sobota, 13 lipca 2013

3. Walka o przyszłość

[Leonor]

    W sobotę mi się udało. Thiago podwiózł mnie do domu. Chciał wejść ze mną i mi pomóc, ale nalegałam żeby został w samochodzie. Wolałam uniknąć sytuacji, gdyby ojciec był w domu, nie chciałam kolejnych awantur. Miałam szczęście, bo gdy weszłam do mieszkania, było puste. Nie było Nawet Chino. W trakcie pakowania swoich rzeczy, zadzwoniłam do niego. Powiedział, że nocował u Dulce. Poinformowałam go, że jeżeli chce, może jechać ze mną, ale nie zdradziłam mu kim jest osoba, u której się zatrzymuję. Odparł, nie chce, że rodzice mojej przyjaciółki, a jego dziewczyny, pozwolili mu na razie zostać.

  Cały weekend spędziłam w domu Thiago, Poznałam jego przyjaciół; Lie, Doritę, Valerię, Milana i Kaiego. Mam też poznać jego kuzyna Tomasa, ale dopiero gdy wróci ze zgrupowania w Argentynie. Wtedy też przyjedzie ojciec mojego podstawionego chłopaka. Stwierdzam, że Thiago ma wspaniałych przyjaciół. Zaprzyjaźniłam się z dziewczynami. Kai wtedy gdzieś szybko uciekł, mówiąc, że idzie na jakąś imprezkę, Milan i Thiago o czymś dyskutowali zacięcie w kącie salonu, a ja wtedy porozmawiałam sobie z córkami sławnych, byłych piłkarzy. Opowiedziały mi jak to było z chłopakami, jak to Mil się ‘nawrócił’, Thiago walczy o zaufanie i pieniądze, a dla Kaiego nadal liczą się imprezy, alkohol i kobiety.

  W poniedziałek po lekcjach siedziałam pod szkołą z bratem i przyjaciółką, rozmawialiśmy o naszej teraźniejszej sytuacji.
   - Wiesz, że ojciec przyszedł wczoraj do domu Dulce? – powiedział Chino. – Był pijany i szukał nas oboje. – dodał.
   - O! Tatuś przypomniał sobie o swoich dzieciach… - zakpiłam.
   - Mój ojciec go wyrzucił. – odezwała się dziewczyna.
   - I dobrze zrobił! Mnie nie znajdzie.
   - Siostra, a tak właściwie to gdzie ty teraz mieszkasz? U jakiejś koleżanki? – zapytał chłopak.
   - Mówi wam coś nazwisko Messi? – spojrzałam na nich i lekko się uśmiechnęłam.
   - Nie powiesz nam, że mieszkasz u Lionela Messiego. – śmiał się Młody.
   - Nie, u tego młodszego. – uśmiechnęłam się, a tamci utkwili swój wzrok we mnie. – To dość długa historia. – dodałam szybko.
   - Od kiedy moja siostra zna młodego Messiego, a ja o tym nic nie wiem? – przymrużył powieki.
   - Od jakiegoś tygodnia, ale to teraz nieważne. Na kiedy masz mieć podpisaną zgodę na te treningi? – zapytałam.
   - Na jutro popołudniu. – odpowiedział.
   - Daj mi ją. Nie wiem jeszcze jak, ale jakoś dokonam tego, byś mógł trenować i grać z tym klubem.

