sobota, 25 stycznia 2014

11. Wolność

[Leonor]

Leniwie podniosłam powieki i kilka razy zamrugałam by się obudzić. Spałam na wyciągniętej ręce Thiago, który leżał za mną, drugą dłoń trzymając na mojej talii. Na samą myśl o tym co się wydarzyło w nocy, mam gęsią skórkę na całym ciele. Gdy wczoraj rano mnie pocałował, panikowałam i nie wiedziałam co o tym myśleć... Później... Może te piwa i odrobina wina dodały mi odwagi? Oczywiście nie byłam pijana tak, by czegoś nie pamiętać! Siedzieliśmy na tarasie, obok siebie. W pewnym momencie byliśmy blisko i... I mnie pocałował, powiedział, że jestem niż inne, wyjątkowa. Pomimo wszystkiego, ufałam mu i wiedziałam jaki jest, jednak wiedziałam też, że przy nim nic mi się złego nie stanie. Już ratował mnie z opresji. Ostatnio był inny i doceniałam to. I ja sama czułam się przy nim inaczej niż na początku. Cholernie by mi go brakowało, gdybyśmy nagle zerwali znajomość. Stał się... Stał się chyba kimś dla mnie ważnym przez te dwa tygodnie spędzone z nim. Dopiero w sypialni dotarło do mnie co za chwilę mogło się tu wydarzyć. Mogłam mu się wyrwać i uciec do swojego pokoju, ale coś mnie przy nim trzymało. Oczywiście była to też ciekawość tego wszystkiego. Tak jak mój brat chciał posmakować odrobiny wódki, by dowiedzieć się co widzi w niej nasz ojciec, ja chyba chciałam to zrobić. Wiem, że jestem jeszcze młoda, dużo przede mną. Zawsze chciałam by była to zaufana i ważna dla mnie osoba, tak jak teraz Thiago, bo zależy mi na nim by odzyskał zaufanie rodziców i całkowicie się nie stoczył. Gdyby to teraz był ktoś inny, nie zgodziłabym się, ale to był właśnie Thiago.
  Całował każdy kawałeczek mojego ciała, a gdy już we mnie był, poczułam jak rozpadam się na kawałeczki. Bolało, ale później stawało się to przyjemne. Przede wszystkim tak jak obiecał, był cały czas ze mną i przy mnie.
  Obróciłam się delikatnie na plecy, z głową skierowaną do niego. Rozmierzwione włosy dodawały mu chłopięcego uroku. Wtedy zaczął się budzić. Otworzył oczy i po chwili lekko się uśmiechnął, całując delikatnie moje odsłonięte ramię.
   - Dzień dobry - szepnął, przytulając się do mnie.
   - Cześć - powiedziałam cicho i spojrzałam na niego niepewnie.
   - Wyspana? - zapytał, odgarniając delikatnie kosmyki włosów z mojego czoła.
   - Chyba tak - uśmiechnęłam się nieśmiało.
   - Leo? Coś nie tak? - zmarszczył brew. - Żał.. - zaczął mówić, ale ja lekko podparłam się na łokciach i zamknęłam mu usta pocałunkiem.
   - Nie żałuję, Thiago - powiedziałam, patrząc mu w oczy. - Ponieważ chyba ci ufam - szepnęłam. To było nie do wyjaśnienia, ale po prostu to czułam. Uśmiechnął się lekko.
   - Coś ty dziewczyno ze mną zrobiła? - zamruczał.
   - Nieświadomie, ale coś zrobiłam - uśmiechnęłam się niewinnie.
   - Leo, daj mi szansę. Nie chcę już udawać - mówił poważnie, a ja w tym momencie zrozumiałam sens tego wszystkiego. Mieliśmy umowę, ale to wszystko zaczęło się zmieniać. Teraz się z nim przespałam, a pamiętam, że gdy byłam młodsza to mówiłam sobie, że do niczego się nie będę śpieszyć. Teraz wszystko w mojej głowie kołuje wokół mojego brata i właśnie Thiago.
   - Nie wiem - szepnęłam. Nie byłam pewna niczego. Tak naprawdę to też się bałam. Nigdy nie miałam chłopaka, takiego prawdziwego. Teraz miałam udawanego i na dodatek poszłam z nim do łóżka. Super Leonor, jesteś wprost geniuszem!
   - Dla mnie to było ważne, to co stało się w nocy - delikatnie przesunął opuszkami palców po moim policzku. - Nie ukrywam faktu, że byłem już z dziewczynami, ale tym razem, po raz pierwszy coś to dla mnie znaczyło - dodał. - I to nie jest tanie hasło na podryw, które recytowałem im co rano. Chcę po prostu spróbować, co znaczy mieć stałą dziewczynę.
   - Mieszkam z tobą, jeszcze się nie zorientowałeś na czym to polega? - zaśmiałam się cicho, a on też się uśmiechnął.
   - Długie czekanie, zanim się wyszykujesz? - wyszczerzył się.
   - No wiesz?! - zmierzyłam go wzrokiem, uderzając lekko w ramię, po czym sama się zaczęłam śmiać. On również. Wtedy spojrzeliśmy na siebie, uspokajając się. Przybliżył się i delikatnie musnął moje wargi. Przerwał, czekając na moją odpowiedź. Położyłam dłoń na jego policzku, podparłam się na łokciu i oddałam pocałunek.

