środa, 28 sierpnia 2013

5. Poznaj moich rodziców

[Leonor]

 Wielkimi krokami zbliżamy się do zakończenia roku szkolnego, ale nauczyciele nic sobie z tego nie robią. Konferencja grona pedagogicznego odbędzie się na dniach, a oni nadal wpłukują w nas materiał.
 Właśnie przechodziłam przez furtkę, kiedy dostałam SMSa od Thiago: Już dzisiaj musisz poudawać moją dziewczynę, mamy niezapowiedzianą wizytę mojej siostry. Kiedy będziesz?
 Gdy skończyłam go czytać, właśnie naciskałam klamkę frontowych drzwi. Cudownie! Ale, że już miałam być jego dziewczyną?
 Niepewnie weszłam do domu, odwieszając torbę na wieszak. 
   - Jesteś strasznym, starszym bratem, wiesz?! - usłyszałam oburzony, dziewczęcy głos, dobiegający z kuchni.
   - Tak?! A kto cię zawsze kryje przed rodzicami? Duszek święty, co? - teraz zaśmiał się młody piłkarz.
   - Oj tam! Zawsze pomagałeś, teraz też mógłbyś. Nawet nie wiesz o co chodzi. - jęknęła, a ja wtedy przez przypadek potrąciłam jeden ze stojących butów, obok wejścia. A chciałam być niezauważona, no przynajmniej na razie! Zaklęłam cicho pod nosem.
   - Jesteś. - po chwili w korytarzu pojawił się Messi. - Dostałaś wiadomość? - szepnął, a ja skinęłam, twierdząco głową. 
   - Kogo ci tam przywiało? - po chwili, za nim stanęła szatynka, średniego wzrostu, nastolatka. Wbiłam w nią swój wzrok, ponieważ już ją widziałam, a nawet z nią rozmawiałam! Jej reakcja była taka sama.
   - Leo? 
   - Celia? 
   - A ja jestem Thiago i nie wiem o co chodzi... - wydukał chłopak i pytająco na nas spoglądał. - Powie mi któraś, skąd się znacie? - pytał zdezorientowany. 
   - Poznałyśmy się na przystanku, pomogła mi jak takie typki mnie zaczęły zaczepiać. Ale tak właściwie, to ja mnie też interesuje, skąd wy się znacie? - odezwała się Celia. 
   - Dla ścisłości, to byli ci sami goście co w parku, wtedy w nocy. - spojrzałam na Thiago, nie odpowiadając jego siostrze.
   - Ale, że z tej nocy?! - uniósł się. - Jak ich dorwę... Zaczepiali moją siostrę, a wcześniej dziewczynę! - powiedział troskliwie. Podszedł do mnie, złapał w pasie od tyłu i położył na moim ramieniu swoją głowę. Dziwie się poczułam. Jakoś jeszcze nigdy nie miałam okazji, żeby facet tak mnie przytulił. Czułam się spięta i to bardzo. 
   - Jesteście razem?! Dwa dni temu rozmawiałam z dziewczyną swojego brata, nie wiedząc o tym?! - otworzyła szeroko oczy. - Jak rodzice dowiedzą, że Thiago ma dziewczynę... - wyszczerzyła się. 
   - Dlatego na razie się nie dowiedzą. - skarcił ją wzrokiem. - Chciałem im o tym powiedzieć dopiero w piątek na tym całym pokazie. 
   - Czyli moja prośba byłaby na nic? Chciałam, żebyś wstawił się za mną u rodziców żebym nie musiała na to iść, bo obstawiałam, że też nie przyjdziesz. - wytłumaczyła. - Nie lubię takich imprez. - skrzywiła się. 
   - Ja tak samo. - odparłam. Wtedy Thiago stanął obok. Dam sobie rękę uciąć, że czuł to, że byłam spięta. 
   - Przychodzą tam największe bandy snobów! 
   - Dzięki! - uniósł się Thiago. 
   - Ale teraz nie ma takiej opcji żeby nie szła, będzie Leo, więc nie umrę z nudów, a poza tym chcę zobaczyć jak Thiago przedstawia rodzicom swoją dziewczynę. - klasnęła w dłonie i się wyszczerzyła.

