środa, 12 lutego 2014

13. Mała Culé

  Ani razu nie pożałowała swojej ostatecznej decyzji. Nie chciała się wtedy odwracać, ale... Jednak to zrobiła. Zobaczyła jak stoi w tamtym miejscu z miną zbitego psa, z nadzieją... Spojrzała niepewnie, jakby od tego spojrzenia i decyzji miało zależeć wszystko - jej życie i przyszłość. Powiedział, że ją kocha. Tonem, który zawsze uważała za szczery u niego. Tak trudno było się jej przyznać przed samą sobą, że też go kochała. Pomimo wszystkiego, nadal coś do niego czuła. Teraz musiała zrobić krok w jedną stronę. Do furtki - żeby wszystko przekreślić i do niego, by dać mu szansę. Co zrobiła? 
   - Pieprzyć to wszystko - jęknęła sama do siebie. - Zrozum Thiago, mam cię dość! - ruszyła pewnym krokiem w jego stronę. - Mam się dosyć jak jeszcze nikogo innego! - stanęła centralnie naprzeciw niego, patrząc mu w oczy. - I nigdy nie chcę przestać mieć cię dosyć - szepnęła po czym wspięła się na palcach i delikatnie musnęła jego wargi. Mógł w tym momencie skakać do samego nieba, bo taki kretyn jak on, jednak dostał szansę od niej. Delikatnie objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. 
  Teraz, opatuleni w ciepłe kurtki, stali razem przy grobie jej matki. Od tamtych urodzin młodego Valdesa minęło już pięć lat. On - dwudziestosześcioletni piłkarz z jedną złotą piłką na koncie, dwoma złotymi butami i dwiema statuetkami najlepszego zawodnika sezonu. Co prawda, nie powtórzył w tak młodym wieku rekordu swojego ojca, ale i tak był zadowolony ze swojego życia. Ona - dwudziestotrzyletnia dziewczyna, która już zilustrowała kilka książek z opowiadaniami dla dzieci. Robi po prostu to co lubi. 
 Stał za nią i obejmował w pasie. Był grudzień. Dzień przed świętami Bożonarodzeniowymi, ale wokół nie było ani garstki śniegu. Thiago delikatnie gładził zaokrąglony brzuch swojej przyszłej żony poprzez jej kurtkę. Gdy dowiedział się o ciąży Leo, był szczęśliwy, ale zaraz potem zaczął rozmyślać nad tym czy aby będzie z niego dobry ojciec. Leonor od razu ganiła go za to, powtarzając że będzie najwspanialszym ojcem na świecie. 
   - Mamo, będziesz miała wnuczkę - uśmiechnęła się lekko dziewczyna. - I będzie najpiękniejszą dziewczynką na świecie. 
   - Po mamusi - dopowiedział Thiago i ucałował ją w policzek. - Będzie małą córeczką tatusia, moją małą culé. 
   - Masz szczęście, że ja też kibicuję - zachichotała i spojrzała na zegarek na swojej ręce. - Będziemy już uciekać, bo się spóźnimy - powiedziała, patrząc na fotografię na tablicy. - Wesołych Świąt - uśmiechnęła się jeszcze i złapała za dłoń narzeczonego. Razem skierowali się do wyjścia, a tuż przy samochodzie... Zaczął prószyć wyczekiwany śnieg. Oboje uśmiechnęli się do siebie. Chłopak otworzył jej drzwi pasażera, a ona jeszcze skradła mu całusa i wsiadła do środka. Obszedł samochód i zajął swoje miejsce. Odpalił silnik i obrał kierunek na dom jego rodziców, gdzie mieli być na świątecznej kolacji.

***
Macie państwo swoje wymarzone, szczęśliwe zakończenie :D 
I w ogóle po raz kolejny trzeba się zachwycić urokami Twittera, ponieważ wczoraj syn Tito zalajkował mój tweet! Spóźnione wszystkiego najlepszego Adria! ♥
Dziś znów urodzinowo, bo już 21 obchodzi Rafinha ♥
 via Twitter i Facebook Thiago.
 

Na tym opowiadaniu już będziemy się niestety żegnać, ale serdecznie zapraszam Was na moje pozostałe blogi:
oraz także opowiadanie, które ruszy już niedługo! 

Dziękuję za każdy komentarz na tym blogu oraz prawie 18 i pół tysiąca wyświetleń! ♥
Gorące buziaki, Coppernicana ;*

wtorek, 4 lutego 2014

12. Czas na prawdę

*cztery miesiące później*

 [Thiago] 

"Czy wiesz kochanie, że to jest właśnie Twoja wina?
Przewróciłaś mój świat, gdy się w nim pojawiłaś,
do góry nogami wszystko rozrzucone,
ale bez tego wiesz nie mógłbym żyć bez Ciebie w ogóle."

  Odzyskałem zaufanie rodziców, odzyskałem swoje pieniądze, zyskałem nowy kontrakt z klubem, ale straciłem jedną ważną rzecz... A mianowicie osobę, która przez krótki okres czasu stała się dla mnie ważna. Przez moją głupotę, a jakżeby przez coś innego? Po całym zdarzeniu musiałem się od razu przyznać siostrze do wszystkiego, bo przecież przy tym była. Obiecała, że rodzice o całej farsie z udawaną dziewczyną nie dowiedział się od niej, tylko i wyłącznie pod warunkiem, że sam im wszystko opowiem. Teraz to już musiałem.
  Wróciliśmy do Barcelony, praktycznie w większości poprztykani. Leo i Chino zabrali ode mnie wszystkie swoje rzeczy i wiem, że Nathan zawiózł ich do Dulce. To by było na tyle całego udawanego chodzenia i miłości...
  Podpisując kontrakt, nie cieszyłam się tak, jak przy informacji o nim. Nie było tak, bo właśnie jego zawdzięczałam osobie, którą zawiodłem, bo dzięki niej się zmieniłem. W ogóle od tego czasu chodziłem ciągle struty.
  Tydzień po nim mieliśmy rozegrać mecze towarzyskie reprezentacyjne. Ojciec był już w Argentynie, a następnego dnia miał podać powołaną kadrę na mecz Niemcami. Miałam włączony głośno telewizor, ale byłem w kuchni, robiąc sobie kawę. Słyszałem, że rozpoczyna się konferencja z Buenos Aires. Ojciec od razu przeszedł do konkretów, wymieniając najpierw bramkarzy, obrońców, pomocników i napastników. ... Benjamin Aguero oraz Thiago Messi. No, a ja prawie co nie udławiłem się kawałkiem ciastka, które przed chwilą wyjąłem z pudełka. Stanąłem od razu w progu, tak by mieć na widoku ekran telewizora. Ojca zapytano o moje powołanie. Odpowiedział, że dostałem szansę grania w pierwszym składzie w klubie, więc daje mi ją również w reprezentacji. Naprawdę powinienem z nim porozmawiać...