[Thiago]

 W drodze do domu rodziców zdążyłem uprzedzić Leo, że to nie będzie malutkie spotkanko, lecz uroczysty obiad, jak co roku. Gdzieżby miało zabraknąć większości rodziny oraz najbliższych przyjaciół ojca? Chociaż tyle, że będzie tam Tomas, Valeria, ze względu na to, że ojciec koleguje się z jej ojcem oraz Nathan, bo wujek Jose zawsze był najlepszym przyjacielem taty. W sumie jako jedyny w naszej paczce, od początku nie był świadomy, że akcja z Leo była podpuchą, teraz... Teraz nic nie jest udawane. Leonor wykręciła moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Raczej na dobre.
 Na miejscu wszyscy zaczęli się zachwycać moją PRAWDZIWĄ dziewczyną, szczególnie dziadkowie. Już po całej hecy z obiadkiem, pod wieczór, poszliśmy do wolnego pokoju: Leo, Valeria, ciocia, Tomas i ja. Rozmawialiśmy o całej sprawie, o dokumentach, którymi trzeba się będzie zająć i o tym, że Chino na ten czas powinien zamieszkać u mnie, z Leo. I tak też było. Następnego dnia, wieczorem Chino przyjechał do nas ze swoimi rzeczami, no i wtedy musieliśmy się mu przyznać do tego, że jesteśmy na serio razem. Dulce wtedy wyjechała z rodzicami na kilka dni do dziadków, z czego Leo nie była pocieszona. Chciała z nią porozmawiać. Wiadome, były przyjaciółkami, babskie pogaduszki i chyba nawet wiadomo o czym...
 W tygodniu mieliśmy dwie "niezapowiedziane" wizyty kobiety z opieki, która miała sprawdzić czy chłopakowi się tu krzywda nie dzieje. Rozmawialiśmy też z moją ciotką i wszystko było na dobrej drodze.
  Minął tydzień. W niedzielę wieczorem Leo chodziła niczym kłębek nerwów, a ja i jej brat ciągle próbowaliśmy ją uspokajać. Denerwowała się i wcale się jej nie dziwię. Na jej miejscu, gdybym miał walczyć z ojcem pijakiem i katem o Celię, walczyłbym o dobro siostry.
 W dzień rozprawy pojechaliśmy we trójkę do sądu. Wcześniej swoje zeznania składali Valeria i Tomas, ale to tylko była formalność. To oczywiste przecież, że Chino będzie o niebo lepiej z Leo niż ich ojcem i jego konkubiną.
 Przed salą ojciec próbował ich zagadywać i obiecywać, że się zmieni i tak dalej, ale widać było po Leo, że wcale mu nie wierzyła. Nawet go nie chciała słuchać. W sumie słusznie, ale niesłusznie się denerwowała, bo bez żadnych zahamowań sędzia zadecydował, że do Chino całkowite prawa, do momentu kończenia przez niego 18 lat, ma Leonor.
  Dzień przed naszym wspólnym wyjazdem na wakacje był po prostu magiczny. Byłem w klubie razem z kolegami, ale oczywiście nie na treningu, a na zorganizowanej sesji zdjęciowej. Gdy wychodziłem z dużego pomieszczenia, gdzie robiono mi zdjęcia, natchnąłem się na mojego ojca, wujka Andresa oraz prezydenta klubu. Grzecznie się przywitałem z całą trójką, podając im dłoń. Wymieniłem kilka zdań, po czym prezydent powiedział, że musi już uciekać do obowiązków.
   - Po wypoczynku widzimy się, podpisując nowy kontrakt - poklepał mnie po ramieniu i oddalił się, a ja spojrzałem pytająco na ojca i wujka.
   - Nowy kontrakt? - zdziwiłem się.
   - To nie chcesz dołączyć do mojego składu? - zaśmiał się Iniesta.
   - Po wakacjach podpisujesz nowy kontrakt z wyższą klauzulą, który dołącza cię do pierwszej drużyny - powiedział mój osobisty agent i przy okazji ojciec, a ja nadal w to nie wierzyłem. Kolejną niespodzianką tego dnia było to, że gdy wróciłem do domu ze wspaniałą wiadomością, okazało się, że przyszły wyniki konkursu, na który nauczyciel Leo wysłał je prace. Z całej Hiszpanii to właśnie ona dostała główną nagrodę. Dostanie stypendium i wyróżnienie, ale dopiero po rozpoczęciu roku szkolnego. Wieczorem to już w ogóle mogłem powiedzieć, że ten dzień był najlepszy. Ojciec przywiózł Celię do nas, bo z samego rana mieliśmy jechać na to lotnisko. Pomimo tamtego występu z papierosem, mi i Leo udało się go namówić na to by moja siostra poleciała z nami. Leo jeszcze dorzuciła fakt, że będzie pilnować swojego brata, więc z pilnowaniem Celi też nie będzie problemu. Zgodził się na to.
 Tak, więc gdy ją już przywiózł, miał mi jeszcze zostawić jakąś tam określoną kwotę na ten wyjazd. Posiedział chwilę z nami i po pół godzinie pożegnał się i kierował do wyjścia. Wstałem za nim i zatrzymałem go w korytarzu.
   - Tato, nie zapomniałeś o czymś?
   - A tak - zaśmiał się i sięgnął po coś do kieszeni marynarki. Wyjął z nich kluczyki do samochodów, które mi zabrał. - Nie chcę dalej bawić się w zabierania co twoje, bo masz swój rozum. Sam decydujesz o tym czy będziesz kontynuować to co teraz osiągnąłeś, czy wrócisz do tego co było wcześniej - powiedział i wyszedł, a ja stałem tam przez chwilę, jakby wmurowany w podłogę.
   - Wy to słyszeliście?! - zawołałem i podszedłem do progu salonu. Siedzieli uśmiechnięci i wpatrywali się we mnie. Leo wtedy podniosła się z kanapy, a ja od razu do niej podbiegłem i przytulając, uniosłem i okręciłem wokół osi. - Dziękuję - szepnąłem jej do ucha.
   - To ty na to zapracowałeś - uśmiechnęła się lekko i pocałowała mnie w policzek.

