[Leonor]
To wszystko od początku
wydawało mi się cudaczne i śmieszne. Ludzie, których znam od
praktycznie dwóch tygodni stali się moimi przyjaciółmi. Troszczą
się o mnie jakby znali mnie od dziecka. Jest lepiej niż u ojca i
jego żony. O czym ja myślę? Nie ma nawet porównania. Nigdy tam
nie wrócę. Dziś kończę osiemnaście lat, a jutro mam rozmawiać
z mamą Tomasa, prawniczką, która pomoże mi z Chino.
Z samego rana Thiago i Tomas,
któremu Lionel powierzył pieniądze z konta jego syna, z których
miał przygotować dzisiejsze przyjęcie, pojechali na zakupy.
Wrócili po dwóch godzinach z ogromnymi workami. Vallejos od razu
uciekł, bo Valeria po niego zadzwoniła. Pożegnałam się z nim,
podziękowałam i wróciłam do kuchni, gdzie Thiago zabierał się
za rozpakowywanie zakupów.
- Nie za dużo tego? -
zapytałam, wskazując na reklamówki z alkoholem.
- Na mnie się nie patrz -
zaśmiał się, unosząc ręce ku górze. - Po tych półkach akurat
buszował Tomas - uśmiechnął się do mnie. - I nie martw się,
będę grzeczny - dodał.
- Thiago... - westchnęłam
i oparłam się o blat kuchennego blatu. On wtedy odłożył rzeczy,
które miał w dłoniach i przybliżył się.
- Już postanowiłem, nie
będę dziś pił - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Był
spokojny, a jego oczy mówiły o tym, że nie kłamie. - Dziś
wieczorem będzie tak jak ty będziesz chciała, bo to twoje święto
- mówił. Stał już przede mną, opierając dłonie o blat po obu
moich stronach. - Dobrze by było gdybyś dobrze ten czas
zapamiętała, prawda? - uśmiechnął się lekko, a ja poczułam coś
dziwnego. Zaczęłam się peszyć, ręce mi się pociły, a w
brzuchu... Wystarczy po prostu powiedzieć, że to wszystko było
dziwne...
- Ja chciałam wam też
podziękować za to ile dla mnie robicie, bo przecież to dużo -
zmieniłam temat.
- My wszyscy jesteśmy tu
taką małą rodziną, a w ostatnim czasie dołączyłaś do niej ty,
w jakimś stopniu Dulce oraz twój brat - uśmiechnął się.
Zrobiłam to samo i wtedy nastała głupia cisza. Spuściłam wzrok,
a po chwili poczułam jak Thiago łapie mój podbródek i ciągle
lekko do góry. Spojrzałam mu w oczy lekko przerażona, a ten
przybliżył swoją twarz do mojej. W duchu zaczęłam panikować, a
ten pochylił się i delikatnie musnął moje usta. Automatycznie
poczułam przyjemne ciepło, które rozchodziło się od ust po całą
mnie. Jego dłoń powędrowała na moją talię. Całowałam się po
raz pierwszy w życiu i to jeszcze ze swoim udawanym chłopakiem!
Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi i kogoś, kto wpada do kuchni.
Messi automatycznie zrobił krok do tyłu. Wtedy zauważyliśmy w
progu podenerwowaną Celię.
- W sumie to dobrze, że
nie przyszłam pięć minut później, bo nie wiem co bym tu zastała
- przewróciła oczami i usiadła na krześle przy stole. Nic by nie
zobaczyła, bo do niczego by nie doszło!
- Tak może "cześć"
na początek? - mruknął do niej jej brat i oparł się o blat tuż
obok mnie. - Stało się coś?
- Tak, stało! - zawołała.
- Musisz porozmawiać z rodzicami, błagam! - spojrzała na Thiago.
- Celia broi, czyli zawsze
przylatuje do mnie - przewrócił oczami.
- Ojciec powiedział, że
nie jadę z wami na te wakacje!
- Ale co się stało? -
zapytałam.
- Bo... - westchnęła
ciężko. - Po zakończeniu roku, wyszliśmy ze znajomymi ze szkoły
i... I skąd mogłam wiedzieć, że ojcu zachce się po mnie
przyjeżdżać?! - uniosła głos. - Mieliśmy jednego papierosa na
sześć osób i nieszczęśliwy traf sprawił, że ojciec podjechał
wtedy, gdy ja go miałam w ręce...