   Siedziałam w kącie przystanku i czekałam na swój autobus. Prócz mnie, były tu jeszcze dwie starsze kobiety. Po chwili do naszego grona, dołączyła nastoletnia dziewczyna, na oko miała z 15 lat. Miała długie, ciemne, proste włosy, klubową czapkę z FC Barcelony i torbę z tym samym znaczkiem. Uśmiechnęłam się, ponieważ to tak jakbym widziała siebie, młoda fanka, otwarcie pokazująca barwy ukochanego klubu. Z powrotem zajęłam się swoim telefonem, odpisując na SMSa od koleżanki z klasy.
   - Cześć mała. – usłyszałam jakby znajomy głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam tych samych gości co wtedy, w parku. Zaczęli zaczepiać właśnie tą dziewczynę. Stanęli wokół niej i coś do niej mówili. Wstałam i podeszłam do nich.
   - Z tego co widzę, to ona nie chce z wami rozmawiać. – powiedziałam pewnie, a oni spojrzeli na mnie.
   - No hej, a my to się chyba znamy. – zaśmiał się jeden.
   - Taka jesteś teraz odważna? – zapytał drugi, zmierzając mnie wzrokiem od góry do dołu. No tak, teraz to byłam odważna, po pierwsze jesteśmy przy głównej ulicy, po drugie są tu inni ludzie i trzecie, najważniejsze! Jest dzień!
   - Zajmijcie się czymś pożyteczniejszym niż zaczepianiem dziewczyn na ulicach. – warknęłam i pociągnęłam dziewczynę kawałek dalej. Jeden chciał mnie złapać za rękę, odwróciłam się i uderzyłam go w policzek. Zostali tam gdzie stali. – Zrobimy taki myk. – szepnęłam i wyjęłam telefon z kieszeni, udam, że dzwonię na policję. – Dzień dobry, ja dzwonię z przystanku przy Ronda Sant Pere. Chciałabym zgłosić, że kręcą się tu jacyś nieciekawi goście, którzy zaczepiają młode dziewczyny. – mówiłam na tyle głośno, żeby tamci to usłyszeli. Największą radochę sprawił nam widok, jak się oddalali. – Piątka! – zaśmiałam się po czym dziewczyna mi ją przybiła.
   - Dzięki ci wielkie.
   - Naprawdę nie ma za co. – odparłam.
   - Mówili, że cię znają. Ciebie też zaczepiali? – zapytała.
   - W nocy i na dodatek w ciemnym parku. Gdyby nie jedna osoba to nie wiem jakby się to skończyło. – uśmiechnęłam się i poprawiłam jej czapkę, na którym miała przekrzywione znaczek FC Barcelony. – Mam taką samą. – zaśmiałam się.
   - Też jesteś zagorzałą Cule?
   - Oczywiście, a tamci to pewnie zagorzali fani Espanyolu. – obie wybuchłyśmy śmiechem. – Jak masz na imię?
   - Celia, a ty?
   - Jestem Leo. – uścisnęłyśmy swoje dłonie.
   - Miło mi. – uśmiechnęła się. – O, jest już mój tata. Może gdzieś cię podwieźć? – wskazała na samochód, który właśnie wjechał do zatoczki.
   - Nie dzięki, zaraz będzie mój autobus.
   - Jeszcze raz dzięki i mam nadzieję, że będę miała okazję jakoś ci się odwdzięczyć. – zawołała i pobiegła do srebrnego Audi. W tym momencie czułam, że zrobiłam coś dobrego.

[Thiago]

   - To co? Teraz pozostaje ci przedstawienie tej Leo rodzicom, odczekanie chwili i wraca twoje stare życie? - pytał Tomi, który prosto z lotniska przybył do mnie.
   - To chyba oczywiste. - zaśmiałem się.
   - A nie jest ci lepiej teraz? Bez ciągłego picia i skacowanych poranków?
   - Rozmawiałeś z moim ojcem?
   - Słuchaj, ja nie muszę z nim rozmawiać, żeby pytać cię o coś takiego. Wiesz, że nigdy nie pochwalałem tego co wyrabialiście. To było chore. Bracie, musisz mi obiecać jedną rzecz, bo inaczej ci nie pomogę w tym wszystkim. - spojrzał na mnie jakby widział przeze mnie, jakby widział wszystko co mam teraz w głowie.
   - Słucham.
   - Obiecaj mi, ze gdy odzyskasz pieniądze, to nie wróci stary Thiago, upijający się do nieprzytomności i co noc lądujący w łóżku z inną laska. Wtedy ci pomogę z wujkiem i ciocią, czyli wstawię się za ciebie.
   - Ja bym na to przystanęła. - usłyszeliśmy za sobą. To była Leo, oparta o futrynę przy wejściu do salonu. Musiała już wrócić ze szkoły. Nie słyszeliśmy nawet gdy weszła.
   - Poznajcie się. - wstałem. - To Tomas, mój kuzyn, a właśnie jest Leonor.
   - Milo mi cię poznać. - uśmiechnęła się dziewczyna. Szczerze? Bardzo ładnie wyglądała, uśmiechając się.
   - Mi również. Mam nadzieje, że dasz rade i z nim wytrzymasz. - puścił do niej oczko.
   - Myślę, że nie jest taki zły.
   - To go jeszcze nie znasz. - zaśmiał się.
   - Nie ma to jak obgadywanie osoby obecnej. Ja tu jestem! - odezwałem się.
   - A co ty tu masz do gadania? - spojrzał na mnie Tomas, w ja przewróciłem oczami. - No żartowałem! - zaśmiał się moi kuzyn i zmierzwił mi włosy.
   - Ej, ej, ej! - odskoczyłem od niego.
   - No i widzisz. - śmiał się. - To może z racji, ze Thiago jest tak jakby spłukany, to zapraszam was na obiad na pizze. Musicie się zacząć gdzieś razem pokazywać, no nie? – zauważył. - Chodźcie.