[Leonor]

  Na lotnisku pojawiliśmy się wcześniej, żeby tak nie wpaść na ostatnią chwilę. Oczywiście w domu od rana mieli ze mnie ubaw, bo wyszło na to, że boję się latać. Pierwszy raz mam wsiąść do samolotu i unieść się nad ziemią. Szczerze, przerażało mnie to. Chino też miał przecież lecieć po raz pierwszy, ale ten szedł na pewniaka i cwaniaka. Podczas drogi na lotnisko, Thiago i Celia próbowali mnie jakoś uspokoić. Trochę mi przeszło, ale nadal mam obawy co do tego środka transportu.
Na lotnisku brakowało tylko Kaia i Tomasa, ale i oni pojawili się zaraz po nas. Gdy siedzieliśmy już w dużym holu, czekając na pierwsze wezwanie na nasz lot, porwałam na bok moją przyjaciółkę. Wczoraj dopiero wróciła od swojej babci, więc nawet nie miałam kiedy z nią na spokojnie porozmawiać, a teraz mieliśmy czas. Usiadłyśmy na krzesełkach kawałek od reszty.
   - Jak było u babci? - uśmiechnęłam się do Dulce.
   - Jak zwykle, więc zamiast zrzucić coś na te wakacje, chyba nawet przybrałam - zaśmiała się. - A jak było tu? Prócz tego, że masz prawa do Chino.
   - Jestem z Thiago - powiedziałam.
   - No to wiem - skinęła głową.
   - Ale tak na serio... - dodałam ciszej.
   - Co?! I ja nic nie wiem? - zrobiła wielkie oczy.
   - Chciałam ci to powiedzieć osobiście, więc to nie moja wina, że babcia was tyle przetrzymywała - uśmiechnęłam się lekko.
   - Ale nawet Chino mi się nie wygadał!
   - Bo go o to poprosiłam - pokazałam jej język. - No i... - zacięłam się. - Byłam z nim.
   - Byłaś z nim? - uniosła brew, a po chwili jej mina mówiła już o tym, że zrozumiała sens i przesłankę tych słów. - Kiedy?! - wyszczerzyła się.
   - Ja wiem, że umówiłyśmy się, że zrobimy to mniej więcej w tym samym czasie, gdy już będziemy miały obie facetów... - mówiłam na jednym wdechu. - Po moich urodzinach - odpowiedziałam na jej pytanie.
   - No to ja już nie wnikam co się działo po tym jak wyszliśmy - uśmiechała się szeroko. - I w sumie... Z umowy się wywiązałyśmy - podrapała się po podbródku, a teraz z kolei ja otworzyłam szeroko oczy.
   - Ale że z moim bratem?!
   - No wiesz, tak jakby to mój chłopak od jakiegoś czasu - powiedziała ironicznie.
   - Nie miałam nic przeciwko, że mój brat spotyka się ze starszą dziewczyną, bo jesteś moją przyjaciółką, no ale... - jęknęłam. - To przecież jeszcze dziecko!
   - No to jest nad wyraz dojrzałym dzieckiem... - mruknęła pod nosem. - No przecież on w lutym skończył te swoje szesnaście lat, a i ja jeszcze nie miałam osiemnastych urodzin... - dodał. Obie nie miałyśmy zadowolonych min, ale po chwili spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy się śmiać. - To jaki jest? - Dulce poruszyła brwiami, a ja strzeliłam lekkiego buraka, na co ona tylko zagwizdała cicho.
   - Nie martw się, ja ciebie o to nie zapytam... Bleee, to mój brat - wzdrygnęłam się, a ona pokręciła głową. Wtedy usłyszeliśmy wezwanie na nasz lot. Zauważyłam jak Chino i Thiago wstają w jednym momencie i kierują się w naszą stronę. Złapali za nasze dłonie i całą grupką skierowaliśmy się do bramki.

***
Po tym rozdziale tylko jedno słowo nasuwa mi się tylko jedno słowo - PRZEPRASZAM. Ani trochę mi się on nie podoba, bo wszystko w nim 'biegnie', ale jakoś to musiałam przyśpieszyć. 
Jeszcze tylko jeden rozdział i epilog! 

Co jeszcze? 
Wszystkiego Najlepszego Xavi, nasz El Maestro
Oraz...
Witamy na świecie Manuelę Puyol Lorenzo ♥ #TarzanTatusiem #MocMoc

niedziela, 19 stycznia 2014

10. Wszystkiego Najlepszego

[Leonor]