   Naprawdę polubiłam siostrę Messiego. Później długo siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy. Ce długo nie mogła uwierzyć, że z nim jestem, no... Może dlatego, że tak naprawdę z nim nie jestem?!
 Później gdy Thiago pojechał odwieść Celię do domu, usiadłam w salonie przy lampce ze swoim szkicownikiem i kubkiem malinowej herbaty. 
 Ołówek sam wyznaczył kreski, które pojawiały się na czystej stronie w zeszycie. Po jakimś czasie widoczny był już zarys postaci w klubowym stroju Barcelony, stojący tyłem. Na trykocie widniał napis T. Messi 10. Czemu nie? Dlaczego syn nie miałby odziedziczyć numerka po ojcu? 
 Dorysowałam w tyle trybuny, a na nich wiernych kibiców. 
   - Pięknie, ale to były numerek mojego ojca, nie mój. - usłyszałam roześmiany głos Thiago. Aż podskoczyłam. Przestraszył mnie! - Co ty taka strachliwa? - zdziwił się, przeskakując przez oparcie kanapy i siadając obok. - Masz talent. Czemu nie powiedziałaś, że rysujesz?
   - Żartujesz sobie z tym talentem? - przewróciłam oczami. 
   - Nie no, jest super. Z resztą bardzo mi się podobał ten mój portret. - wyszczerzył się. 
   - Co?! Jakim cudem ty go zobaczyłeś? - uniosłam się. 
   - Wczoraj, gdy zaniosłem cię do pokoju, przez przypadek strąciłem na ziemię twoją teczkę i wypadł z niej. - wytłumaczył. - Naprawdę, dobra w tym jesteś. - dodał. 
   - Przestań. To tylko zwykłe rysunki. - zawstydziłam się. 
   - A właśnie! Wróćmy do wcześniejszych wydarzeń z dzisiejszego dnia. Po pierwsze, Celia cię polubiła, więc jest dobrze. Po drugie... Kiedy ostatnio przytulałaś się do chłopaka? - zapytał, opierając głowę o oparcie. Przewróciłam oczami i znów spojrzałam na kartkę, gdzie widniała podobizna piłkarza. - Hejjj, tylko mi nie mów, że nie miałaś chłopaka. - uśmiechnął się. 
   - Nie było okazji. Poza tym, w tej sytuacji jakiej byłam, nawet nie mogłabym go przyprowadzić do domu. - odparłam. 
   - Ahaa. - uśmiechnął się. - Nie spinaj się tak. Nie zjem cię. Przytulanie jest przyjemne. - poruszył zabawnie brwiami, a ja wzięłam do ręki ozdobną poduchę i cisnęłam nią w niego. 

[Thiago]

  Jak ja nie lubię stroić się w garnitury! No, ale co zrobić? Tak właśnie myślę, czy zamówić taksówkę czy może jednak udać grzecznego synka i nawet szampana sobie odpuścić i jechać swoim samochodem?
  Wyszedłem ze swojego pokoju i zapukałem do sypialni Leo, by sprawdzić czy jest gotowa. 
   - Już, chwilka! - krzyknęła. 
   - Dobra, poczekam na dole. - odpowiedziałem i skierowałem się na schody. Oparłem się o kanapę i wbiłem wzrok w nieokreślony punkt na ścianie, z jedną ręką w kieszeni spodni, a drugą dłonią bawiłem się kluczykami do samochodu. Po chwili usłyszałem dźwięk zamykających się drzwi i ciche stukanie obcasów o drewniane panele. Spojrzałem w stronę schodów. Najpierw ujrzałem parę stóp w wysokich, gustownych, brązowych szpilkach. Później po woli, zgrabne nogi i biodra, przesłonione białą spódnicą sukienki. Nie zauważyłam kiedy już stała na parterze. Prosta dziewczyna, a zrobiła na mnie wrażenie, jak żadna inna, wyglądając obłędnie. Biała sukienka, brązowa kopertówka i kok na głowie. Tak niewiele, a jednak sprawia wrażenie. Usłyszałem odchrząknięcie. Spojrzałem na jej twarz. 
   - Możemy iść czy się rozmyśliłeś? - zapytała.
   - Wyglądasz prześlicznie. - wstałem i podszedłem do niej, stając obok i wyciągając ramię. Zaśmiała się i złapała za nie. 

 Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie kłębiło się już od ważnych osobistości, dziennikarzy, kamer i aparatów, wyczekujących sensacji. Od razy przyuważyłem moja paczkę, stojącą w kącie, oczywiście bez Dori, ponieważ ona przygotowywała się do pokazu. Podeszliśmy do nich z Leo. Przywitaliśmy się. Staliśmy przez chwilę, gdy usłyszeliśmy za sobą znajomy, męski głos. 
   - Jak dobrze was tu wszystkich widzieć. - klasnął w dłonie, a my się obróciliśmy. Najpierw nasze miny ukazywały zaskoczenie, a po chwili radość. 
   - Nathan! - pisnęły równo Valeria i Lia, wieszając się mu na szyi. Sam nie dowierzałem, że on tu stoi.
   - Ty nie powinieneś być teraz... - zacząłem uśmiechnięty, gdy mocno ściskałem starego kumpla. 
   - Wróciłem do kraju. - odparł od razu i popatrzył po nas. - A my się chyba nie znamy. - zwrócił uwagę na stojącą obok mnie Leonor. - Nathan Pinto. - wyciągnął dłoń w jej stronę. 
   - Leonor Olivera. - uścisnęła niepewnie jego dłoń.

^^^

  Wszystkie modelki już zaprezentowały nową kolekcję, na końcu przemowa projektantki i przyjęcie. On stał, oparty o ścianę i przyglądał się grupce, stojącej po drugiej stronie sali. Po chwili dołączyła do niego jego żona. 
   - Czemu lub komu się tak przyglądasz Lionel? - zapytała, podążając wzrokiem w tym samym kierunku, co były piłkarz. 
   - Widziałaś, że Thiago przyszedł z jakąś dziewczyną? - mruknął. 
   - Zauważyłam, ale to chyba dobrze. - odparła.
   - Jestem! - usłyszeli głos swojej córki. 
   - W porę i na czas kochanie. - przewróciła oczami Antonella. 
   - Oj no wiecie, że nie lubię chodzić i patrzeć jak wieszaki chodzą w plastikowych workach. - przewróciła oczami nastolatka. Niektórzy mówili, że wtedy wygląda tak samo jak matka, która również miała taki gest w zwyczaju. - Wyjątkiem jest oczywiście Dorita. - dodała szybko.
   - Celia, wiesz coś o tej dziewczynie, która przyszła z twoim bratem? - zapytał Messi. 
   - Jeszcze wam jej nie przedstawił? Miał to dziś zrobić. To Leonor. - odparła. - Tato pamiętasz jak ci opowiadałam o dziewczynie, która pomogła mi w poniedziałek na przystanku? Jak się później okazało to właśnie była dziewczyna Thiago. - wytłumaczyła, a on skinął głową. - Ej, ja mam omamy czy z nimi stoi Nathan? - zauważyła brunetka. 
   - To on. Rozmawiałem ostatnio z Jose i opowiadał, że Nath chce wrócić do Barcelony. - odpowiedział jej ojciec. 
   - W takim razie przepraszam. - rzuciła i już jej przy nich nie było. 
   - Może powinniśmy do nich podejść? - zapytał. 
   - Przestań. Thiago sam powinien to zrobić. - uśmiechnęła się kobieta. - A tymczasem chodźmy do Anny i Andresa. - złapała go za dłoń i pociągnęła w stronę państwa Iniesta. 