 Siedzieliśmy w pizzerii, przy naszym obiedzie, słuchaliśmy historii ze zgrupowania w Argentynie. Razem z Leo śmieliśmy się do rozpuku jak Tom opowiadał o tym jak, dwójka młodzików wyłamała drzwi w hotelowym pokoju, bo trzeci ich zamknął.
   - Potem jak wujek się już w miarę uspokoił, powiedział, że już chyba wolałby wziąć ciebie jednego niż tamtych.
   - Ale mnie nie powołał. - powiedziałem.
   - Po pierwsze to musisz odzyskać jego zaufanie, po drugie to był mało ważny mecz towarzyski, a po trzecie musisz się na razie wykazać tu, w Barcelonie na treningach. - rzucił krótkie kazanie.
   - Cześć wam. - usłyszeliśmy radosny głos naszej przyjaciółki.
   - Hej Dorita. - odparliśmy, gdy zaczęła się z nami witać. Zajęła miejsce obok Leo. Zauważyłem, że dziewczyny polubiły moja fikcyjna dziewczynę i vice versa.
   - Może się poczęstujesz? - Tomas wskazał na naszą pizze.
   - Nie dzięki, dbam o linie, bo w piątek mam pokaz i właśnie w związku z tym cieszę się, że was widzę. - klasnęła w dłonie, wyjęła ze swojej torebki dwie koperty i wręczyła je mi i mojemu kuzynowi. - Projektantka jest jakąś tam bratanicą Vilanovy, wiec zaproszono praktycznie cały skład starej Barcelony plus teraźniejszy. Thiago, oczywiście jako osobę towarzysząca zabiera naszą Leo i już masz pierwszy publiczny pokaz. Dziewczyno, poznasz wielkiego Messiego. - szturchnęła ją ramieniem. - No i powiedz o której jutro kończysz zajęcia, bo zabieramy cię z Lią i Valerią na zakupy. Bo w końcu jakoś będzie trzeba wyglądać. - puściła do niej oczko.
Dobrze było widać, że Leo nie odnajdywała się jeszcze w tej sytuacji.
Gdy Dorita już wychodziła, poszedłem za nią. Poprosiłem żeby jutro zapłaciła za sukienkę dla Leonor, a gdy tylko odzyskam pieniądze, oddam jej co do grosza. Odparła, ze nawet miała coś takiego w planach, bo zna moją sytuacje. Leo idzie ze mną, więc to mój obowiązek się tym zająć.

