piątek, 21 czerwca 2013

2. Propozycja

Gorąco, gorąco i jeszcze raz gorąco, a dla odmiany - duszno! Koniec roku szkolnego tuż, tuż, a w szkołach korytarze robią się puste! 
W poprzednim rozdziale poznaliście bohatera, a teraz nadszedł czas byście poznały bohaterkę tej historii :) Zapraszam!
_________________________________

[Leonor]

   - Cześć mamo. Długo nie przychodziłam, bo zbliża się koniec semestru i trzeba zabiegać o oceny, więc wkuwałam. Jak pewnie sama się domyślasz, w domu nie mam takiego spokoju jaki jest mi potrzebny, ale… Radzę sobie. – odgarnęłam włosy, które zasłaniały mój policzek. Przejechałam opuszkami palców po czerwonym miejscu na nim. – Tak, to on. Chino wczoraj wrócił za późno z boiska, ojciec chciał go uderzyć, ale stanęłam w jego obronie. – wytłumaczyłam. Zamilkłam na chwilę, wpatrując się we wmurowane, czarno-białe zdjęcie mojej ukochanej mamy. – Wiesz… Ludzie są okropni, a praktycznie to ich większość. Przekonałam się o tym w zeszłym tygodniu. Ojciec znów wrócił i robił awantury. Chino zamknął się w pokoju, a ja nie wytrzymałam i wyszłam z domu. Było późno. Wiem, że nie byłabyś zadowolona, że wychodzę przed samą północą. – uśmiechnęłam się lekko. – Chodziłam po parku i wtedy zaczepili mnie jacyś goście. Można było się domyślić czego chcieli. Wyrwałam im się i wypadłam z parku na ulicę, wprost pod koła, pędzącego samochodu. Kierowca mnie uratował i za to mu jestem wdzięczna. Byłam wtedy strasznie roztrzęsiona. Odwiózł mnie pod sam blok i dopiero, gdy wchodziłam do klatki, zorientowałam się kto był tym kierowcą. – gorzko się zaśmiałam. – Facet, o którym ostatnimi czasy jest dość głośno, o tym że imprezuje i tak dalej. Tak mamo, to potomek piłkarza, za którym szalałaś i gdy strzelał gola, skakałaś ze szczęścia. Ja siedziałam obok jego syna… To też coś, prawda? – uśmiechnęłam się pod nosem.

  Szłam szkolnym korytarzem, kierując się już do wyjścia, gdy usłyszałam głos mojego nauczyciela rysunku.
   - Leo, poczekaj! Chciałem cię jeszcze złapać, zanim wyjdziesz ze szkoły. – odwróciłam się. – Wysłałem dziś twoje prace. – dodał. Mój trzydziestoletni nauczyciel i za razem wychowawca uparł się, że wyśle moje rysunki na konkurs, dzięki któremu można załapać się do stypendium. Rysuję, bo lubię. Uwielbiam rysować postacie, a raczej karykatury. Nie powiem, że moje rysunki są idealne, ale nauczyciel je wychwala i uparł się, że wyśle niektóre na ten konkurs. Dla świętego spokoju się zgodziłam.
   - I tak nie zajmę żadnego miejsca, a tym bardziej o stypendium mogę pomarzyć. – uśmiechnęłam się lekko.
   - Ty zawsze tak pesymistycznie na wszystko patrzysz? – zaśmiał się. – Ale my w ciebie tu wierzymy. No dobrze, nie zatrzymuję cię.
   - Do widzenia. – odpowiedziałam, on kiwną głową i ruszył do pokoju nauczycielskiego. Wyszłam ze szkoły. Przy murze stał mój młodszy brat. Zawsze gdy kończył wcześniej przychodził i czekał na mnie, by razem wrócić do domu.
   - Cześć. Co ty taki wesoły? – zaśmiałam się, stając obok niego.
   - Cieszę się, bo trener nam dziś powiedział, że na jutrzejszym treningu będziemy mieć kogoś z Esapanyolu. Chodzą po szkołach, klubach i szukają, żeby kogoś z werbować do młodzików. Mam nadzieję, że ojcu znów coś nie odwali i będę mógł pójść na trening. – mówił z błyskiem w oku.
   - To wspaniale! Uwierz, ja się o to postaram, żebyś poszedł. – uśmiechnęłam się i klepnęłam go w ramię. – Chodźmy.