 Po pierwszym treningu reprezentacji już po prostu wiedziałem, że muszę pogadać z ojcem, bo to wszystko zżerało mnie od środka. Poprosiłem go o rozmowę, a ten oznajmił, że przyjdzie do mnie zaraz po obiedzie, bo musiał coś jeszcze obgadać z innymi ze sztabu trenerskiego.
  Po obiedzie faktycznie zapukał do naszego pokoju. Wtedy Tomas, bo to z nim dzieliłem pokój, wyminął się z nim w progu.
   - Jestem - uśmiechnął się lekko i usiadł naprzeciw mnie, na rogu łóżka mojego kuzyna. - O czym chciałeś pomówić?
   - Rozstałem się z Leo - powiedziałem cicho, a ten zmarszczył brew. - Jeszcze na tym wyjeździe. 
   - Czemu nic wcześniej nie mówiłeś? I Celia też się nie wygadała. 
   - No, bo... - westchnąłem ciężko. - Musimy poważnie porozmawiać i błagam, nie przerywaj mi, dobrze? 
   - No dobrze - powiedział trochę wystraszony. - Więc mów.
   - Na samym początku tego wszystkiego to była podpucha, żebyś oddał mi moje pieniądze - zacząłem, a on już otwierał usta by coś powiedzieć, ale ja uniosłem dłoń, przerywając mu. - Miało to pokazać niby to, że się zmieniłem i tak dalej. To, że uratowałem Leo wtedy w parku to akurat prawda. Później jednak pomyślałem, że ona pomoże mi i zgodziła się na to. Pomoc za pomoc, coś takiego. Miała to być podpucha, ale... - westchnąłem. - Ja naprawdę zacząłem się zmieniać dzięki niej. Sam chciałem przestać pić i wziąć się za siebie, przez nią i dla niej. No, a później faktycznie byliśmy razem, przez chwilę... - podrapałem się po głowie. 
   - Co się stało na wakacjach? - zapytał cicho, nie zmieniając wyrazu twarzy. 
   - Poszliśmy ostatniego wieczoru do klubu - przejechałem dłonią po twarzy. - Oczywiście jak zwykle pilnowaliśmy Chino i Celię, ale oni i tak mają swój rozum. To nie są małe dzieci. Każde z nas i tak miało ich na oku. No i w pewnym momencie dałem się zaciągnąć Kaiowi do innej części klubu. Zawirowanie, po raz pierwszy od dłuższego czasu przeholowałem z alkoholem... Obok mnie zaczęła kręcić się jakaś blondynka, pocałowała mnie, a ja nawet jej nie odepchnąłem. Wtedy poczułem, że ktoś mnie odciąga. Odwinąłem się i uderzyłem tego kogoś...
   - I stąd to limo pod okiem u Tomasa? - dokończył, pytając. - No i wszędzie Kai... W sumie to już Victor o wszystkim wie. Dostało mu się już przy wypadku z tą dziewczyną.
   - No i pomiędzy nami wplątała się jeszcze Leo - mruknąłem. - Nie uderzyłem jej, bo automatycznie otrzeźwiałem, ale podniosłem rękę... Przestraszyła się. Gorzej już być nie mogło... Złamałem postanowienie, na jej oczach całowałem się z inną dziewczyną no i o mało co ją nie uderzyłem... I do tego nie potrafię o niej zapomnieć, bo stała się dla mnie naprawdę ważna. Starałem się nie nawalić, a wyszło jak wyszło... Po prostu chciałem ci powiedzieć prawdę - spojrzałem na niego, a ten właśnie teraz milczał. - Tato? Powiesz coś?
   - Zastanawiam się nad tym dlaczego wcześniej nie wpadłem na to, że możesz udawać to wszystko. 
   - Teraz straciłem Leo, więc została mi piłka. Jeżeli znów wrócę do swojego wcześniejszego życia, zabaw, zrób to samo co wcześniej, zamknij mnie w klatce albo sprzedaj do trzecioligowego klubu, bo ja już tak nie chcę. 
   - Wszystko się okaże, synu - podniósł się. - A jeżeli chodzi o Leonor... Jesteś Messi, nie poddawaj się - poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samego razem z moimi myślami.

  Minęło cztery miesiące. Na swoich dwudziestych pierwszych urodzinach nic nie wypiłem, tak samo jak poprzez ten cały czas. Uparłem się i tyle. Da się wytrzymać? Da i jestem tego żywym przykładem. Nazywam się Thiago Messi i od czterech miesięcy nie wypiłem kropli alkoholu, staram się jak najbardziej mogę na treningach i nawet mam na swoim koncie już gole w pierwszej drużynie Barcelony. Wiem, że Nathan i dziewczyny mają kontakt z Leo, która nie chce mieć ze mną nic wspólnego. W sumie to się jej nie dziwię. Już z jednym facetem, który po pijaku podnosił na nią rękę miała do czynienia. Teraz też bała się o siebie. Tylko co ja mam zrobić z tym, że pozostało mi po tym wszystkim złamane serce? 

[Leonor] 

  Zamieszkałam z bratem w małym mieszkanku bliżej centrum miasta, tak byśmy mieli oboje blisko do naszych szkół. W znalezieniu go pomógł nam Nathan, z którym bardziej zaprzyjaźniłam się po tym całym wyjeździe... Nie dosyć, że wtedy tak nagle się upił... To, że całował się z inną dziewczyną nie zabolało tak bardzo jak to, że podniósł na mnie rękę. W jednej chwili wyobraziłam sobie, że przede mną stoi mój ojciec i zaraz mi się dostanie. Przeszłość jakby powróciła. Wybiegłam wtedy z tego klubu, a on za mną. Nie chciałem tego i zaczęłam krzyczeć żeby zostawił mnie w spokoju, bo mam dosyć. On odzyskał swoje pieniądze, a ja brata i byliśmy kwita, a to co się pomiędzy nami wydarzyło po drodze, w jednej chwili straciło sens. Musiałam przyznać, że stał się dla mnie ważny, ale nie mogę być z kimś, kogo zaczęłam się bać. 
  Przez całe wakacje pracowałam w kawiarence niedaleko naszego mieszkanka, a odkąd zaczęła się szkoła, tylko w weekendy. To były nasze jedyne dochody, dopóki Chino nie podpisał mały kontrakt z Espanyolem. Miał być piłkarzem młodzików tego klubu. Wcześniej Nathan upierał się, że będzie nam pomagał, ale nie chciałam przyjmować od niego pieniędzy, bo ja sama powinnam się zatroszczyć o siebie i brata. 
  To wszystko było trudniejsze niż mi się wydawało... Chciałam odciąć od siebie każdą myśl o młodym piłkarzu, ale na marne... Nadal byłam fanką i kibicowałam Blaugranie, czasem oglądałam mecze i obserwowałam wyniki, co równało się z tym, że zobaczyłam Thiago czy usłyszałam o nim. Mieliśmy też wspólnych przyjaciół. Nie urwałam kontaktu z dziewczynami, a nawet kilka razy spotkałam się przez przypadek na mieście z jego młodszą siostrą. Przecież nie kłóciłam się z żadnym z nich, tylko urwałam kontakt z samym Thiago. 

 Listopad, sobotnie popołudnie, a ja właśnie szłam chodnikiem, zmierzając do mieszkania po zmianie w kawiarni. Po chwili zza zakrętu wyłonił się stary znajomy, który na mój widok od razu szeroko się uśmiechnął. Podszedł po woli, delikatnie kuśtykając. Co się działo z Kaim przez ten cały czas? Z opowiadań wiem, że zaraz po naszym powrocie został dociśnięty przez swojego ojca i poszedł do tej dziewczyny z wypadku przeprosić. Od słowa do słowa i umówili się na kolejne spotkanie. Chłopak też nieźle pogrywał, bo w dzień udawał ideał, bramkarza młodzików z Barcy, umawiającego się z długonogą blondynką o imieniu Monic, a w nocy i tak był nadal sobą - imprezowiczem Kaim Valdesem, którego znał cały nocny świat Barcelony. No i w końcu żeby móc się nawrócić musiał mieć kolejny wypadek, tym razem groźniejszy... Kontuzja miała go wyeliminować na kawałek czasu, ale nie był wtedy sam. Uparcie była przy nim owa Monic i wiem, że chyba po tym wszystkim całkowicie się ogarnął, bo zaprzestał z imprezowaniem. 
   - Leo! - zawołał radośnie i mocno mnie przytulił. - Jak miło cię widzieć! 
   - Kai, ja też się bardzo cieszę! Jak noga? 
   - No wiesz, bywało lepiej - puścił do mnie oczko. - A i właśnie, tu takie przypadkowe spotkanie, ale za tydzień widzimy się u mnie! - powiedział, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Za tydzień są moje urodziny i będę niesamowicie zadowolony, gdy przyjdziesz! Nawet twój brat z Dulce powiedzieli, że będą. 
   - Co?! - prawie zawołałam. - I ja nic o tym nie wiedziałam? 
   - Teraz wiesz i jesteś zaproszona osobiście przez jubilata - pocałował mnie w policzek. - Teraz uciekam, a raczej kuśtykam, bo moja księżna na mnie czeka i będzie zła, że znów się spóźnię! - pomachał do mnie i wyminął. 