- Celia! - Thiago zrobił
wielkie oczy. - Zaraz dostaniesz po tych rękach! Żeby mi to było
ostatni raz! - chyba po raz pierwszy widziałam, żeby młody Messi
tak reagował.
- A ty?! - odwarknęła
mu.
- Ja to inna sprawa, a
poza tym, ojciec mnie wtedy raz razu nie przyłapał! I byłem
odrobinę starszy od ciebie!
- A porozmawiasz z nim? -
skrzywiła się, a Thiago westchnął.
- No porozmawiam...
Będziesz wieczorem?
- Zobaczymy w jakim tata
będzie humorze - odpowiedziała. - I wiesz, że bardzo chciałabym z
wami jechać, bo raczej nie rajcują mnie już wakacje w Rosario u
dziadków.
- To jutro z nim
porozmawiam po obiedzie, okej? - zapytał, a ona pokiwał głową.
Wieczorem okazało się,
że jednak Celia dziś już nie przyjdzie. Zadzwoniła do mnie z
życzeniami i zakomunikował, że ma dla mnie prezent, ale dostanę
go dopiero jutro.
Zabawa rozpoczęła się, kiedy wszyscy
byli już na miejscu. To jest; Lia, Valeria, Dorita, Dulce, Milan,
Tomas, Nathan, Chino oraz Kai. Wszyscy siedzieliśmy w salonie,
dobrze się bawiąc. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, słuchaliśmy
muzyki, tańczyliśmy, a nawet graliśmy w kalambury. To co
powiedział mi rano Thiago, okazał się prawdą. W ogóle nie pił.
Ani wódki, ani piwa. Po prostu siedział obok mnie, obejmując mnie
ramieniem. Na dzień dobry wmusili we mnie kieliszek wódki, a teraz
po woli delektuję się owocowym piwem. Jak na mnie, na początek
całkowicie wystarczy.
W pewnym momencie wyszłam by
dosypać do miski chipsów. Gdy wróciłam, wtedy Kai akurat miał w
ręce butelkę.
- Dobra, to komu ja mam
teraz polać? - zapytał bramkarz. - Może solenizantce? -
wyszczerzył się do mnie.
- Nie, ja dziękuję -
uśmiechnęłam się lekko do niego. - Mam swoje - wskazałam na
butelkę piwa.
- To może brat
solenizantki? - zaproponował, patrząc na Chino. No pewnie, on był
chętny.
- Nie pozwalam -
mruknęłam. Mój brat ma dopiero szesnaście lat, a ja swój
pierwszy alkohol, czyli wino razem z Thiago, wypiłam kilka dni przed
swoją osiemnastką!
- Dzisiaj ma odgórne
pozwolenie na jeden kieliszek - zaśmiał się Milan, który dziś
miał też w ręce piwo. Muszę przyznać, że też był cholernie
wytrwały w swoim postanowieniu.
- No ej! - zawołałam,
gdy Valdes napełniał kieliszek.
- Siostrzyczka się
odwróci. Czego oczy nie widzą... No i wiecie co dalej - zaśmiał
się Pinto, a wtedy Thiago wstał i odwrócił mnie tyłem do
stolika, mocno do siebie przytulając. Znów dziś poczułam jego
perfumy. Odwróciłam się wtedy, kiedy Chino odstawiał kieliszek na
stół, krzywiąc się. Pogroziłam mu palcem i usiadłam na swoim
miejscu.
[Thiago]
Wszystko chyba wyszło dobrze.
Leo tylko raz się zezłościła, gdy jej młodszy brat wlał w
siebie kieliszek wódki, ale chyba lepiej niech spróbuje raz, ni
żeby później z ciekawości próbował gdzie popadnie. W sumie to
zaczynam mówić i myśleć jak mój ojciec... Za chwilę będę
wszystkim prawić kazania, jak dziś rano własnej siostrze!
Zauważyłem swój błąd i raczej nie chcę by Celia również go
popełniała.
Było blisko północy kiedy
wszyscy już się ulotnili. Musiałem przyznać, że byłem dumny z
Kaia, bo tak bardzo się nie spił. No chyba, że planował
kontynuacje imprezy gdzie indziej... Wtedy już przestanę być dumny
ze swojego przyjaciela. Ale przede wszystkim byłem dumny z siebie.
Powiedziałem, że ani kropelki i tak było! Dla Leonor.