  Pilar, druga żona naszego ojca, jak zwykle była w pracy. A ojciec? Jego też nie było. Zapewne, jak zawsze siedzi gdzieś ze swoimi koleżkami i piją. Chino wyszedł na trening, przed którym strasznie się denerwował. Zostałam sama w mieszkaniu. Usiadłam przy stole w kuchni z gorącą herbatą, szkicownikiem miękkim ołówkiem. Kilka kresek i nie zorientowałam się kiedy na czystej kartce powstał zarys twarzy. Wyraźne rysy. Można rozpoznać kto to. I sama nie wiem dlaczego właśnie narysowałam jego. Wtedy znów przypomniała mi się sytuacja sprzed tygodnia. Później nawet mu nie podziękowałam. I tak go pewnie już nie spotkam, nawet żeby mu powiedzieć dziękuję.
Usłyszałam trzask przekręcającego się zamka w drzwiach. Po chwili w progu kuchni stanął ojciec, trzymając się framugi.
   - Oooo, córeczka! – usłyszałam i od razu przewróciłam oczami. Odłożyłam kubek do zlewu.
   - Nie będę z tobą rozmawiać. Pijany jesteś. – odpowiedziałam i złożyłam swoje rzeczy, gdy ten usiadł na krześle. Wyszłam do korytarza i spakowałam rzeczy do swojej ulubionej torby.
   - Gdzie ty się wybierasz? – zawołał, wstając.
   - Wychodzę.
   - Pytam gdzie!
   - Nie powinno cię to interesować. – burknęłam i wyszłam z mieszkania. Wychodziłam z klatki, kiedy zauważyłam, przetaczając się, wybiegł za mną.
   - Nigdzie nie idziesz! – wyplątał i złapał mnie za ramię.
   - Zostaw mnie! – krzyknęłam.
   - Masz się słuchać ojca! – zawołał. – Zostajesz.
   - Nic nie muszę! – wyrwałam się mu i wpadłam na kogoś, kto stanął za mną.
   - Wszystko w porządku? – zapytał, a ja dalej stałam odwrócona do niego tyłem.
   - Masz wrócić na górę! – zaczął krzyczeć ze swoim pijackim akcentem i znów chwycił mnie za ramię.
   - Niech pan ją zostawi, dobrze? – wtrącił nieznajomy, odciągając mnie lekko od ojca.
   - Co? To twój gach? Puszczasz się? – ryknął i wtedy dostałam od niego w policzek. Nie zdążyłam zareagować kiedy mój obrońca uderzył, ledwo trzymającego się na nogach mojego ojca. Upadł.
   - Prosiłem żeby ją pan zostawił. – powiedział pewnie. Ojciec pozbierał się i coś mamrocząc pod nosem wrócił do budynku. Wtedy chłopak się odwrócił i mogłam zobaczyć jego twarz. Stanęłam jak wmurowana. Znów go widzę. Praktycznie znów zabawił się w mojego wybawcę. – Wszystko w porządku? – zapytał opiekuńczo, patrząc mi w oczy.
   - T…tak. – wydukałam.
   - Możemy porozmawiać? – zapytał od razu, a ja skinęłam głową. Ruszyliśmy przed siebie. Chłopak przystanął przy sportowym samochodzie. – Tak właściwie to mam na imię Thiago. – wyciągnął do mnie swoją dłoń.
   - Leo. – uścisnęłam dłoń, a jego mina mówiła, że się zdziwił. – Leonor. – zaśmiałam się. – Wiem kim jesteś. Wielki Messi Junior, o którym z resztą, ostatnio było dość głośno. – powiedziałam ironicznie.
   - No właśnie, między innymi o tym chciałem porozmawiać…
   - Ale co ja mam z tym wspólnego? – nie rozumiałam.
   - Mam prosto z mostu, czy owinąć w bawełnę? – przymrużył oczy.
   - Poprosiłabym najlepiej jasno, bo na razie się zastanawiam, co ty tu robisz?!
   - To co piszą to poniekąd prawda. – podrapał się po czubku głowy. – Lubię imprezował i się zabawić. Trenerzy mówią, że się przez to opuszczam na treningach, a rodzice siedzą mi na głowie i jęczą, że mam to wszystko zmienić.
   - Może dlatego, że się martwią o ciebie i twoją przyszłość? – zapytałam.
   - Wszyscy mi to mówią, ale… Ojciec odciął mnie od moich kont, zabrał pozostałe samochody i ciągle obserwuje. Razem z przyjaciółmi wpadliśmy na pomysł, żeby podstawić kogoś jako moją dziewczynę, ale nie byle jaką. – tłumaczył.
   - Ok, ale… - zaczęłam, a ten od razu mi przerwał.
   - Nie znam cię, ale nie wyglądasz na pustą dziewczynę, a na normalną i ułożoną.
   - Dzięki! – podniosłam głos i już miałam odchodzić, ale złapał mnie za ramię.
   - Proszę, pomóż mi. – spojrzałam na niego, a ten zrobił minę biednego psiaka. Dlaczego zawsze w takich momentach szkoda mi ludzi?! – Zapłacę ci jak tylko odzyskam swoje pieniądze. – dodał.
   - Nie chcę twoich pieniędzy. – rzuciłam z pogardą. – Nie wszystko da się kupić. – poruszyłam się.
   - Leo, proszę, pomożesz mi? – zapytał ponownie.