  Broniłam się przez wyjściem na urodziny Valdesa. Co prawda razem z Dulce i Chino złożyliśmy się we trójkę na prezent dla niego, ale dobrze wiedziałam kto tam na pewno będzie... Dziewczyny i Nathan też mnie namawiali żebym przyszła, bo przecież na całej imprezie nie będzie tylko młodego Messiego. No i się złamałam. Pojechałam razem z Chino i przyjaciółką do domu Kaia. Na miejscu przywitał nas gospodarz, który w swojej szklaneczce miał tylko sok. No i prawidłowo. Poznałam też w końcu tą jego Monic. Sympatyczna i miła dziewczyna, ważne, że pomogła naprostować go do pionu. Niczym ja Thiago... Jednak im życzę by wszystko się udało. Minęła spora chwila kiedy przyuważyłam Thiago. Siedział przy wysepce w kuchni ze szklanką soku i rozmawiał z Tomasem i Valerią. O nim także słyszałam, że od czterech miesięcy w ogóle nic nie pije. Tak jak przypuszczałam, że ta dwójka ma się do siebie, tak wywróżyłam. Oficjalnie są razem od jakiegoś miesiąca. Córka trenera Barcelony z zawodnikiem Espanyolu... Ciekawe połączenie, no ale podobno Andres bardzo lubi Tomasa. 
  Zauważył mnie, a ja wtedy szybko odwróciłam głowę szukając miejsca, gdzie mogłabym się zmyć. Skierowałam się do wyjścia, mając nadzieję, że będę sama. Wyszłam na ogród i wolnym krokiem zeszłam po trzech schodkach i znalazłam się na eleganckim chodniczku z kostki brukowej. 
   - Leo! - usłyszałam, że wyszedł za mną jednak na zewnątrz. - Poczekaj - dodał, a ja niechętnie się zatrzymałam. Stanął przede mną. - Możemy porozmawiać? 
   - Wątpię w to, że mamy o czym - spuściłam wzrok. 
   - O wszystkim co było - westchnął. - O tym, że tak po prostu nie potrafię o tobie zapomnieć i o tym, że... Że chyba cie kocham - powiedział. 
   - Przestań, Thiago - pokręciłam głową i wyminęłam go, idąc do furtki. 
   - Daj mi szansę, ostatnią, a obiecuję, że już nie zawiodę - złapał mnie za nadgarstek, ale go wyrwałam. - Kocham cię, słyszysz? - zawołał jeszcze. - Jesteś dla mnie wszystkim - usłyszałam. Nie chciałam się odwracać...

"Co mam napisać, gdy jestem winny, co powiedzieć,
By odkręcić ten ból, którym raniłem beznadziejnie?
Jakich użyć słów, byś zapomniała
Nie wiem jak to zrobić, bo przepraszam już słyszałaś.
Kocham Cię – to może też nie pomóc.
Kochanie jestem idiotą, proszę Cię, zrozum.
Bez Ciebie, moja mała, nie dożyję rana,
Jesteś moją nadzieją, ratunkiem, gdy w przepaść spadam.
Nie poradzę sobie… Ty odejdziesz, ja przegram
Całe moje życie, błagam jeszcze mnie nie skreślaj.
Daj mi szansę, abym mógł to udowodnić,
Naprawię to skarbie. Na naszą miłość nie ma mocnych.
To przeze mnie, że ostatnio wieje chłodem.
Boże, nie zasłużyłem na nią ani trochę!"

***
No i jest ostatni rozdział! 
Na pożegnania przyjdzie pora przy epilogu, a teraz wracam do nauki na sprawdzian z angielskiego! 
Tak, ta okropna szkoła powróciła! Po dwóch tygodniach wolności trzeba się przyzwyczaić do tego ;c

Ps. Tekst pochyłym drukiem pochodzi z piosenki Dj Decibel & Peter - Wyznanie

sobota, 25 stycznia 2014

11. Wolność

[Leonor]

Leniwie podniosłam powieki i kilka razy zamrugałam by się obudzić. Spałam na wyciągniętej ręce Thiago, który leżał za mną, drugą dłoń trzymając na mojej talii. Na samą myśl o tym co się wydarzyło w nocy, mam gęsią skórkę na całym ciele. Gdy wczoraj rano mnie pocałował, panikowałam i nie wiedziałam co o tym myśleć... Później... Może te piwa i odrobina wina dodały mi odwagi? Oczywiście nie byłam pijana tak, by czegoś nie pamiętać! Siedzieliśmy na tarasie, obok siebie. W pewnym momencie byliśmy blisko i... I mnie pocałował, powiedział, że jestem niż inne, wyjątkowa. Pomimo wszystkiego, ufałam mu i wiedziałam jaki jest, jednak wiedziałam też, że przy nim nic mi się złego nie stanie. Już ratował mnie z opresji. Ostatnio był inny i doceniałam to. I ja sama czułam się przy nim inaczej niż na początku. Cholernie by mi go brakowało, gdybyśmy nagle zerwali znajomość. Stał się... Stał się chyba kimś dla mnie ważnym przez te dwa tygodnie spędzone z nim. Dopiero w sypialni dotarło do mnie co za chwilę mogło się tu wydarzyć. Mogłam mu się wyrwać i uciec do swojego pokoju, ale coś mnie przy nim trzymało. Oczywiście była to też ciekawość tego wszystkiego. Tak jak mój brat chciał posmakować odrobiny wódki, by dowiedzieć się co widzi w niej nasz ojciec, ja chyba chciałam to zrobić. Wiem, że jestem jeszcze młoda, dużo przede mną. Zawsze chciałam by była to zaufana i ważna dla mnie osoba, tak jak teraz Thiago, bo zależy mi na nim by odzyskał zaufanie rodziców i całkowicie się nie stoczył. Gdyby to teraz był ktoś inny, nie zgodziłabym się, ale to był właśnie Thiago.
  Całował każdy kawałeczek mojego ciała, a gdy już we mnie był, poczułam jak rozpadam się na kawałeczki. Bolało, ale później stawało się to przyjemne. Przede wszystkim tak jak obiecał, był cały czas ze mną i przy mnie.
  Obróciłam się delikatnie na plecy, z głową skierowaną do niego. Rozmierzwione włosy dodawały mu chłopięcego uroku. Wtedy zaczął się budzić. Otworzył oczy i po chwili lekko się uśmiechnął, całując delikatnie moje odsłonięte ramię.
   - Dzień dobry - szepnął, przytulając się do mnie.
   - Cześć - powiedziałam cicho i spojrzałam na niego niepewnie.
   - Wyspana? - zapytał, odgarniając delikatnie kosmyki włosów z mojego czoła.
   - Chyba tak - uśmiechnęłam się nieśmiało.
   - Leo? Coś nie tak? - zmarszczył brew. - Żał.. - zaczął mówić, ale ja lekko podparłam się na łokciach i zamknęłam mu usta pocałunkiem.
   - Nie żałuję, Thiago - powiedziałam, patrząc mu w oczy. - Ponieważ chyba ci ufam - szepnęłam. To było nie do wyjaśnienia, ale po prostu to czułam. Uśmiechnął się lekko.
   - Coś ty dziewczyno ze mną zrobiła? - zamruczał.
   - Nieświadomie, ale coś zrobiłam - uśmiechnęłam się niewinnie.
   - Leo, daj mi szansę. Nie chcę już udawać - mówił poważnie, a ja w tym momencie zrozumiałam sens tego wszystkiego. Mieliśmy umowę, ale to wszystko zaczęło się zmieniać. Teraz się z nim przespałam, a pamiętam, że gdy byłam młodsza to mówiłam sobie, że do niczego się nie będę śpieszyć. Teraz wszystko w mojej głowie kołuje wokół mojego brata i właśnie Thiago.
   - Nie wiem - szepnęłam. Nie byłam pewna niczego. Tak naprawdę to też się bałam. Nigdy nie miałam chłopaka, takiego prawdziwego. Teraz miałam udawanego i na dodatek poszłam z nim do łóżka. Super Leonor, jesteś wprost geniuszem!
   - Dla mnie to było ważne, to co stało się w nocy - delikatnie przesunął opuszkami palców po moim policzku. - Nie ukrywam faktu, że byłem już z dziewczynami, ale tym razem, po raz pierwszy coś to dla mnie znaczyło - dodał. - I to nie jest tanie hasło na podryw, które recytowałem im co rano. Chcę po prostu spróbować, co znaczy mieć stałą dziewczynę.
   - Mieszkam z tobą, jeszcze się nie zorientowałeś na czym to polega? - zaśmiałam się cicho, a on też się uśmiechnął.
   - Długie czekanie, zanim się wyszykujesz? - wyszczerzył się.
   - No wiesz?! - zmierzyłam go wzrokiem, uderzając lekko w ramię, po czym sama się zaczęłam śmiać. On również. Wtedy spojrzeliśmy na siebie, uspokajając się. Przybliżył się i delikatnie musnął moje wargi. Przerwał, czekając na moją odpowiedź. Położyłam dłoń na jego policzku, podparłam się na łokciu i oddałam pocałunek.