  To wszystko od początku wydawało mi się cudaczne i śmieszne. Ludzie, których znam od praktycznie dwóch tygodni stali się moimi przyjaciółmi. Troszczą się o mnie jakby znali mnie od dziecka. Jest lepiej niż u ojca i jego żony. O czym ja myślę? Nie ma nawet porównania. Nigdy tam nie wrócę. Dziś kończę osiemnaście lat, a jutro mam rozmawiać z mamą Tomasa, prawniczką, która pomoże mi z Chino.
  Z samego rana Thiago i Tomas, któremu Lionel powierzył pieniądze z konta jego syna, z których miał przygotować dzisiejsze przyjęcie, pojechali na zakupy. Wrócili po dwóch godzinach z ogromnymi workami. Vallejos od razu uciekł, bo Valeria po niego zadzwoniła. Pożegnałam się z nim, podziękowałam i wróciłam do kuchni, gdzie Thiago zabierał się za rozpakowywanie zakupów.
   - Nie za dużo tego? - zapytałam, wskazując na reklamówki z alkoholem.
   - Na mnie się nie patrz - zaśmiał się, unosząc ręce ku górze. - Po tych półkach akurat buszował Tomas - uśmiechnął się do mnie. - I nie martw się, będę grzeczny - dodał.
   - Thiago... - westchnęłam i oparłam się o blat kuchennego blatu. On wtedy odłożył rzeczy, które miał w dłoniach i przybliżył się.
   - Już postanowiłem, nie będę dziś pił - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Był spokojny, a jego oczy mówiły o tym, że nie kłamie. - Dziś wieczorem będzie tak jak ty będziesz chciała, bo to twoje święto - mówił. Stał już przede mną, opierając dłonie o blat po obu moich stronach. - Dobrze by było gdybyś dobrze ten czas zapamiętała, prawda? - uśmiechnął się lekko, a ja poczułam coś dziwnego. Zaczęłam się peszyć, ręce mi się pociły, a w brzuchu... Wystarczy po prostu powiedzieć, że to wszystko było dziwne...
   - Ja chciałam wam też podziękować za to ile dla mnie robicie, bo przecież to dużo - zmieniłam temat.
   - My wszyscy jesteśmy tu taką małą rodziną, a w ostatnim czasie dołączyłaś do niej ty, w jakimś stopniu Dulce oraz twój brat - uśmiechnął się. Zrobiłam to samo i wtedy nastała głupia cisza. Spuściłam wzrok, a po chwili poczułam jak Thiago łapie mój podbródek i ciągle lekko do góry. Spojrzałam mu w oczy lekko przerażona, a ten przybliżył swoją twarz do mojej. W duchu zaczęłam panikować, a ten pochylił się i delikatnie musnął moje usta. Automatycznie poczułam przyjemne ciepło, które rozchodziło się od ust po całą mnie. Jego dłoń powędrowała na moją talię. Całowałam się po raz pierwszy w życiu i to jeszcze ze swoim udawanym chłopakiem! Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi i kogoś, kto wpada do kuchni. Messi automatycznie zrobił krok do tyłu. Wtedy zauważyliśmy w progu podenerwowaną Celię.
   - W sumie to dobrze, że nie przyszłam pięć minut później, bo nie wiem co bym tu zastała - przewróciła oczami i usiadła na krześle przy stole. Nic by nie zobaczyła, bo do niczego by nie doszło!
   - Tak może "cześć" na początek? - mruknął do niej jej brat i oparł się o blat tuż obok mnie. - Stało się coś?
   - Tak, stało! - zawołała. - Musisz porozmawiać z rodzicami, błagam! - spojrzała na Thiago.
   - Celia broi, czyli zawsze przylatuje do mnie - przewrócił oczami. 
   - Ojciec powiedział, że nie jadę z wami na te wakacje!
   - Ale co się stało? - zapytałam.
   - Bo... - westchnęła ciężko. - Po zakończeniu roku, wyszliśmy ze znajomymi ze szkoły i... I skąd mogłam wiedzieć, że ojcu zachce się po mnie przyjeżdżać?! - uniosła głos. - Mieliśmy jednego papierosa na sześć osób i nieszczęśliwy traf sprawił, że ojciec podjechał wtedy, gdy ja go miałam w ręce...
   - Celia! - Thiago zrobił wielkie oczy. - Zaraz dostaniesz po tych rękach! Żeby mi to było ostatni raz! - chyba po raz pierwszy widziałam, żeby młody Messi tak reagował.
   - A ty?! - odwarknęła mu.
   - Ja to inna sprawa, a poza tym, ojciec mnie wtedy raz razu nie przyłapał! I byłem odrobinę starszy od ciebie!
   - A porozmawiasz z nim? - skrzywiła się, a Thiago westchnął.
   - No porozmawiam... Będziesz wieczorem?
   - Zobaczymy w jakim tata będzie humorze - odpowiedziała. - I wiesz, że bardzo chciałabym z wami jechać, bo raczej nie rajcują mnie już wakacje w Rosario u dziadków.
   - To jutro z nim porozmawiam po obiedzie, okej? - zapytał, a ona pokiwał głową.

   Wieczorem okazało się, że jednak Celia dziś już nie przyjdzie. Zadzwoniła do mnie z życzeniami i zakomunikował, że ma dla mnie prezent, ale dostanę go dopiero jutro.
Zabawa rozpoczęła się, kiedy wszyscy byli już na miejscu. To jest; Lia, Valeria, Dorita, Dulce, Milan, Tomas, Nathan, Chino oraz Kai. Wszyscy siedzieliśmy w salonie, dobrze się bawiąc. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, słuchaliśmy muzyki, tańczyliśmy, a nawet graliśmy w kalambury. To co powiedział mi rano Thiago, okazał się prawdą. W ogóle nie pił. Ani wódki, ani piwa. Po prostu siedział obok mnie, obejmując mnie ramieniem. Na dzień dobry wmusili we mnie kieliszek wódki, a teraz po woli delektuję się owocowym piwem. Jak na mnie, na początek całkowicie wystarczy.
  W pewnym momencie wyszłam by dosypać do miski chipsów. Gdy wróciłam, wtedy Kai akurat miał w ręce butelkę.
   - Dobra, to komu ja mam teraz polać? - zapytał bramkarz. - Może solenizantce? - wyszczerzył się do mnie.
   - Nie, ja dziękuję - uśmiechnęłam się lekko do niego. - Mam swoje - wskazałam na butelkę piwa.
   - To może brat solenizantki? - zaproponował, patrząc na Chino. No pewnie, on był chętny.
   - Nie pozwalam - mruknęłam. Mój brat ma dopiero szesnaście lat, a ja swój pierwszy alkohol, czyli wino razem z Thiago, wypiłam kilka dni przed swoją osiemnastką!
   - Dzisiaj ma odgórne pozwolenie na jeden kieliszek - zaśmiał się Milan, który dziś miał też w ręce piwo. Muszę przyznać, że też był cholernie wytrwały w swoim postanowieniu.
   - No ej! - zawołałam, gdy Valdes napełniał kieliszek.
   - Siostrzyczka się odwróci. Czego oczy nie widzą... No i wiecie co dalej - zaśmiał się Pinto, a wtedy Thiago wstał i odwrócił mnie tyłem do stolika, mocno do siebie przytulając. Znów dziś poczułam jego perfumy. Odwróciłam się wtedy, kiedy Chino odstawiał kieliszek na stół, krzywiąc się. Pogroziłam mu palcem i usiadłam na swoim miejscu.