  W tym miejscu zawsze czułam się bezpiecznie. Istniały tylko dwa takie miejsca, gdzie mogłam spokojnie pomyśleć i przypomnieć sobie matkę. Jednym był cmentarz, a drugim to, gdzie teraz przebywam. Ławeczka tuż obok Camp Nou i Ciutat Esportiva, ona zawsze przypomina mi o spacerach, na które zawsze mama zabierała mnie i Chino. Zawsze tu przesiadywaliśmy, ja robię to nadal.
  Był już późny wieczór, a jedynym oświetleniem były lampy, stojące wokół. Myślałam przede wszystkim o sytuacji w domu i prośbie młodego piłkarza. Odpowiedziałam mu, że muszę się zastanowić i wtedy mu dam znać. Zostawił swój numer i odjechał.
Gdy wróciłam do mieszkania, ojciec spał, więc miałam trochę spokoju. Chino wrócił z treningu cały w skowronkach. Łowca z Espanyolu zaproponował jemu i jeszcze dwóm chłopakom treningi z klubowymi młodzikami. Musiał mieć tylko podpis ojca na zgodzie.
  Ojciec gdy obudził się wieczorem był na olbrzymim kacu. Chino zaczął z nim rozmawiać o tym wszystkim, ale ten zrobił wielką awanturę o byle co. Zaczął szarpać własnego syna, ale ja stanęłam w jego obronie. Takim oto sposobem mam teraz mocne sińce na nadgarstkach i rozcięty łuk brwiowy. Przez tego człowieka wszyscy cierpimy. Nie raz pobił Pilar, ja też nie raz dostałam, a mój brat nie może spełnić marzeń bez podpisu tego potwora. Pilar nie może tego zrobić, bo nie jest naszym prawnym opiekunem, a ja nie skończyłam jeszcze osiemnastu lat. Jednak już za niedługo znajdę pracę, mieszkanie i zabieram ze sobą Chino. Za równe dwa tygodnie będę już pełnoletnia, więc zabiorę ojcu prawa do Młodego i pożegnamy się z nim już tak raz na zawsze.
Po tej awanturze oboje z Chino wybiegliśmy z domu. Zawsze uciekaliśmy do mojej przyjaciółki Dulce, która za razem była dziewczyną mojego brata. Na początku jakby ukrywali się z tym przede mną, ale sama się domyśliłam. Młody jest od niej o dwa lata młodszy. No i co z tego? Jeżeli się kochają to nie będę im stawać na drodze do szczęścia. Tym razem się rozdzieliliśmy, bo potrzebowałam ciszy, by w spokoju pomyśleć. Ja poszłam w swoją stronę, a Chino w swoją.
  Siedziałam na brązowej, drewnianej ławce, skulona z podciągniętymi kolanami do klatki piersiowej. Opuściłam głowę i gorzko zapłakałam.
   - Co się stało? – usłyszałam. Lekko podniosłam wzrok i zauważyłam, kucającego przede mną tego, który ostatnio ratuje mnie z każdej opresji. Odgarnął włosy opadające na moją lewą stronę twarzy i jakby sam się przestraszył. – Leo, kto ci to zrobił? – zapytał, ale tylko odwróciłam głowę. – Chodź. – wstał i wyciągnął ku mnie swoją dłoń. Spojrzałam na niego niepewnie. – Chcę ci pomóc. – dodał, a ja chwyciłam za jego dłoń, wstałam i poszłam zanim do jego samochodu. – Powinienem cię zawieść na pogotowie, żeby to zobaczyli, a później na policję, by zgłosić pobicie. – mówił podenerwowany.
   - Nie! Ani tu, ani tu! Proszę cię! – zareagowałam od razu.
   - Dlaczego?
   - To nic takiego, naprawdę. – wyszeptałam.
   - To twój ojciec, tak? – wypalił z tym pytaniem, a ja spuściłam wzrok. Od tego momentu zapadła cisza, do czasu gdy Thiago zaparkował samochód pod dużym domem, na obrzeżach miasta, całkiem niedaleko morza. Zaprosił mnie do środka i od razu zaprowadził do kuchni. Posadził na krześle i sięgnął do szafki po apteczkę. Usiadł naprzeciw, wziął gazę nasączoną wodą utlenioną, odgarnął moje włosy i zaczął oczyszczać ranę nad moim okiem. Przy pierwszym kontakcie z gazą, zasyczałam, bo naprawdę mocno zapiekło. – Przepraszam, ale musi troszkę popiec. – wypowiedział, patrząc mi prosto w oczy. – Nie rozumiem jak można tak traktować kobiety, a co dopiero swoją własną córkę. – pokręcił głową.
   - Jestem już do tego przyzwyczajona. – powiedziałam cicho.
   - Jak to przyzwyczajona?!
   - Normalnie. Gdy mama umarła, ojciec uciekł do alkoholu i zaczęło się to wszystko. Siedzieliśmy cicho z bratem, bo nie chcieliśmy trafić do domu dziecka.
   - Nie wrócisz tam. – powiedział pewnie, przyklejając plaster do mojej brwi.
   - Thiago muszę. Po pierwsze, nie mogę zostawić brata, po drugie nie mam gdzie pójść, a po trzecie i najważniejsze, nie mam jeszcze skończonych osiemnastu lat. – westchnęłam.
   - Możesz zostać tu. Twój brat też. – powiedział.
   - Przestań. Poradzę sobie. – odparłam.
   - Chcę tylko pomóc.
   - Ciągle mi pomagasz. Gdyby nie ty, to pewnie już w zeszłym tygodniu bym nie żyła albo leżała w jakimś szpitalu.
   - Może gdzieś tam, dawno, dano mi za zadanie być twoim aniołem stróżem? – puścił do mnie oczko, wywołując lekki uśmiech na mojej twarzy, pierwszy od kilku dobrych godzin.
   - Pomogę ci. – wyszeptałam.
   - Co? – zapytał zdezorientowany.
   - To o co mnie przedtem prosiłeś. Pomogłeś mi, więc ja spróbuję pomóc tobie. Miejmy nadzieję, że uda ci się odzyskać zaufanie ojca i pieniądze.
   - Leo! Jesteś wielka! – przytulił mnie mocno. – Dziękuję. – szepnął.
   - W porządku. Odwiózłbyś mnie?
   - Że teraz? Nie ma mowy. Teraz to już na bank zostajesz u mnie, a jeżeli zobaczę w pobliżu ciebie twojego ojca, to obiecuję, że nie ręczę za siebie.
   - No, ale Thiago…
   - Nie ma żadnego no ale. Dziś zostajesz tu, a jutro możemy pojechać po twoje rzeczy i brata. – uśmiechnął się. – A tak właściwie… Powiedziałaś, że jeszcze nie skończyłaś osiemnastu lat. Wiem, że kobiet o wiek się nie pyta, ale…
   - Siedemnaście, ale za dwa tygodnie mam osiemnaste urodziny. – przerwałam mu, a on skinął głową.
   - Jeszcze raz dziękuję. – dodał. – Chodź, pokażę ci twój pokój.