[Thiago]

 W drodze do domu rodziców zdążyłem uprzedzić Leo, że to nie będzie malutkie spotkanko, lecz uroczysty obiad, jak co roku. Gdzieżby miało zabraknąć większości rodziny oraz najbliższych przyjaciół ojca? Chociaż tyle, że będzie tam Tomas, Valeria, ze względu na to, że ojciec koleguje się z jej ojcem oraz Nathan, bo wujek Jose zawsze był najlepszym przyjacielem taty. W sumie jako jedyny w naszej paczce, od początku nie był świadomy, że akcja z Leo była podpuchą, teraz... Teraz nic nie jest udawane. Leonor wykręciła moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Raczej na dobre.
 Na miejscu wszyscy zaczęli się zachwycać moją PRAWDZIWĄ dziewczyną, szczególnie dziadkowie. Już po całej hecy z obiadkiem, pod wieczór, poszliśmy do wolnego pokoju: Leo, Valeria, ciocia, Tomas i ja. Rozmawialiśmy o całej sprawie, o dokumentach, którymi trzeba się będzie zająć i o tym, że Chino na ten czas powinien zamieszkać u mnie, z Leo. I tak też było. Następnego dnia, wieczorem Chino przyjechał do nas ze swoimi rzeczami, no i wtedy musieliśmy się mu przyznać do tego, że jesteśmy na serio razem. Dulce wtedy wyjechała z rodzicami na kilka dni do dziadków, z czego Leo nie była pocieszona. Chciała z nią porozmawiać. Wiadome, były przyjaciółkami, babskie pogaduszki i chyba nawet wiadomo o czym...
 W tygodniu mieliśmy dwie "niezapowiedziane" wizyty kobiety z opieki, która miała sprawdzić czy chłopakowi się tu krzywda nie dzieje. Rozmawialiśmy też z moją ciotką i wszystko było na dobrej drodze.
  Minął tydzień. W niedzielę wieczorem Leo chodziła niczym kłębek nerwów, a ja i jej brat ciągle próbowaliśmy ją uspokajać. Denerwowała się i wcale się jej nie dziwię. Na jej miejscu, gdybym miał walczyć z ojcem pijakiem i katem o Celię, walczyłbym o dobro siostry.
 W dzień rozprawy pojechaliśmy we trójkę do sądu. Wcześniej swoje zeznania składali Valeria i Tomas, ale to tylko była formalność. To oczywiste przecież, że Chino będzie o niebo lepiej z Leo niż ich ojcem i jego konkubiną.
 Przed salą ojciec próbował ich zagadywać i obiecywać, że się zmieni i tak dalej, ale widać było po Leo, że wcale mu nie wierzyła. Nawet go nie chciała słuchać. W sumie słusznie, ale niesłusznie się denerwowała, bo bez żadnych zahamowań sędzia zadecydował, że do Chino całkowite prawa, do momentu kończenia przez niego 18 lat, ma Leonor.
  Dzień przed naszym wspólnym wyjazdem na wakacje był po prostu magiczny. Byłem w klubie razem z kolegami, ale oczywiście nie na treningu, a na zorganizowanej sesji zdjęciowej. Gdy wychodziłem z dużego pomieszczenia, gdzie robiono mi zdjęcia, natchnąłem się na mojego ojca, wujka Andresa oraz prezydenta klubu. Grzecznie się przywitałem z całą trójką, podając im dłoń. Wymieniłem kilka zdań, po czym prezydent powiedział, że musi już uciekać do obowiązków.
   - Po wypoczynku widzimy się, podpisując nowy kontrakt - poklepał mnie po ramieniu i oddalił się, a ja spojrzałem pytająco na ojca i wujka.
   - Nowy kontrakt? - zdziwiłem się.
   - To nie chcesz dołączyć do mojego składu? - zaśmiał się Iniesta.
   - Po wakacjach podpisujesz nowy kontrakt z wyższą klauzulą, który dołącza cię do pierwszej drużyny - powiedział mój osobisty agent i przy okazji ojciec, a ja nadal w to nie wierzyłem. Kolejną niespodzianką tego dnia było to, że gdy wróciłem do domu ze wspaniałą wiadomością, okazało się, że przyszły wyniki konkursu, na który nauczyciel Leo wysłał je prace. Z całej Hiszpanii to właśnie ona dostała główną nagrodę. Dostanie stypendium i wyróżnienie, ale dopiero po rozpoczęciu roku szkolnego. Wieczorem to już w ogóle mogłem powiedzieć, że ten dzień był najlepszy. Ojciec przywiózł Celię do nas, bo z samego rana mieliśmy jechać na to lotnisko. Pomimo tamtego występu z papierosem, mi i Leo udało się go namówić na to by moja siostra poleciała z nami. Leo jeszcze dorzuciła fakt, że będzie pilnować swojego brata, więc z pilnowaniem Celi też nie będzie problemu. Zgodził się na to.
 Tak, więc gdy ją już przywiózł, miał mi jeszcze zostawić jakąś tam określoną kwotę na ten wyjazd. Posiedział chwilę z nami i po pół godzinie pożegnał się i kierował do wyjścia. Wstałem za nim i zatrzymałem go w korytarzu.
   - Tato, nie zapomniałeś o czymś?
   - A tak - zaśmiał się i sięgnął po coś do kieszeni marynarki. Wyjął z nich kluczyki do samochodów, które mi zabrał. - Nie chcę dalej bawić się w zabierania co twoje, bo masz swój rozum. Sam decydujesz o tym czy będziesz kontynuować to co teraz osiągnąłeś, czy wrócisz do tego co było wcześniej - powiedział i wyszedł, a ja stałem tam przez chwilę, jakby wmurowany w podłogę.
   - Wy to słyszeliście?! - zawołałem i podszedłem do progu salonu. Siedzieli uśmiechnięci i wpatrywali się we mnie. Leo wtedy podniosła się z kanapy, a ja od razu do niej podbiegłem i przytulając, uniosłem i okręciłem wokół osi. - Dziękuję - szepnąłem jej do ucha.
   - To ty na to zapracowałeś - uśmiechnęła się lekko i pocałowała mnie w policzek.

[Leonor]

  Na lotnisku pojawiliśmy się wcześniej, żeby tak nie wpaść na ostatnią chwilę. Oczywiście w domu od rana mieli ze mnie ubaw, bo wyszło na to, że boję się latać. Pierwszy raz mam wsiąść do samolotu i unieść się nad ziemią. Szczerze, przerażało mnie to. Chino też miał przecież lecieć po raz pierwszy, ale ten szedł na pewniaka i cwaniaka. Podczas drogi na lotnisko, Thiago i Celia próbowali mnie jakoś uspokoić. Trochę mi przeszło, ale nadal mam obawy co do tego środka transportu.
Na lotnisku brakowało tylko Kaia i Tomasa, ale i oni pojawili się zaraz po nas. Gdy siedzieliśmy już w dużym holu, czekając na pierwsze wezwanie na nasz lot, porwałam na bok moją przyjaciółkę. Wczoraj dopiero wróciła od swojej babci, więc nawet nie miałam kiedy z nią na spokojnie porozmawiać, a teraz mieliśmy czas. Usiadłyśmy na krzesełkach kawałek od reszty.
   - Jak było u babci? - uśmiechnęłam się do Dulce.
   - Jak zwykle, więc zamiast zrzucić coś na te wakacje, chyba nawet przybrałam - zaśmiała się. - A jak było tu? Prócz tego, że masz prawa do Chino.
   - Jestem z Thiago - powiedziałam.
   - No to wiem - skinęła głową.
   - Ale tak na serio... - dodałam ciszej.
   - Co?! I ja nic nie wiem? - zrobiła wielkie oczy.
   - Chciałam ci to powiedzieć osobiście, więc to nie moja wina, że babcia was tyle przetrzymywała - uśmiechnęłam się lekko.
   - Ale nawet Chino mi się nie wygadał!
   - Bo go o to poprosiłam - pokazałam jej język. - No i... - zacięłam się. - Byłam z nim.
   - Byłaś z nim? - uniosła brew, a po chwili jej mina mówiła już o tym, że zrozumiała sens i przesłankę tych słów. - Kiedy?! - wyszczerzyła się.
   - Ja wiem, że umówiłyśmy się, że zrobimy to mniej więcej w tym samym czasie, gdy już będziemy miały obie facetów... - mówiłam na jednym wdechu. - Po moich urodzinach - odpowiedziałam na jej pytanie.
   - No to ja już nie wnikam co się działo po tym jak wyszliśmy - uśmiechała się szeroko. - I w sumie... Z umowy się wywiązałyśmy - podrapała się po podbródku, a teraz z kolei ja otworzyłam szeroko oczy.
   - Ale że z moim bratem?!
   - No wiesz, tak jakby to mój chłopak od jakiegoś czasu - powiedziała ironicznie.
   - Nie miałam nic przeciwko, że mój brat spotyka się ze starszą dziewczyną, bo jesteś moją przyjaciółką, no ale... - jęknęłam. - To przecież jeszcze dziecko!
   - No to jest nad wyraz dojrzałym dzieckiem... - mruknęła pod nosem. - No przecież on w lutym skończył te swoje szesnaście lat, a i ja jeszcze nie miałam osiemnastych urodzin... - dodał. Obie nie miałyśmy zadowolonych min, ale po chwili spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy się śmiać. - To jaki jest? - Dulce poruszyła brwiami, a ja strzeliłam lekkiego buraka, na co ona tylko zagwizdała cicho.
   - Nie martw się, ja ciebie o to nie zapytam... Bleee, to mój brat - wzdrygnęłam się, a ona pokręciła głową. Wtedy usłyszeliśmy wezwanie na nasz lot. Zauważyłam jak Chino i Thiago wstają w jednym momencie i kierują się w naszą stronę. Złapali za nasze dłonie i całą grupką skierowaliśmy się do bramki.