Razem z Leo posprzątaliśmy z
grubsza, by mieć mniej na rano. Później, z racji, że nie chciało
mi się jeszcze spać, wyszedłem na taras i usiadłem na ławeczce
pod ścianą. Patrzyłem po prostu w ciemne niebo lub przed siebie,
słysząc szum fal morza w oddali.
W pewnym momencie w progu stanęła
Leo, a ja spojrzałem na nią i lekko się uśmiechnąłem.
- Myślałem, że poszłaś
spać - powiedziałem cicho, przesuwając się odrobinę, robiąc jej
miejsce.
- Nie jestem jeszcze
śpiąca - pokręciła głową i zbliżyła się, wyciągając zza
siebie butelkę wina i dwa kieliszki. - Pan, panie Messi, dziś nawet
nie wypił za moje zdrowie - zaśmiała się i usiadła.
- Ponieważ coś obiecałem
- puściłem do niej oczko.
- Ale właśnie minęła
północ - podała mi wino, bym je otworzył. - Nie żebym cię
namawiała, ale po prostu chcę z tobą napić się po lampce wina.
- Chyba mnie przekonałaś
- zacząłem odkorkowywać butelkę. Odłożyłem korkociąg i korek
na stolik i nalałem czerwony płyn do obu kieliszków. Odstawiłem
butelkę i wtedy Leo podała mi jeden kieliszek. - No w takim razie,
za twoje zdrowie, Leo - skinąłem głową i lekko uderzyłem szkło
od szkło. Upiliśmy po łyku i wygodnie usiedliśmy na ławeczce. -
Bardzo zła za Chino? - zapytałem.
- Teraz już nie -
westchnęła. - Po prostu widzę co to robi z ludźmi, a on spróbował
i później w kuchni powiedział, że sam nie wie co w tym takiego
widzi ojciec, że pije ją litrami.
- Mądry chłopak -
zauważyłem.
- Zawsze taki był, a poza
tym on sam wie, że jeżeli chce zostać sportowcem to ma się
pilnować.
- Spokojnie, mu już się
nim zajmiemy - zaśmiałem się.
- I chyba tego się
obawiam - spojrzała na mnie niepewnie.
- No hej! Dziś
udowodniłem, że mogę nie pić, tak? - oburzyłem się.
- I tym dajesz mi powód
do tego by być z ciebie dumna!
- Serio? Jesteś ze mnie
dumna? - uśmiechnąłem się lekko, patrząc na nią, a ta jakby się
lekko zarumieniła. Zdołałem to zauważyć pomimo lekkiego światła
lampki zewnętrznej.
- Chyba tak - szepnęła,
spuszczając wzrok. Po chwili upiła trochę wina. - A ty? Jak się
dziś bawiłeś? - zapytała nagle, rozluźniając atmosferę. Dalej
szło już lepiej. Śmialiśmy się i dogryzaliśy słownie. W pewnym
momencie położyła głowę na moim ramieniu, a ja spojrzałam w
dół, na jej twarz. Ona wtedy spojrzała ku górze i nasze
spojrzenia się spotkały. Tak samo jak rano, gdy ją pocałowałem.
Poczułem się tak samo. I znów naszła mnie wilka ochota by to
zrobić. Czułem się wtedy jakbym całował dziewczynę po raz
pierwszy. Nawet nie rozumiałem dlaczego właśnie ona tak na mnie
działa... Tylko jeszcze sęk w tym, że nie wiedziałem co ona
czuła. Cholera, a teraz właśnie wyobrażają mi się takie dwie
postacie - Tomas pod postacią aniołka, który wmawia mi, że się
zakochałem i drugi - diabełek Kai, który się ze mnie śmieje.
Zbliżyłem lekko głowę do
niej. Zanim dotknąłem ustami jej wargi, poczułem jak zadrżała,
ale odwzajemniła pocałunek. Odsunąłem się i jeszcze raz na nią
spojrzałem.
- Dlaczego to robisz? -
wyszeptała, nie odwracając wzroku.
- Bo nie wiem czy chcę
żebyś dalej udawała moją dziewczynę - mruknąłem i delikatnie
musnąłem kąciki jej ust. - Bo nie spotkałem jeszcze takiej
dziewczyny jak ty, Leo - mówiłem, ale sam nie wiedziałem skąd to
się brało. Zrobił się ze mnie cholerny romantyk!
- To znaczy?
- To znaczy... - zacząłem,
ale znów ją pocałowałem. Teraz zachłanniej. Objąłem ją w
talii. Była taka drobna! Oboje wstaliśmy, ciągle się całując.