9 komentarzy:

  1. Ahh... jaki ten Thiago jest opiekuńczy *.* Wspaniale z jego strony, że zaproponował schronienie Leo i jej bratu. Czekam z niecierpliwością na koleiny ekscytujący rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnyyyyy . :)
    No no , gorąco i duszno - a do tego burze ! :D
    No wakacje nadchodzą , ale niestety trzeba się pożegnać :( Na próbach na zakończenie 3 gim i VI klasy , wyjemy że ojej przy piosenkach :D
    Zapraszaam : http://no-soy-estrella.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział :> Thiago jest naprawdę przeuroczy <3 uwielbiam go w tym opowiadaniu *__* Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No Thiago zapunktował nie powiem :D Bardzo mi się to podoba, dziewczyny lubią opiekuńczych chłopców. Nie wiem czy Ci pisałam, ale podoba mi się wygląd bloga :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Thiago jest tutaj taki słodki, zupełnie inny niż ten z poprzedniego rozdziału :D
    Współczuje Leo, która musiała dużo przejść.. Śmierć matki, a teraz jeszcze jest bita i zastraszana przez ojca. Straszne.
    Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwww *,* to jest boskie, doskonale, brakuje mi słow zeby opisac jakie te opowiadanie jest wspaniale ^^
    Wspolczuje Leo, bo mimo mlodego wieku wiele przeszla.
    A Thiaguś jest taki SŁODKI! Jeju tak się opiekuje Leo :)
    Czekam na nastepny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Thiago rzeczywiście jest aniołem Stróżem Leo. Ciekawa jestem, czy ich udawanie pary sprawi, że naprawdę nią zostaną. Mam taką nadzieję ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowość u mnie :) http://dreeaaamss.blogspot.com/ Zapraszam i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Blacky