[Thiago]

  Wszystko chyba wyszło dobrze. Leo tylko raz się zezłościła, gdy jej młodszy brat wlał w siebie kieliszek wódki, ale chyba lepiej niech spróbuje raz, ni żeby później z ciekawości próbował gdzie popadnie. W sumie to zaczynam mówić i myśleć jak mój ojciec... Za chwilę będę wszystkim prawić kazania, jak dziś rano własnej siostrze! Zauważyłem swój błąd i raczej nie chcę by Celia również go popełniała. 
 Było blisko północy kiedy wszyscy już się ulotnili. Musiałem przyznać, że byłem dumny z Kaia, bo tak bardzo się nie spił. No chyba, że planował kontynuacje imprezy gdzie indziej... Wtedy już przestanę być dumny ze swojego przyjaciela. Ale przede wszystkim byłem dumny z siebie. Powiedziałem, że ani kropelki i tak było! Dla Leonor.
 Razem z Leo posprzątaliśmy z grubsza, by mieć mniej na rano. Później, z racji, że nie chciało mi się jeszcze spać, wyszedłem na taras i usiadłem na ławeczce pod ścianą. Patrzyłem po prostu w ciemne niebo lub przed siebie, słysząc szum fal morza w oddali.
 W pewnym momencie w progu stanęła Leo, a ja spojrzałem na nią i lekko się uśmiechnąłem. 
   - Myślałem, że poszłaś spać - powiedziałem cicho, przesuwając się odrobinę, robiąc jej miejsce.
   - Nie jestem jeszcze śpiąca - pokręciła głową i zbliżyła się, wyciągając zza siebie butelkę wina i dwa kieliszki. - Pan, panie Messi, dziś nawet nie wypił za moje zdrowie - zaśmiała się i usiadła. 
   - Ponieważ coś obiecałem - puściłem do niej oczko. 
   - Ale właśnie minęła północ - podała mi wino, bym je otworzył. - Nie żebym cię namawiała, ale po prostu chcę z tobą napić się po lampce wina. 
   - Chyba mnie przekonałaś - zacząłem odkorkowywać butelkę. Odłożyłem korkociąg i korek na stolik i nalałem czerwony płyn do obu kieliszków. Odstawiłem butelkę i wtedy Leo podała mi jeden kieliszek. - No w takim razie, za twoje zdrowie, Leo - skinąłem głową i lekko uderzyłem szkło od szkło. Upiliśmy po łyku i wygodnie usiedliśmy na ławeczce. - Bardzo zła za Chino? - zapytałem. 
   - Teraz już nie - westchnęła. - Po prostu widzę co to robi z ludźmi, a on spróbował i później w kuchni powiedział, że sam nie wie co w tym takiego widzi ojciec, że pije ją litrami. 
   - Mądry chłopak - zauważyłem. 
   - Zawsze taki był, a poza tym on sam wie, że jeżeli chce zostać sportowcem to ma się pilnować. 
   - Spokojnie, mu już się nim zajmiemy - zaśmiałem się. 
   - I chyba tego się obawiam - spojrzała na mnie niepewnie. 
   - No hej! Dziś udowodniłem, że mogę nie pić, tak? - oburzyłem się. 
   - I tym dajesz mi powód do tego by być z ciebie dumna! 
   - Serio? Jesteś ze mnie dumna? - uśmiechnąłem się lekko, patrząc na nią, a ta jakby się lekko zarumieniła. Zdołałem to zauważyć pomimo lekkiego światła lampki zewnętrznej. 
   - Chyba tak - szepnęła, spuszczając wzrok. Po chwili upiła trochę wina. - A ty? Jak się dziś bawiłeś? - zapytała nagle, rozluźniając atmosferę. Dalej szło już lepiej. Śmialiśmy się i dogryzaliśy słownie. W pewnym momencie położyła głowę na moim ramieniu, a ja spojrzałam w dół, na jej twarz. Ona wtedy spojrzała ku górze i nasze spojrzenia się spotkały. Tak samo jak rano, gdy ją pocałowałem. Poczułem się tak samo. I znów naszła mnie wilka ochota by to zrobić. Czułem się wtedy jakbym całował dziewczynę po raz pierwszy. Nawet nie rozumiałem dlaczego właśnie ona tak na mnie działa... Tylko jeszcze sęk w tym, że nie wiedziałem co ona czuła. Cholera, a teraz właśnie wyobrażają mi się takie dwie postacie - Tomas pod postacią aniołka, który wmawia mi, że się zakochałem i drugi - diabełek Kai, który się ze mnie śmieje. 
 Zbliżyłem lekko głowę do niej. Zanim dotknąłem ustami jej wargi, poczułem jak zadrżała, ale odwzajemniła pocałunek. Odsunąłem się i jeszcze raz na nią spojrzałem. 
   - Dlaczego to robisz? - wyszeptała, nie odwracając wzroku. 
   - Bo nie wiem czy chcę żebyś dalej udawała moją dziewczynę - mruknąłem i delikatnie musnąłem kąciki jej ust. - Bo nie spotkałem jeszcze takiej dziewczyny jak ty, Leo - mówiłem, ale sam nie wiedziałem skąd to się brało. Zrobił się ze mnie cholerny romantyk!
   - To znaczy? 
   - To znaczy... - zacząłem, ale znów ją pocałowałem. Teraz zachłanniej. Objąłem ją w talii. Była taka drobna! Oboje wstaliśmy, ciągle się całując. Uniosłem ją do góry, bardzo wolnym krokiem kierując się do domu. Ani ja, ani ona nie zaprzestawała pocałunkom. Nogi same prowadziły mnie na górę, a później do sypialni. Bliżej była moja, więc tam weszliśmy. W końcu na drodze stanęło nam moje duże łóżko, na które opadliśmy. Jak matkę kocham, jeżeli ona zaraz nie zdzieli mnie po twarzy to będzie za późno. Jednak nic się nie działo. Całowałem jej twarz, szyję, obojczyk. Ona w pewnym momencie podciągnęła mi koszulkę do góry, więc zdjąłem ją z siebie całkowicie. W jednej chwili pomyślałem, że to sen, ale jednak nie. To na serio się działo. Zacząłem po woli rozpinać maleńkie guziczki jej bluzki, a później... Później już wszystko poszło po kolei. Mieliśmy na sobie tylko już samą bieliznę, kiedy sięgnąłem do szuflady swojej szafki nocnej. Przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? Zapytałem czy tego chce. Chyba po raz pierwszy w życiu tak bardzo zależy mi na szczerej decyzji jakiejś dziewczyny. W końcu to była jej decyzja. Jeżeli odpowiedziałaby nie, o wszystkim byśmy zapomnieli. Ta jednak powiedziała cicho, że jest pewna. W ostatnim momencie zapytała jeszcze czy będzie bolało. Złapałem ją wtedy mocno za dłoń i przysunąłem do jej ucha, cicho szepcząc, że jestem tu z nią. 
 Nie wiem czym zasłużyłem sobie, ale mi zaufała. Zaufała gościowi, który najpierw na nią nakrzyczał, że o mało jej nie przejechał, później jakby nie patrzeć to ją odwiozłem, a dalej przywaliłem jej ojcu... Później litością wymusiłem by zagrała moją dziewczynę, zostawiłem na pokazie... Spiłem winem i namawiałem do kłamstwa... Teraz po prostu z nią byłem. I to nie był kolejny ostry raz z jakąś przypadkową laską, a... Pamiętam jedną z tych uświadamiających rozmów z ojcem. Miałem pewnie siedemnaście albo osiemnaście lat. Powiedział, że o wyjątkową kobietę trzeba zadbać. Teraz zrozumiałem tego sens. Obchodziłem się z Leonor niczym z porcelanową laleczką, o którą bałem się by nie spadła i się nie zbiła. Kurwa, Tomas miał rację! Tylko zakochany człowiek może myśleć o takich bzdetach!