***
Po tym rozdziale tylko jedno słowo nasuwa mi się tylko jedno słowo - PRZEPRASZAM. Ani trochę mi się on nie podoba, bo wszystko w nim 'biegnie', ale jakoś to musiałam przyśpieszyć. 
Jeszcze tylko jeden rozdział i epilog! 

Co jeszcze? 
Wszystkiego Najlepszego Xavi, nasz El Maestro
Oraz...
Witamy na świecie Manuelę Puyol Lorenzo ♥ #TarzanTatusiem #MocMoc

niedziela, 19 stycznia 2014

10. Wszystkiego Najlepszego

[Leonor]

  To wszystko od początku wydawało mi się cudaczne i śmieszne. Ludzie, których znam od praktycznie dwóch tygodni stali się moimi przyjaciółmi. Troszczą się o mnie jakby znali mnie od dziecka. Jest lepiej niż u ojca i jego żony. O czym ja myślę? Nie ma nawet porównania. Nigdy tam nie wrócę. Dziś kończę osiemnaście lat, a jutro mam rozmawiać z mamą Tomasa, prawniczką, która pomoże mi z Chino.
  Z samego rana Thiago i Tomas, któremu Lionel powierzył pieniądze z konta jego syna, z których miał przygotować dzisiejsze przyjęcie, pojechali na zakupy. Wrócili po dwóch godzinach z ogromnymi workami. Vallejos od razu uciekł, bo Valeria po niego zadzwoniła. Pożegnałam się z nim, podziękowałam i wróciłam do kuchni, gdzie Thiago zabierał się za rozpakowywanie zakupów.
   - Nie za dużo tego? - zapytałam, wskazując na reklamówki z alkoholem.
   - Na mnie się nie patrz - zaśmiał się, unosząc ręce ku górze. - Po tych półkach akurat buszował Tomas - uśmiechnął się do mnie. - I nie martw się, będę grzeczny - dodał.
   - Thiago... - westchnęłam i oparłam się o blat kuchennego blatu. On wtedy odłożył rzeczy, które miał w dłoniach i przybliżył się.
   - Już postanowiłem, nie będę dziś pił - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Był spokojny, a jego oczy mówiły o tym, że nie kłamie. - Dziś wieczorem będzie tak jak ty będziesz chciała, bo to twoje święto - mówił. Stał już przede mną, opierając dłonie o blat po obu moich stronach. - Dobrze by było gdybyś dobrze ten czas zapamiętała, prawda? - uśmiechnął się lekko, a ja poczułam coś dziwnego. Zaczęłam się peszyć, ręce mi się pociły, a w brzuchu... Wystarczy po prostu powiedzieć, że to wszystko było dziwne...
   - Ja chciałam wam też podziękować za to ile dla mnie robicie, bo przecież to dużo - zmieniłam temat.
   - My wszyscy jesteśmy tu taką małą rodziną, a w ostatnim czasie dołączyłaś do niej ty, w jakimś stopniu Dulce oraz twój brat - uśmiechnął się. Zrobiłam to samo i wtedy nastała głupia cisza. Spuściłam wzrok, a po chwili poczułam jak Thiago łapie mój podbródek i ciągle lekko do góry. Spojrzałam mu w oczy lekko przerażona, a ten przybliżył swoją twarz do mojej. W duchu zaczęłam panikować, a ten pochylił się i delikatnie musnął moje usta. Automatycznie poczułam przyjemne ciepło, które rozchodziło się od ust po całą mnie. Jego dłoń powędrowała na moją talię. Całowałam się po raz pierwszy w życiu i to jeszcze ze swoim udawanym chłopakiem! Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi i kogoś, kto wpada do kuchni. Messi automatycznie zrobił krok do tyłu. Wtedy zauważyliśmy w progu podenerwowaną Celię.
   - W sumie to dobrze, że nie przyszłam pięć minut później, bo nie wiem co bym tu zastała - przewróciła oczami i usiadła na krześle przy stole. Nic by nie zobaczyła, bo do niczego by nie doszło!
   - Tak może "cześć" na początek? - mruknął do niej jej brat i oparł się o blat tuż obok mnie. - Stało się coś?
   - Tak, stało! - zawołała. - Musisz porozmawiać z rodzicami, błagam! - spojrzała na Thiago.
   - Celia broi, czyli zawsze przylatuje do mnie - przewrócił oczami. 
   - Ojciec powiedział, że nie jadę z wami na te wakacje!
   - Ale co się stało? - zapytałam.
   - Bo... - westchnęła ciężko. - Po zakończeniu roku, wyszliśmy ze znajomymi ze szkoły i... I skąd mogłam wiedzieć, że ojcu zachce się po mnie przyjeżdżać?! - uniosła głos. - Mieliśmy jednego papierosa na sześć osób i nieszczęśliwy traf sprawił, że ojciec podjechał wtedy, gdy ja go miałam w ręce...
   - Celia! - Thiago zrobił wielkie oczy. - Zaraz dostaniesz po tych rękach! Żeby mi to było ostatni raz! - chyba po raz pierwszy widziałam, żeby młody Messi tak reagował.
   - A ty?! - odwarknęła mu.
   - Ja to inna sprawa, a poza tym, ojciec mnie wtedy raz razu nie przyłapał! I byłem odrobinę starszy od ciebie!
   - A porozmawiasz z nim? - skrzywiła się, a Thiago westchnął.
   - No porozmawiam... Będziesz wieczorem?
   - Zobaczymy w jakim tata będzie humorze - odpowiedziała. - I wiesz, że bardzo chciałabym z wami jechać, bo raczej nie rajcują mnie już wakacje w Rosario u dziadków.
   - To jutro z nim porozmawiam po obiedzie, okej? - zapytał, a ona pokiwał głową.

   Wieczorem okazało się, że jednak Celia dziś już nie przyjdzie. Zadzwoniła do mnie z życzeniami i zakomunikował, że ma dla mnie prezent, ale dostanę go dopiero jutro.
Zabawa rozpoczęła się, kiedy wszyscy byli już na miejscu. To jest; Lia, Valeria, Dorita, Dulce, Milan, Tomas, Nathan, Chino oraz Kai. Wszyscy siedzieliśmy w salonie, dobrze się bawiąc. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, słuchaliśmy muzyki, tańczyliśmy, a nawet graliśmy w kalambury. To co powiedział mi rano Thiago, okazał się prawdą. W ogóle nie pił. Ani wódki, ani piwa. Po prostu siedział obok mnie, obejmując mnie ramieniem. Na dzień dobry wmusili we mnie kieliszek wódki, a teraz po woli delektuję się owocowym piwem. Jak na mnie, na początek całkowicie wystarczy.
  W pewnym momencie wyszłam by dosypać do miski chipsów. Gdy wróciłam, wtedy Kai akurat miał w ręce butelkę.
   - Dobra, to komu ja mam teraz polać? - zapytał bramkarz. - Może solenizantce? - wyszczerzył się do mnie.
   - Nie, ja dziękuję - uśmiechnęłam się lekko do niego. - Mam swoje - wskazałam na butelkę piwa.
   - To może brat solenizantki? - zaproponował, patrząc na Chino. No pewnie, on był chętny.
   - Nie pozwalam - mruknęłam. Mój brat ma dopiero szesnaście lat, a ja swój pierwszy alkohol, czyli wino razem z Thiago, wypiłam kilka dni przed swoją osiemnastką!
   - Dzisiaj ma odgórne pozwolenie na jeden kieliszek - zaśmiał się Milan, który dziś miał też w ręce piwo. Muszę przyznać, że też był cholernie wytrwały w swoim postanowieniu.
   - No ej! - zawołałam, gdy Valdes napełniał kieliszek.
   - Siostrzyczka się odwróci. Czego oczy nie widzą... No i wiecie co dalej - zaśmiał się Pinto, a wtedy Thiago wstał i odwrócił mnie tyłem do stolika, mocno do siebie przytulając. Znów dziś poczułam jego perfumy. Odwróciłam się wtedy, kiedy Chino odstawiał kieliszek na stół, krzywiąc się. Pogroziłam mu palcem i usiadłam na swoim miejscu.