Uniosłem ją do góry, bardzo wolnym krokiem kierując się do domu.
Ani ja, ani ona nie zaprzestawała pocałunkom. Nogi same prowadziły
mnie na górę, a później do sypialni. Bliżej była moja, więc
tam weszliśmy. W końcu na drodze stanęło nam moje duże łóżko,
na które opadliśmy. Jak matkę kocham, jeżeli ona zaraz nie
zdzieli mnie po twarzy to będzie za późno. Jednak nic się nie
działo. Całowałem jej twarz, szyję, obojczyk. Ona w pewnym
momencie podciągnęła mi koszulkę do góry, więc zdjąłem ją z
siebie całkowicie. W jednej chwili pomyślałem, że to sen, ale
jednak nie. To na serio się działo. Zacząłem po woli rozpinać
maleńkie guziczki jej bluzki, a później... Później już wszystko
poszło po kolei. Mieliśmy na sobie tylko już samą bieliznę,
kiedy sięgnąłem do szuflady swojej szafki nocnej. Przezorny zawsze
ubezpieczony, prawda? Zapytałem czy tego chce. Chyba po raz pierwszy
w życiu tak bardzo zależy mi na szczerej decyzji jakiejś
dziewczyny. W końcu to była jej decyzja. Jeżeli odpowiedziałaby
nie, o wszystkim byśmy zapomnieli. Ta jednak powiedziała cicho, że
jest pewna. W ostatnim momencie zapytała jeszcze czy będzie bolało.
Złapałem ją wtedy mocno za dłoń i przysunąłem do jej ucha,
cicho szepcząc, że jestem tu z nią.
Nie wiem czym zasłużyłem
sobie, ale mi zaufała. Zaufała gościowi, który najpierw na nią
nakrzyczał, że o mało jej nie przejechał, później jakby nie
patrzeć to ją odwiozłem, a dalej przywaliłem jej ojcu... Później
litością wymusiłem by zagrała moją dziewczynę, zostawiłem na
pokazie... Spiłem winem i namawiałem do kłamstwa... Teraz po
prostu z nią byłem. I to nie był kolejny ostry raz z jakąś
przypadkową laską, a... Pamiętam jedną z tych uświadamiających
rozmów z ojcem. Miałem pewnie siedemnaście albo osiemnaście lat.
Powiedział, że o wyjątkową kobietę trzeba zadbać. Teraz
zrozumiałem tego sens. Obchodziłem się z Leonor niczym z
porcelanową laleczką, o którą bałem się by nie spadła i się
nie zbiła. Kurwa, Tomas miał rację! Tylko zakochany człowiek może
myśleć o takich bzdetach!
***
Tralalalala, no i takie rzeczy się tu dzieją!
Chcę od razu uprzedzić, że będzie tutaj jeszcze tylko dwa rozdziały i epilog, ponieważ wypaliłam się co do tego bloga i opowiadania. W tych rozdziałach, w małej kapsułce znajdzie się to co miałam długo rozpisywać. Jednak już nie dam rady, niestety. Chociaż wolę tak zamknąć sprawę, niż pozostawić go tak lub usunąć :)
Ojejciu jak słodziutko <3 Rozdział jak zwykle świetny, a tak przy okazji to słodkie, że Thiago troszczy się tak o Leo <3
OdpowiedzUsuńHehehe ostro xd Impreza hard, Chino mądry chłopak nie polubił wódki :D Leo i Thiago ♥ Gorąca nocka hehe xd
OdpowiedzUsuńThiago ja go w ogóle nie poznaje!
OdpowiedzUsuńCo za romantyk! ♥
On jest taki hjhdjdkgh! :P
Leo jest taka fajna! Polubiłam ją! :*
Czekam na więcej! :)
o jaaaaaaa ! <3
OdpowiedzUsuńA noc taka gorąca ;D
A co tam u Kaiego ;>
Co tu sie dzieje mloda panno hahahaha. Slodko sie robi! Czekam na nowosc! ; ****
OdpowiedzUsuńinszaaaa
O proszę, tego się nie spodziewałam :D Ale fajnie, że pomiędzy Thiago i Leo tyle się dzieje. Szkoda mi jednak, że zamierzasz zakończyć to opowiadanie, gdyż bardzo je lubię. Mam jednak nadzieję, że będzie ono szczęśliwe :)
OdpowiedzUsuńAww. *-* Oni muszą być razem. Szkoda, że to już końcówka. :( Bardzo polubiłam to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńBuziaczki ;**