpis. –
lekko się uśmiechnęłam.
- Masz go, ale nie
tryskasz radością.
- Bo dziwnie się teraz
czuję. Wydzierałam się na niego i groziłam, że pójdę z tym
wszystkim na policję. – wzruszyłam ramionami.
- Już dawno powinnaś.
- Dobra, koniec tego! –
podniosłam jedną dłoń. – Będę miała do ciebie jeszcze jedną
prośbę.
- Chcesz zawieść zgodę
bratu? – zapytał z uśmiechem, a ja skinęłam głową. – Ale
tym razem nie każ mi czekać w aucie.
- Czyżbyś chciał poznać
mojego brata i przyjaciółkę? – zapytałam zaczepnie.
- Czemu nie? – mrugnął
powieką i wsiedliśmy do jego samochodu.
______________________________________
Jakoś tak nie czułam tego, pisząc ten rozdział, więc jest jaki jest... Następne powinny być lepsze, tak przynajmniej myślę :)
Ps. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia dla Xaviego i Nurii ♥
Ps. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia dla Xaviego i Nurii ♥