[Thiago]

  Wszystko chyba wyszło dobrze. Leo tylko raz się zezłościła, gdy jej młodszy brat wlał w siebie kieliszek wódki, ale chyba lepiej niech spróbuje raz, ni żeby później z ciekawości próbował gdzie popadnie. W sumie to zaczynam mówić i myśleć jak mój ojciec... Za chwilę będę wszystkim prawić kazania, jak dziś rano własnej siostrze! Zauważyłem swój błąd i raczej nie chcę by Celia również go popełniała. 
 Było blisko północy kiedy wszyscy już się ulotnili. Musiałem przyznać, że byłem dumny z Kaia, bo tak bardzo się nie spił. No chyba, że planował kontynuacje imprezy gdzie indziej... Wtedy już przestanę być dumny ze swojego przyjaciela. Ale przede wszystkim byłem dumny z siebie. Powiedziałem, że ani kropelki i tak było! Dla Leonor.
 Razem z Leo posprzątaliśmy z grubsza, by mieć mniej na rano. Później, z racji, że nie chciało mi się jeszcze spać, wyszedłem na taras i usiadłem na ławeczce pod ścianą. Patrzyłem po prostu w ciemne niebo lub przed siebie, słysząc szum fal morza w oddali.
 W pewnym momencie w progu stanęła Leo, a ja spojrzałem na nią i lekko się uśmiechnąłem. 
   - Myślałem, że poszłaś spać - powiedziałem cicho, przesuwając się odrobinę, robiąc jej miejsce.
   - Nie jestem jeszcze śpiąca - pokręciła głową i zbliżyła się, wyciągając zza siebie butelkę wina i dwa kieliszki. - Pan, panie Messi, dziś nawet nie wypił za moje zdrowie - zaśmiała się i usiadła. 
   - Ponieważ coś obiecałem - puściłem do niej oczko. 
   - Ale właśnie minęła północ - podała mi wino, bym je otworzył. - Nie żebym cię namawiała, ale po prostu chcę z tobą napić się po lampce wina. 
   - Chyba mnie przekonałaś - zacząłem odkorkowywać butelkę. Odłożyłem korkociąg i korek na stolik i nalałem czerwony płyn do obu kieliszków. Odstawiłem butelkę i wtedy Leo podała mi jeden kieliszek. - No w takim razie, za twoje zdrowie, Leo - skinąłem głową i lekko uderzyłem szkło od szkło. Upiliśmy po łyku i wygodnie usiedliśmy na ławeczce. - Bardzo zła za Chino? - zapytałem. 
   - Teraz już nie - westchnęła. - Po prostu widzę co to robi z ludźmi, a on spróbował i później w kuchni powiedział, że sam nie wie co w tym takiego widzi ojciec, że pije ją litrami. 
   - Mądry chłopak - zauważyłem. 
   - Zawsze taki był, a poza tym on sam wie, że jeżeli chce zostać sportowcem to ma się pilnować. 
   - Spokojnie, mu już się nim zajmiemy - zaśmiałem się. 
   - I chyba tego się obawiam - spojrzała na mnie niepewnie. 
   - No hej! Dziś udowodniłem, że mogę nie pić, tak? - oburzyłem się. 
   - I tym dajesz mi powód do tego by być z ciebie dumna! 
   - Serio? Jesteś ze mnie dumna? - uśmiechnąłem się lekko, patrząc na nią, a ta jakby się lekko zarumieniła. Zdołałem to zauważyć pomimo lekkiego światła lampki zewnętrznej. 
   - Chyba tak - szepnęła, spuszczając wzrok. Po chwili upiła trochę wina. - A ty? Jak się dziś bawiłeś? - zapytała nagle, rozluźniając atmosferę. Dalej szło już lepiej. Śmialiśmy się i dogryzaliśy słownie. W pewnym momencie położyła głowę na moim ramieniu, a ja spojrzałam w dół, na jej twarz. Ona wtedy spojrzała ku górze i nasze spojrzenia się spotkały. Tak samo jak rano, gdy ją pocałowałem. Poczułem się tak samo. I znów naszła mnie wilka ochota by to zrobić. Czułem się wtedy jakbym całował dziewczynę po raz pierwszy. Nawet nie rozumiałem dlaczego właśnie ona tak na mnie działa... Tylko jeszcze sęk w tym, że nie wiedziałem co ona czuła. Cholera, a teraz właśnie wyobrażają mi się takie dwie postacie - Tomas pod postacią aniołka, który wmawia mi, że się zakochałem i drugi - diabełek Kai, który się ze mnie śmieje. 
 Zbliżyłem lekko głowę do niej. Zanim dotknąłem ustami jej wargi, poczułem jak zadrżała, ale odwzajemniła pocałunek. Odsunąłem się i jeszcze raz na nią spojrzałem. 
   - Dlaczego to robisz? - wyszeptała, nie odwracając wzroku. 
   - Bo nie wiem czy chcę żebyś dalej udawała moją dziewczynę - mruknąłem i delikatnie musnąłem kąciki jej ust. - Bo nie spotkałem jeszcze takiej dziewczyny jak ty, Leo - mówiłem, ale sam nie wiedziałem skąd to się brało. Zrobił się ze mnie cholerny romantyk!
   - To znaczy? 
   - To znaczy... - zacząłem, ale znów ją pocałowałem. Teraz zachłanniej. Objąłem ją w talii. Była taka drobna! Oboje wstaliśmy, ciągle się całując. Uniosłem ją do góry, bardzo wolnym krokiem kierując się do domu. Ani ja, ani ona nie zaprzestawała pocałunkom. Nogi same prowadziły mnie na górę, a później do sypialni. Bliżej była moja, więc tam weszliśmy. W końcu na drodze stanęło nam moje duże łóżko, na które opadliśmy. Jak matkę kocham, jeżeli ona zaraz nie zdzieli mnie po twarzy to będzie za późno. Jednak nic się nie działo. Całowałem jej twarz, szyję, obojczyk. Ona w pewnym momencie podciągnęła mi koszulkę do góry, więc zdjąłem ją z siebie całkowicie. W jednej chwili pomyślałem, że to sen, ale jednak nie. To na serio się działo. Zacząłem po woli rozpinać maleńkie guziczki jej bluzki, a później... Później już wszystko poszło po kolei. Mieliśmy na sobie tylko już samą bieliznę, kiedy sięgnąłem do szuflady swojej szafki nocnej. Przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? Zapytałem czy tego chce. Chyba po raz pierwszy w życiu tak bardzo zależy mi na szczerej decyzji jakiejś dziewczyny. W końcu to była jej decyzja. Jeżeli odpowiedziałaby nie, o wszystkim byśmy zapomnieli. Ta jednak powiedziała cicho, że jest pewna. W ostatnim momencie zapytała jeszcze czy będzie bolało. Złapałem ją wtedy mocno za dłoń i przysunąłem do jej ucha, cicho szepcząc, że jestem tu z nią. 
 Nie wiem czym zasłużyłem sobie, ale mi zaufała. Zaufała gościowi, który najpierw na nią nakrzyczał, że o mało jej nie przejechał, później jakby nie patrzeć to ją odwiozłem, a dalej przywaliłem jej ojcu... Później litością wymusiłem by zagrała moją dziewczynę, zostawiłem na pokazie... Spiłem winem i namawiałem do kłamstwa... Teraz po prostu z nią byłem. I to nie był kolejny ostry raz z jakąś przypadkową laską, a... Pamiętam jedną z tych uświadamiających rozmów z ojcem. Miałem pewnie siedemnaście albo osiemnaście lat. Powiedział, że o wyjątkową kobietę trzeba zadbać. Teraz zrozumiałem tego sens. Obchodziłem się z Leonor niczym z porcelanową laleczką, o którą bałem się by nie spadła i się nie zbiła. Kurwa, Tomas miał rację! Tylko zakochany człowiek może myśleć o takich bzdetach!