***
Tralalalala, no i takie rzeczy się tu dzieją! 
Chcę od razu uprzedzić, że będzie tutaj jeszcze tylko dwa rozdziały i epilog, ponieważ wypaliłam się co do tego bloga i opowiadania. W tych rozdziałach, w małej kapsułce znajdzie się to co miałam długo rozpisywać. Jednak już nie dam rady, niestety. Chociaż wolę tak zamknąć sprawę, niż pozostawić go tak lub usunąć :)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

9. Paparazzi

[Leonor]

   Wydarzenie, które miało miejsce na wczorajszym, ostatnim w tym sezonie meczu Barcelony B, dosłownie wstrząsnęło wszystkim, co dla mnie osobiście było wielkim szokiem. Zaraz po meczu, gdy Thiago dołączył do nas, obstąpili go panowie, a do mnie lekko się uśmiechnął. Nie wróciłam z nim do domu, podwieźli mnie Milan z Lią. Thiago powiedział, że musi coś załatwić ważnego. Nie powiedział co, ale widać było, że Milan i Tomas byli wtajemniczeni! Messi wrócił do domu późno, nie spałam, leżałam w swoim łóżku i nasłuchiwałam. Wyszedł na górę i zapukał cicho do moich drzwi. Nie zareagowałam. Nie wiem dlaczego, ale po prostu udałam, że śpię. Mogę się założyć, że chciał mówić o tym golu, a mnie to peszyło... Zawsze peszyły mnie tematy związane z wielkimi miłościami, chodzeniem i tak dalej. Może dlatego, że sama nigdy tego nie doznałam? Słyszał jak otwiera drzwi.
   - Leo, śpisz? - szepnął. Nie odpowiedziałam, a ten zamiast zrobić w tył zwrot, to wszedł! Przystanął przy łóżku i po chwili poczułam jego usta na moim czole. - Śpij dobrze - szepnął i tak po prostu wyszedł. Ja już kompletnie nie wiedziałam czy on nadal gra, czy blefuje. Totalny mętlik.
   Rano, gdy wychodziłam do szkoły, Thiago jeszcze spał, na szczęście, ale za to w Internecie szalały informacje o golu młodego Messiego, o dedykacji dla jego nowej zdobyczy, a nawet zdjęcia z tamtego pokazu, dzięki których wiedzieli jak wyglądam...
  Jeszcze większe halo rozpoczęło się gdy tylko przekroczyłam próg szkoły. Dziewczyny na korytarzach odrywały wzrok od plotkarskich magazynów tylko wtedy kiedy przechodziłam ja, a chłopcy też szeptali między sobą. Chciałam tylko dojść do swojej klasy i sprawdzić czy Dulce też już jest! I była. Gdy mnie zobaczyła, od razu pociągnęła mnie na drugą stronę korytarza.
   - Dziewczyno, ty od dzisiaj jesteś bardziej sławna w tej szkole od Diany i jej przydupasek! - otworzyła szeroko oczy. Diana była uważana tu za najlepszą i najpiękniejszą laską w szkole, a na dodatek była jakoś spokrewniona z dyrektorem, czyli norma, jak wszędzie.
   - Przestań! Wszyscy się na mnie gapią! - jęknęłam.
   - No to właśnie mówię! Już się mnie kilka pytało czy to prawda, że ty jesteś z Thiago!
   - I co odpowiadałaś? - zmarszczyłam brew.
   - Że to nie ich interes - wzruszyła ramionami i wtedy rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Nawet gdy nauczycielka wpuszczała nas do sali, dziwnie się na mnie patrzyła. No pięknie! Wprost idealnie!