[Leonor]

   - To jak, kierunek dom? – zapytał, gdy wsiadaliśmy do jego samochodu.
   - Możesz mnie na chwilę podrzucić pod moje stare mieszkanie? – zapytałam niepewnie. – Chcę coś załatwić.
   - W porządku. To jedziemy. – odparł i odpalił silnik. Po drodze opowiedziałam mu co chcę zrobić. Pod budynkiem znów poprosiłam go żeby został w samochodzie. Wyszłam na górę i stanęłam przed drzwiami mieszkania. Mamo proszę, daj mi siłę by to jakoś rozegrać. Weszłam do środka.
   - Jest ojciec? – zapytałam Pilar, siedzącej przy kuchennym stole i palącej papierosa.
   - Śpi.
   - Długo?
   - Wrócił nad ranem. – odparła i przygasiła peta.
   - Jest popołudnie, więc się już wyspał. – rzuciłam i ruszyłam do jego sypialni. Akurat zwlekał się z łóżka, jęcząc i mamrocząc, że boli go głowa. Czyli normalka.
   - O! Leo! W końcu! Gdzieś ty się podziewała?! – spojrzał na mnie, a ja tylko rzuciłam mu pod nos zgodę dla Chino i długopis. – Co to? – zapytał zdezorientowany.
   - Już to miałeś raz w rękach, ale nie chciałeś podpisać. Jeżeli nie chcesz spieprzyć życia i marzeń swojemu synowi, więc to podpisz. – warknęłam.
   - Macie wrócić do domu, rozumiesz?! – wstał i podniósł głos.
   - Nie wrócimy! I wiesz przez kogo? Przez ciebie. – w tym momencie sama siebie nie poznawałam. Postawiłam się ojcu, krzycząc na niego.
   - Mówisz do swojego ojca, więc waż się ze słowami.
   - My już nie mamy ojca. Straciliśmy go wraz ze śmiercią mamy. Stoczyłeś się. – syknęłam, patrząc mu w oczy z wrogością. – Po prostu to podpisz i masz nas z głowy.
   - Nie jesteście pełnoletni, więc musicie wrócić tu.
   - Nic nie musimy! Za niecałe dwa tygodnie kończę osiemnaście lat i zabieram ci prawa do Chino! – mówiłam.
   - Nie możesz! – krzyknął i zamachnął się, ale w ostatnim momencie się zatrzymał.
   - No uderz! Przecież tak rozwiązujesz każdy problem z nami. – kiwnęłam głową.
   - Leonor!
   - Po prostu to podpisz. – powiedziałam łagodniej.
   - Co jeżeli nie? – zadrwił.
   - Chcesz mieć jeszcze grubszą kartotekę na policji? Urozmaiconą? Do rozbojów po pijaku i bójek chcesz żeby dopisali wieloletnie pobicia własnych dzieci? – zmrużyłam oczy. Widać było, że tak samo jak ja był cały nabuzowany złością. Wziął do ręki kartkę i przeczytał ją. Jeszcze raz spojrzał na mnie i nie wierzyłam w to co właśnie zrobił. Podpisał ją.
   - Dziękuję. – powiedziałam oschle, wzięłam kartkę i wyszłam z mieszkania. Na dole czekał na mnie Thiago, oparty o maskę swojego samochodu.
   - I jak? – zapytał, wbijając we mnie wzrok.
   - Mam ten podpis. – lekko się uśmiechnęłam.
   - Masz go, ale nie tryskasz radością.
   - Bo dziwnie się teraz czuję. Wydzierałam się na niego i groziłam, że pójdę z tym wszystkim na policję. – wzruszyłam ramionami.
   - Już dawno powinnaś.
   - Dobra, koniec tego! – podniosłam jedną dłoń. – Będę miała do ciebie jeszcze jedną prośbę.
   - Chcesz zawieść zgodę bratu? – zapytał z uśmiechem, a ja skinęłam głową. – Ale tym razem nie każ mi czekać w aucie.
   - Czyżbyś chciał poznać mojego brata i przyjaciółkę? – zapytałam zaczepnie.
   - Czemu nie? – mrugnął powieką i wsiedliśmy do jego samochodu. 
______________________________________
Jakoś tak nie czułam tego, pisząc ten rozdział, więc jest jaki jest... Następne powinny być lepsze, tak przynajmniej myślę :) 
Ps. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia dla Xaviego i Nurii ♥
 

Obserwatorzy

Layout by Blacky