***
Tralalalala, no i takie rzeczy się tu dzieją! 
Chcę od razu uprzedzić, że będzie tutaj jeszcze tylko dwa rozdziały i epilog, ponieważ wypaliłam się co do tego bloga i opowiadania. W tych rozdziałach, w małej kapsułce znajdzie się to co miałam długo rozpisywać. Jednak już nie dam rady, niestety. Chociaż wolę tak zamknąć sprawę, niż pozostawić go tak lub usunąć :)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

9. Paparazzi

[Leonor]

   Wydarzenie, które miało miejsce na wczorajszym, ostatnim w tym sezonie meczu Barcelony B, dosłownie wstrząsnęło wszystkim, co dla mnie osobiście było wielkim szokiem. Zaraz po meczu, gdy Thiago dołączył do nas, obstąpili go panowie, a do mnie lekko się uśmiechnął. Nie wróciłam z nim do domu, podwieźli mnie Milan z Lią. Thiago powiedział, że musi coś załatwić ważnego. Nie powiedział co, ale widać było, że Milan i Tomas byli wtajemniczeni! Messi wrócił do domu późno, nie spałam, leżałam w swoim łóżku i nasłuchiwałam. Wyszedł na górę i zapukał cicho do moich drzwi. Nie zareagowałam. Nie wiem dlaczego, ale po prostu udałam, że śpię. Mogę się założyć, że chciał mówić o tym golu, a mnie to peszyło... Zawsze peszyły mnie tematy związane z wielkimi miłościami, chodzeniem i tak dalej. Może dlatego, że sama nigdy tego nie doznałam? Słyszał jak otwiera drzwi.
   - Leo, śpisz? - szepnął. Nie odpowiedziałam, a ten zamiast zrobić w tył zwrot, to wszedł! Przystanął przy łóżku i po chwili poczułam jego usta na moim czole. - Śpij dobrze - szepnął i tak po prostu wyszedł. Ja już kompletnie nie wiedziałam czy on nadal gra, czy blefuje. Totalny mętlik.
   Rano, gdy wychodziłam do szkoły, Thiago jeszcze spał, na szczęście, ale za to w Internecie szalały informacje o golu młodego Messiego, o dedykacji dla jego nowej zdobyczy, a nawet zdjęcia z tamtego pokazu, dzięki których wiedzieli jak wyglądam...
  Jeszcze większe halo rozpoczęło się gdy tylko przekroczyłam próg szkoły. Dziewczyny na korytarzach odrywały wzrok od plotkarskich magazynów tylko wtedy kiedy przechodziłam ja, a chłopcy też szeptali między sobą. Chciałam tylko dojść do swojej klasy i sprawdzić czy Dulce też już jest! I była. Gdy mnie zobaczyła, od razu pociągnęła mnie na drugą stronę korytarza.
   - Dziewczyno, ty od dzisiaj jesteś bardziej sławna w tej szkole od Diany i jej przydupasek! - otworzyła szeroko oczy. Diana była uważana tu za najlepszą i najpiękniejszą laską w szkole, a na dodatek była jakoś spokrewniona z dyrektorem, czyli norma, jak wszędzie.
   - Przestań! Wszyscy się na mnie gapią! - jęknęłam.
   - No to właśnie mówię! Już się mnie kilka pytało czy to prawda, że ty jesteś z Thiago!
   - I co odpowiadałaś? - zmarszczyłam brew.
   - Że to nie ich interes - wzruszyła ramionami i wtedy rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Nawet gdy nauczycielka wpuszczała nas do sali, dziwnie się na mnie patrzyła. No pięknie! Wprost idealnie!

  Na szczęście udało mi się przeboleć te siedem godzin w szkole, wśród szeptów chłopaków i zazdrości niektórych dziewczyn, bo przecież Thiago uchodził za bożyszcze nastolatek!
Pożegnałam się z przyjaciółką i ruszyłam w swoim kierunku. Nie, nie wracałam do domu. Jeszcze nie. Chciałam zawitać w jedno miejsce, gdzie chciałam się poradzić, wyżalić... Po drodze napotkałam kobietę, która sprzedawała bukiety kwiatów. Kupiłam dwa skromne, ale bardzo ładne bukiety. Zapłaciłam kobiecie i odwracając się, poczułam, że na kogoś wpadam.
   - Przepraszam! - pisnęłam przestraszona i dopiero po chwili zauważyłam kim była ta osoba. - Dzień dobry - skinęłam głową.
   - Witaj, Leo - uśmiechnął się. - Miłe spotkanie - dodał i spojrzał na moje kwiaty. - Do przystrojenia domu?
   - Nie - pokręciłam głową z lekkim uśmiechem i zauważyłam właśnie, że obok przechodzi właśnie Diana ze swoimi dwiema towarzyszkami. Patrzyły się jakby co najmniej króla i królową zobaczyli! Cudnie, cudnie, cudnie... Szkoła już huczy, że chodzę z młodym Messim, a teraz jeszcze dojdzie fakt, że po lekcjach spotkam się z jego ojcem! - Mam zamiar iść na cmentarz, do mamy - wytłumaczyłam, a Lionel sprawiał wrażenie jakby się zamyślił.
   - A mógłbym ci potowarzyszyć? - zapytał. To było dziwne, ale się zgodziłam. Cmentarz był niedaleko, więc zaproponowałam spacer. Gdy tylko przekroczyliśmy bramę, od razu skręciłam w pierwszą alejkę, gdzie pozostawiłam jeden bukiet na grobie moich dziadków. Nie miałam okazji ich poznać, bo zmarli jeszcze zanim się urodziłam, ale mama wiele o nich opowiadała. Poszłam dalej, a pan Lionel za mną. Dotarłam do grobu mamy i włożyłam kwiaty do kamiennego wazonu.
   - Cześć, mamo. Zobacz kogo ci dziś przyprowadziłam - zaśmiałam się i spojrzałam na Argentyńczyka. Również się uśmiechnął. - Pewnie tam teraz skaczesz ze szczęścia - dorzuciłam.
   - A raczej jest dumna z ciebie, bo spełniasz jej marzenia.
   - Myśli pan? - spojrzałam na niego, a on pokiwał głową.
   - Zawsze rodzice są dumni ze swoich dzieci. Na przykład ja i Antonella, cały czas jesteśmy dumni z Thiago i Celii, czasem mniej, czasem bardziej. Taka już rola rodziców. W przyszłości się przekonasz, oczywiście życzę ci tego. - mówił. - Jestem tu, bo chciałem z tobą porozmawiać, a nadarzyła się okazja, bo nie ma tu mojego syna. Leo, chciałem ci podziękować, również w imieniu mojej żony. Naprostowałaś nieco Thiago i za to jesteśmy ci wdzięczni - powiedział, a ja w tym momencie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. To miała być przecież tylko podpucha, teatrzyk, by Thiago odzyskał od ojca swoje pieniądze.
   - Nie wiem czy to jest moja zasługa - powiedziałam cicho.
   - Może to nie wygląda, ale znam swojego syna lepiej niż komukolwiek się wydaje. Kieruje nim też to, że postawiłem mu warunek, ale bez twojej pomocy by zapewne nie wytrzymał - pokręcił głową. Miał rację, znał swojego syna i to nawet dobrze! W końcu Thiago raz uległ namową Valdesa i w tajemnicy się zabawiał, chociaż później ze skruszoną miną obiecywał mi, że już nigdy więcej. Tutaj już każdy każdego zaczynał wkręcać... 
   - Dzięki niemu udało mi się wyrwać z domu ojca, a nawet obronił mnie przed nim - westchnęłam.
   - Czyli mój syn lubi też zgrywać bohatera? - zaśmiał się.
   - A pan w jego wieku nie lubił go zgrywać? - spojrzałam rozbawiona na niego.
   - Nadal lubię - palnął i oboje się roześmialiśmy. - No dobrze, Leo. Dziękuję za rozmowę. Jeżeli chcesz, mogę cię odwieźć.
   - Ja również dziękuję, ale jeszcze tu posiedzę. - uśmiechnęłam się lekko, a on wstał. Uścisnął moją dłoń i spojrzał na nagrobek.
   - A pani gratuluję córki, bo to naprawdę dobra dziewczyna, która wytrzymuje z moim synem - powiedział, posłał mi jeszcze lekki uśmiech i ruszył do wyjścia. Odprowadziłam go wzrokiem i oparłam głowę na rękach.
   - No widzisz, mamo... I co ja mam teraz zrobić? Brnąć w to dalej, wiedzieć, że prawdopodobnie chłopak, który udaje przed rodzicami coś do mnie czuje?

