niedziela, 26 maja 2013

0. Mała Culé

  Ciemne rurki, czarna, męska bluza z kapturem z kolorowym nadrukiem herbu, klubu któremu kibicowała od dziecka. Na głowie zwykła, granatowa czapka z maleńkim emblematem tejże drużyny. To był strój zwykłej, zbuntowanej siedemnastolatki, której wcale nie śpieszyło się do domu, gdzie czekał jej surowy i wiecznie pijany ojciec z macochą, której nie lubiła i z wzajemnością. Szkoda było jej tylko młodszego brata, który, żeby było dobrze, dostosowywał się do ojca, choć było mu z tym źle.
  Było ciemno. Był prawie środek nocy, a ona włóczyła się ciemnymi alejkami parku, w którym o tej porze, nie zawsze jest bezpiecznie. Tak właśnie okazało się teraz. Z naprzeciw niej wyszło trzech typków, z głupimi uśmieszkami, wymieniający się swoimi poglądami. Przestraszyła się na ich widok, lecz nie chciała tego okazać. Włożyła ręce do kieszeni i spuściła wzrok, ciągle idąc przed siebie. Prosiła w duchu o to by tamci, mijając ją, nic do niej nie mówili. Byli już coraz bliżej. Minęli ją, a gdy ta miała już odetchnąć z ulgą, usłyszała głos jednego z nich.
   - Kogo my tu mamy? Małą Culé. – usłyszała szyderczy głos jednego, ale zignorowała, szła dalej. Słyszała, że tamci przystanęli. – Hej, głucha jesteś? – zawołał, a dziewczyna nadal nic. Chciała jak najszybciej stąd się zmyć. Zaczęli za nią podążać, a gdy ta postanowiła biec, ci zrobili to samo. Kilka metrów dalej, złapali ją. Zaczęła się wyrywać, ale ich było trzech.
   - Zostawcie mnie! – krzyczała.
   - Skarbie, może się tak zabawimy, co? – śmiał się jeden, a drugi zakrył jej twarz swoją dłonią. Nastolatka bez namysłu ugryzła ją i wyrwała się, ciągle biegła. Zyskała kilka sekund przewagi zanim tamci również wystartowali. Wybiegła z bramy parku i wpadła na jezdnię, gdzie akurat przed nią zahamował z piskiem opon srebrny, sportowy wóz. Wtedy nie myślała. Szybko oddychała i bała się o siebie. Modliła się, żeby ten gość nie był taki jak tamci, gdy zauważyła, że wysiada z auta.
  - Życie ci niemiłe?! – zapytał zdenerwowany. Wtedy oboje usłyszeli szybkie kroki, dobiegające zza bramy ogrodu.
  - Tam pobiegła! – dziewczyna szybko odwróciła głowę i spojrzała błagalnie na mężczyznę.
  - Proszę, pomóż mi! – mówiła już prawie ze łzami w oczach. Nie zwracała już uwagi kim był kierowca, byle była bezpieczna i znalazła się daleko od tego miejsca.
  - Wskakuj. – mruknął i wrócił do samochodu. Ta od razu rzuciła się do drzwi przy siedzeniu pasażera. Znów rozległ się pisk opon, tym razem przy starcie pojazdu, gdy to mężczyzna zauważył trzech chłopaków wypadających z bramy.
Spojrzał na młodą dziewczynę, siedzącą obok, która cała się trzęsła. Była drobna, a jej długie, czekoladowe włosy, wypływały spod czapki.
  - Spokojnie, już nic ci nie grozi. – powiedział, zmieniając bieg.
Sam nie wiedział skąd nagle u niego taki przypływ współczucia i chęci pomocy gdy ją zobaczył. Już przecież nie raz był światkiem podobnych sytuacji na ulicy czy w klubie, razem z kumplami to olewał. Według niego, ta dziewczyna była naprawdę ładna, nawet z tym swoim smutnym wyrazem twarzy, który był dla niego intrygujący. Jeszcze nigdy nie czuł się tak w obecności dziewczyny. Dla niego były tylko zabawkami na wieczór, ale przy tej, każda jego kończyna wołała – Pomóż jej.
___________________________________
 Miałam to opowiadanie dawno zaczęte, jeszcze go nie zakończyłam pisać, ale może jeżeli z nim wystartuje to doda mi to chęci na pisanie go? 
 Tak więc, prolog jest dedykowany niecierpliwej Ani! ♥ Dziękujcie jej, inaczej by to się jeszcze nie pokazało! 
 No i zagadka! Obsady jeszcze nie udostępniła, więc kto tu się pojawi?! To jest właśnie zagadka dla Was! Może faktycznie ktoś ustrzeli? 
 I co mi jeszcze pozostało? Chyba poprosić o opinię i komentarze ;)

 

Obserwatorzy

Layout by Blacky