  Na szczęście udało mi się przeboleć te siedem godzin w szkole, wśród szeptów chłopaków i zazdrości niektórych dziewczyn, bo przecież Thiago uchodził za bożyszcze nastolatek!
Pożegnałam się z przyjaciółką i ruszyłam w swoim kierunku. Nie, nie wracałam do domu. Jeszcze nie. Chciałam zawitać w jedno miejsce, gdzie chciałam się poradzić, wyżalić... Po drodze napotkałam kobietę, która sprzedawała bukiety kwiatów. Kupiłam dwa skromne, ale bardzo ładne bukiety. Zapłaciłam kobiecie i odwracając się, poczułam, że na kogoś wpadam.
   - Przepraszam! - pisnęłam przestraszona i dopiero po chwili zauważyłam kim była ta osoba. - Dzień dobry - skinęłam głową.
   - Witaj, Leo - uśmiechnął się. - Miłe spotkanie - dodał i spojrzał na moje kwiaty. - Do przystrojenia domu?
   - Nie - pokręciłam głową z lekkim uśmiechem i zauważyłam właśnie, że obok przechodzi właśnie Diana ze swoimi dwiema towarzyszkami. Patrzyły się jakby co najmniej króla i królową zobaczyli! Cudnie, cudnie, cudnie... Szkoła już huczy, że chodzę z młodym Messim, a teraz jeszcze dojdzie fakt, że po lekcjach spotkam się z jego ojcem! - Mam zamiar iść na cmentarz, do mamy - wytłumaczyłam, a Lionel sprawiał wrażenie jakby się zamyślił.
   - A mógłbym ci potowarzyszyć? - zapytał. To było dziwne, ale się zgodziłam. Cmentarz był niedaleko, więc zaproponowałam spacer. Gdy tylko przekroczyliśmy bramę, od razu skręciłam w pierwszą alejkę, gdzie pozostawiłam jeden bukiet na grobie moich dziadków. Nie miałam okazji ich poznać, bo zmarli jeszcze zanim się urodziłam, ale mama wiele o nich opowiadała. Poszłam dalej, a pan Lionel za mną. Dotarłam do grobu mamy i włożyłam kwiaty do kamiennego wazonu.
   - Cześć, mamo. Zobacz kogo ci dziś przyprowadziłam - zaśmiałam się i spojrzałam na Argentyńczyka. Również się uśmiechnął. - Pewnie tam teraz skaczesz ze szczęścia - dorzuciłam.
   - A raczej jest dumna z ciebie, bo spełniasz jej marzenia.
   - Myśli pan? - spojrzałam na niego, a on pokiwał głową.
   - Zawsze rodzice są dumni ze swoich dzieci. Na przykład ja i Antonella, cały czas jesteśmy dumni z Thiago i Celii, czasem mniej, czasem bardziej. Taka już rola rodziców. W przyszłości się przekonasz, oczywiście życzę ci tego. - mówił. - Jestem tu, bo chciałem z tobą porozmawiać, a nadarzyła się okazja, bo nie ma tu mojego syna. Leo, chciałem ci podziękować, również w imieniu mojej żony. Naprostowałaś nieco Thiago i za to jesteśmy ci wdzięczni - powiedział, a ja w tym momencie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. To miała być przecież tylko podpucha, teatrzyk, by Thiago odzyskał od ojca swoje pieniądze.
   - Nie wiem czy to jest moja zasługa - powiedziałam cicho.
   - Może to nie wygląda, ale znam swojego syna lepiej niż komukolwiek się wydaje. Kieruje nim też to, że postawiłem mu warunek, ale bez twojej pomocy by zapewne nie wytrzymał - pokręcił głową. Miał rację, znał swojego syna i to nawet dobrze! W końcu Thiago raz uległ namową Valdesa i w tajemnicy się zabawiał, chociaż później ze skruszoną miną obiecywał mi, że już nigdy więcej. Tutaj już każdy każdego zaczynał wkręcać... 
   - Dzięki niemu udało mi się wyrwać z domu ojca, a nawet obronił mnie przed nim - westchnęłam.
   - Czyli mój syn lubi też zgrywać bohatera? - zaśmiał się.
   - A pan w jego wieku nie lubił go zgrywać? - spojrzałam rozbawiona na niego.
   - Nadal lubię - palnął i oboje się roześmialiśmy. - No dobrze, Leo. Dziękuję za rozmowę. Jeżeli chcesz, mogę cię odwieźć.
   - Ja również dziękuję, ale jeszcze tu posiedzę. - uśmiechnęłam się lekko, a on wstał. Uścisnął moją dłoń i spojrzał na nagrobek.
   - A pani gratuluję córki, bo to naprawdę dobra dziewczyna, która wytrzymuje z moim synem - powiedział, posłał mi jeszcze lekki uśmiech i ruszył do wyjścia. Odprowadziłam go wzrokiem i oparłam głowę na rękach.
   - No widzisz, mamo... I co ja mam teraz zrobić? Brnąć w to dalej, wiedzieć, że prawdopodobnie chłopak, który udaje przed rodzicami coś do mnie czuje?

[Thiago]