[Thiago]

  Siedziałem w salonie razem z Tomasem i Valerią i czekaliśmy na Leo, która miała wrócić ze szkoły. Mieliśmy dla niej sporo dobrych wieści. Byłem zadowolony, że to akurat ona gra moją dziewczynę, bo ojciec miękł coraz bardziej i łapał haczyk. Mam tylko nadzieję, że nie okaże się sprytniejszy od nas i będzie to ciągnął jeszcze z roku, bo wtedy Leo by mnie chyba poćwiartowała. Wtem usłyszeliśmy otwierające się drzwi, a do domu weszła Leonor.
   - Jestem! - zawołała i pojawiła się w salonie. - O, cześć! Zobaczyłam samochód na podjeździe - uśmiechnęła się do Valerii i Tomasa, po czym usiadła obok mnie, nawet na mnie nie patrząc. Znów coś sknociłem? Co jest?!
   - Od której dobrej wiadomości mamy zacząć? - wyszczerzyła się Iniesta.
   - A ile ich jest? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
   - Aż trzy! - odparł zadowolony Tomi. - Pierwsza to taka, że w piątek spotykamy się tu wszyscy na twojej osiemnastce.
   - A druga, że jedziemy, również wszyscy, na wspólne wakacje! - odparła Valeria.
   - Rozmawiałem z ojcem, sam opłaci z mojego konta wakacje dla mnie, dla ciebie, twojego brata i Dulce, ale pod warunkiem, że zabieramy też Celię.
   - Tylko musimy wybrać, Ibiza, Mallorca czy może jeszcze coś innego? - mówiła Val.
   - Zaraz, może po woli... - nie mogła się połapać. - Po pierwsze, Thiago coś wspominał żebyśmy się w piątek spotkali z okazji moich urodzin, ale wspólne wakacje? Po drugie, nawet jeżeli to jest problem z Chino, bo nie jest pełnoletni i by wyjechać potrzebuje zgody opiekuna, na co ojciec na pewno nie pójdzie... - pokręciła głową.
   - No i tu zaczyna się ta trzecia wiadomość - powiedział pewnie Vallejos. - Moja mama jest prawniczką, jedną z najlepszych. Ma takie sprawy w małym paluszku. Już o wszystkim wie i zajmie się tym. Pomoże. W sobotę z nią porozmawiasz, bo będzie na urodzinach wujka. W poniedziałek od razu wszystko rozpoczniecie, dzięki znajomościom mamy w tydzień się wyrobicie, a w następnym tygodniu lecimy odpocząć! - klasnął w dłonie. - Słońce, plaża, drinki z palemką, zabawy do białego rana - marzył chłopak, a wtedy rozbrzmiał telefon blondynki, która dostała SMS.
   - Dobra marzycielu, obiecałeś, że mnie podrzucisz do kancelarii! - uderzyła go w ramię. - Zaczynam staż w hiszpańskiej kancelarii prawniczej jego matki! - powiedziała do Leonor.
   - Ale przecież możesz się troszeczkę spóźnić, bo mi tu się dobrze siedzi - wyszczerzył się. - Jimena mnie lubi, uśmiechnę się i nic sobie nie zrobi, że się spóźniłaś na pierwsze spotkanie w sprawie pracy tam.
   - Głupi jesteś! - spiorunowała go wzrokiem. - Wstawaj, idziemy!
   - No, dobra! - wstał i podszedł do Leo, całując ją w czoło. - Thiago ci jeszcze wszystko opowie - dopowiedział, po czym podał mi dłoń, a Valeria w tym czsie ucałowała policzek Leo i później mój. Wyszli, a ja i Olivera pozostaliśmy sami.
   - Co się dzieje? - zapytałem, patrząc na nią.
   - A co ma się dziać? - odparła, ale jej wzrok był utkwiony w podłodze.
   - Leo - mruknąłem. - Po prostu mi powiedz.
   - Nic - zamyśliła się i po chwili spojrzała na mnie. - Gol... - szepnęła.
   - Gol? Tak, był zadedykowany dla ciebie - odparłem pewnie z uśmiechem. - W ramach podziękowań za to, że nadal tu ze mną wytrzymujesz i z okazji twoich urodzin - mówiłem.
   - Nie musiałeś - zmarszczyła czoło.
   - Wiem - zaśmiałem się, a ona spojrzała na mnie. - Ale chciałem - dodałem.
   - Dziękuję, ale też za to ile dla mnie robicie.
   - Powiedzmy, że pomagamy sobie na wzajem. Nie ma o czym mówić - puściłem do niej oczko. - Więc wiesz już co cię czeka na tym weekendzie?
   - W piątek impreza tu, a w sobotę znów wizyta u twoich rodziców?
   - W obecności całej rodziny - skinąłem głową, a ta zrobiła przerażoną minę. - Nie martw się, będzie dobrze! - położyłem dłoń na jej ramieniu, a ta pokiwała głową.
   - Thiago, mogę o coś zapytać? - mruknęła po chwili.
   - Jasne, pytaj o co zechcesz.
   - Chodzi o Kaia. Dlaczego wczoraj nie bronił? - przymrużyła powieki, a ja ciężko westchnąłem.
   - Ale obiecaj, że nikomu ani mru, mru, dobrze? - spojrzałem na nią, a ta pokiwała głową. Wiedziałem, że mogłem jej zaufać. Nawet czasem bardziej niż sobie.

[Leonor] 

 Następny dzień w szkole. Muszę przyznać, że się troszeczkę uspokoiło, a przynajmniej miałam takie wrażenie do ostatniej przerw, kiedy to nie podeszła do mnie jedna dziewczyna z równoległej klasy. Niewysoka, długie, ciemne włosy i ciągle nosiła kujonki w czarnych oprawkach. Na początku nie wiedziałam o co jej może chodzić, ale... Tak, teraźniejszy temat tabu: "Thiago Messi!"Chciała zadać mi kilka pytań do szkolnej gazetki, niby taki mini wywiad. Mnie wcięło i pewnie stałabym tam dalej, jak to ciele, gdyby nie Dulce, która zareagowała od razu, odciągając mnie od niej. 
   - Przebolej jeszcze angielski, a później zabieram cię na dobrą kawę! - powiedziała. I nie miałam wyjścia... Przesiedziałam na nudnym angielskim i później szybko ulotniłyśmy się ze szkoły. Przyjaciółka zaciągnęła mnie do kawiarni i zamówiła dwie cappuccino i po pucharku lodów dla nas. 
   - Wiesz co sobie wszyscy umyślili? - zaczęłam. 
   - Wszyscy, to znaczy? - spojrzała na mnie pytająco, po czym zatopiła łyżeczkę w górze lodowego deseru. 
   - W sensie Thiago i reszta ferajny - przewróciłam oczami. - Wspólne wakacje, zabierają mnie, ciebie i Chino! 
   - Żartujesz?! - wyszczerzyła się. - Ej, to jest świetne! Ale... - zamyśliła się. 
   - Jeżeli chodzi o mojego brata, to podobno już nawet mam adwokata, wyobraź sobie! Mamę Tomasa! Oni są niemożliwi! Chcą to załatwić wszystko w jeden tydzień, dasz wiarę? 
   - No wiesz... - kiwnęła głową. - Nazwisko Messi zobowiązuje - zachichotała. - Więc się ciesz! I gotuj na wspólne wakacje! A już myślałam, że przesiedzę je w domu! 
   - Jak na razie to w piątek przychodzicie do domu Thiago - spojrzałam na nią. - Chcą mi zrobić osiemnastkę! 
   - Wiesz co? Ja ci nakopię do tego chudego zadka, wiesz? - uniosła się. - Oni tak na ciebie chuchają i dmuchają, a ty jeszcze kręcisz nosem - westchnęła. 
   - No, bo to takie dziwne - skrzywiłam się. - I jeszcze ostatnio Thiago jest taki dziwny...
   - Nie jest dziwny, Leo! Może faktycznie stałaś się tą dobrą wróżką i go zmieniłaś? - uśmiechnęła się. - Z resztą, poczekamy, zobaczymy - puściła do mnie oczko.

***
Półtora miesiąca  pomiędzy rozdziałami, ale w końcu się pojawił :)
Spóźnione, ale...
WITAMY NA ŚWIECIE SYNKA IKERA - MARTIN CASILLAS CARBONERO ♥

Obserwatorzy

Layout by Blacky