  Siedziałem w salonie razem z Tomasem i Valerią i czekaliśmy na Leo, która miała wrócić ze szkoły. Mieliśmy dla niej sporo dobrych wieści. Byłem zadowolony, że to akurat ona gra moją dziewczynę, bo ojciec miękł coraz bardziej i łapał haczyk. Mam tylko nadzieję, że nie okaże się sprytniejszy od nas i będzie to ciągnął jeszcze z roku, bo wtedy Leo by mnie chyba poćwiartowała. Wtem usłyszeliśmy otwierające się drzwi, a do domu weszła Leonor.
   - Jestem! - zawołała i pojawiła się w salonie. - O, cześć! Zobaczyłam samochód na podjeździe - uśmiechnęła się do Valerii i Tomasa, po czym usiadła obok mnie, nawet na mnie nie patrząc. Znów coś sknociłem? Co jest?!
   - Od której dobrej wiadomości mamy zacząć? - wyszczerzyła się Iniesta.
   - A ile ich jest? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
   - Aż trzy! - odparł zadowolony Tomi. - Pierwsza to taka, że w piątek spotykamy się tu wszyscy na twojej osiemnastce.
   - A druga, że jedziemy, również wszyscy, na wspólne wakacje! - odparła Valeria.
   - Rozmawiałem z ojcem, sam opłaci z mojego konta wakacje dla mnie, dla ciebie, twojego brata i Dulce, ale pod warunkiem, że zabieramy też Celię.
   - Tylko musimy wybrać, Ibiza, Mallorca czy może jeszcze coś innego? - mówiła Val.
   - Zaraz, może po woli... - nie mogła się połapać. - Po pierwsze, Thiago coś wspominał żebyśmy się w piątek spotkali z okazji moich urodzin, ale wspólne wakacje? Po drugie, nawet jeżeli to jest problem z Chino, bo nie jest pełnoletni i by wyjechać potrzebuje zgody opiekuna, na co ojciec na pewno nie pójdzie... - pokręciła głową.
   - No i tu zaczyna się ta trzecia wiadomość - powiedział pewnie Vallejos. - Moja mama jest prawniczką, jedną z najlepszych. Ma takie sprawy w małym paluszku. Już o wszystkim wie i zajmie się tym. Pomoże. W sobotę z nią porozmawiasz, bo będzie na urodzinach wujka. W poniedziałek od razu wszystko rozpoczniecie, dzięki znajomościom mamy w tydzień się wyrobicie, a w następnym tygodniu lecimy odpocząć! - klasnął w dłonie. - Słońce, plaża, drinki z palemką, zabawy do białego rana - marzył chłopak, a wtedy rozbrzmiał telefon blondynki, która dostała SMS.
   - Dobra marzycielu, obiecałeś, że mnie podrzucisz do kancelarii! - uderzyła go w ramię. - Zaczynam staż w hiszpańskiej kancelarii prawniczej jego matki! - powiedziała do Leonor.
   - Ale przecież możesz się troszeczkę spóźnić, bo mi tu się dobrze siedzi - wyszczerzył się. - Jimena mnie lubi, uśmiechnę się i nic sobie nie zrobi, że się spóźniłaś na pierwsze spotkanie w sprawie pracy tam.
   - Głupi jesteś! - spiorunowała go wzrokiem. - Wstawaj, idziemy!
   - No, dobra! - wstał i podszedł do Leo, całując ją w czoło. - Thiago ci jeszcze wszystko opowie - dopowiedział, po czym podał mi dłoń, a Valeria w tym czsie ucałowała policzek Leo i później mój. Wyszli, a ja i Olivera pozostaliśmy sami.
   - Co się dzieje? - zapytałem, patrząc na nią.
   - A co ma się dziać? - odparła, ale jej wzrok był utkwiony w podłodze.
   - Leo - mruknąłem. - Po prostu mi powiedz.
   - Nic - zamyśliła się i po chwili spojrzała na mnie. - Gol... - szepnęła.
   - Gol? Tak, był zadedykowany dla ciebie - odparłem pewnie z uśmiechem. - W ramach podziękowań za to, że nadal tu ze mną wytrzymujesz i z okazji twoich urodzin - mówiłem.
   - Nie musiałeś - zmarszczyła czoło.
   - Wiem - zaśmiałem się, a ona spojrzała na mnie. - Ale chciałem - dodałem.
   - Dziękuję, ale też za to ile dla mnie robicie.
   - Powiedzmy, że pomagamy sobie na wzajem. Nie ma o czym mówić - puściłem do niej oczko. - Więc wiesz już co cię czeka na tym weekendzie?
   - W piątek impreza tu, a w sobotę znów wizyta u twoich rodziców?
   - W obecności całej rodziny - skinąłem głową, a ta zrobiła przerażoną minę. - Nie martw się, będzie dobrze! - położyłem dłoń na jej ramieniu, a ta pokiwała głową.
   - Thiago, mogę o coś zapytać? - mruknęła po chwili.
   - Jasne, pytaj o co zechcesz.
   - Chodzi o Kaia. Dlaczego wczoraj nie bronił? - przymrużyła powieki, a ja ciężko westchnąłem.
   - Ale obiecaj, że nikomu ani mru, mru, dobrze? - spojrzałem na nią, a ta pokiwała głową. Wiedziałem, że mogłem jej zaufać. Nawet czasem bardziej niż sobie.

[Leonor] 

 Następny dzień w szkole. Muszę przyznać, że się troszeczkę uspokoiło, a przynajmniej miałam takie wrażenie do ostatniej przerw, kiedy to nie podeszła do mnie jedna dziewczyna z równoległej klasy. Niewysoka, długie, ciemne włosy i ciągle nosiła kujonki w czarnych oprawkach. Na początku nie wiedziałam o co jej może chodzić, ale... Tak, teraźniejszy temat tabu: "Thiago Messi!"Chciała zadać mi kilka pytań do szkolnej gazetki, niby taki mini wywiad. Mnie wcięło i pewnie stałabym tam dalej, jak to ciele, gdyby nie Dulce, która zareagowała od razu, odciągając mnie od niej. 
   - Przebolej jeszcze angielski, a później zabieram cię na dobrą kawę! - powiedziała. I nie miałam wyjścia... Przesiedziałam na nudnym angielskim i później szybko ulotniłyśmy się ze szkoły. Przyjaciółka zaciągnęła mnie do kawiarni i zamówiła dwie cappuccino i po pucharku lodów dla nas. 
   - Wiesz co sobie wszyscy umyślili? - zaczęłam. 
   - Wszyscy, to znaczy? - spojrzała na mnie pytająco, po czym zatopiła łyżeczkę w górze lodowego deseru. 
   - W sensie Thiago i reszta ferajny - przewróciłam oczami. - Wspólne wakacje, zabierają mnie, ciebie i Chino! 
   - Żartujesz?! - wyszczerzyła się. - Ej, to jest świetne! Ale... - zamyśliła się. 
   - Jeżeli chodzi o mojego brata, to podobno już nawet mam adwokata, wyobraź sobie! Mamę Tomasa! Oni są niemożliwi! Chcą to załatwić wszystko w jeden tydzień, dasz wiarę? 
   - No wiesz... - kiwnęła głową. - Nazwisko Messi zobowiązuje - zachichotała. - Więc się ciesz! I gotuj na wspólne wakacje! A już myślałam, że przesiedzę je w domu! 
   - Jak na razie to w piątek przychodzicie do domu Thiago - spojrzałam na nią. - Chcą mi zrobić osiemnastkę! 
   - Wiesz co? Ja ci nakopię do tego chudego zadka, wiesz? - uniosła się. - Oni tak na ciebie chuchają i dmuchają, a ty jeszcze kręcisz nosem - westchnęła. 
   - No, bo to takie dziwne - skrzywiłam się. - I jeszcze ostatnio Thiago jest taki dziwny...
   - Nie jest dziwny, Leo! Może faktycznie stałaś się tą dobrą wróżką i go zmieniłaś? - uśmiechnęła się. - Z resztą, poczekamy, zobaczymy - puściła do mnie oczko.

***
Półtora miesiąca  pomiędzy rozdziałami, ale w końcu się pojawił :)
Spóźnione, ale...
WITAMY NA ŚWIECIE SYNKA IKERA - MARTIN CASILLAS CARBONERO ♥

Obserwatorzy

Layout by Blacky