[Leonor]

 Po pokazie dołączyła do nas Dorita, która także zaczęła się wylewnie witać ze starym przyjacielem. Stwierdzam, że oni na prawdę wcześniej byli wszyscy ze sobą blisko. Chłopak opowiadał o tym jak jest w Brazylii, a my wszyscy go słuchaliśmy. Przez ten cały czas Thiago albo obejmował mnie ramieniem, albo trzymał dłoń na mojej talii. Po chwili jednak przybliżył się do mnie i objął w pasie, stając za mną i ułożył głowę na moim ramieniu. Stanęłam jak słup soli. Znów.
   - Moi rodzice patrzą. - szepnął mi do ucha. Wtedy przypomniałam sobie naszą rozmowę po odwiedzinach Celi. Nie spinaj się tak. Nie zjem cię. Przytulanie jest przyjemne. I przypomniałam sobie także jego głupkowaty, ale słodki uśmiech, towarzyszący mu przy tym. Na ułamek sekundy przymknęłam powieki i wypuściłam całe powietrze z płuc. Oparłam się o sylwetkę Thiago i jakbym całkowicie się oddała. - Dziękuję. - szepnął i pocałował mnie w policzek.
   - Nathan, mężu mój! - Ce praktycznie wskoczyła mu na plecy, na co wszyscy zareagowali śmiechem.
   - Moja mała żona. - zaśmiał się Pinto i ją przytulił.
   - Od zawsze, gdy Nathan bywał u mnie, gdy zajmowaliśmy się Celią, śmiał się, że bawi sobie żonę. - wytłumaczył rozbawiony Thiago.
   - Tak już zostało. Ciągle się wszyscy z tego śmiejemy. - dodał Milan.
   - Braciszku, rodzice już mnie wypytywali o Leo, więc w końcu idźcie do nich. - wtrąciła młoda panna Messi.
   - Siedzą razem z moimi rodzicami. Idziemy? - mówiła Valeria.
   - Chodźmy. - postanowił Thiago i złapał mnie za dłoń.
   - Idę z wami. - dołączył się Tom i ruszył za nami. Po chwili szłam, trzymając Messiego za rękę, tuż za Valerią i Vellejos'em.
   - Ja się trochę wstydzę. - szepnęłam do mojego towarzysza.
   - Spokojnie Leo. Spotkanie ze mną przeżyłaś, z Celią także, więc z moimi rodzicami też przeżyjesz. - puścił do mnie oczko. Podeszliśmy do dużego stolika, gdzie siedziały dwie pary. Cholera Leo, już nie ma odwrotu. Zaraz poznasz wielkiego Lionela Messiego i Andresa Inieste, byłych wspaniałych piłkarzy, a teraz genialnych trenerów.
   - Dobry wieczór. Cześć mamo, cześć tato. - pierwsza odezwała się blondynka. 
   - Witam wszystkich. - uśmiechnął się Thiago i ucałował w policzek swoją matkę.
   - Witaj kochanie. - odparła brunetka i od razu spojrzała na mnie.
   - Mamo, tato. - popatrzył na nich. - Oraz ciociu i wujku. - dodał, kierując wzrok na rodziców Valerii. - To jest Leo, moja dziewczyna. - uśmiechnął się.
   - Bardzo miło nam cię poznać. - odezwała się matka mojego niby chłopaka i podała mi dłoń, wstając. To samo zrobił jej mąż, a po chwili druga para. Zaprosili naszą czwórkę do stołu.
   - Wiesz Leo, że jesteś pierwszą dziewczyną naszego syna, którą nam przedstawia. - zaczął Lionel, a ja spojrzałam na Thiago, który sprawiał wrażenie zawstydzonego. Nowość! Po raz pierwszy widzę wielkiego cwaniaka, Thiago Messiego, który jest zawstydzony!

środa, 14 sierpnia 2013

4. Coś o nas

Ej, no, noo! Macie - Ania i Nataleczka! Za te podchody! 
____________________________________
[Leonor]

Wyszłam ze szkoły, grzebiąc w torbie, w celu znalezienia swojego telefonu, który jak na złość nie chciał mi się pokazać.
    - Jest. - szepnęłam, gdy go znalazłam. Uśmiechnęłam się na widok, który miałam przed sobą. Mianowicie mojego brata i Dulce, tulących się do siebie, tuż przy wejściu do szkoły. - Ej, ja tez tak chce. - zaśmiałam się, podchodząc do nich.
    - A witam kochaną siostrzyczkę. - wyszczerzył się Chino. - Chodź tu, chodź. - poruszył zabawnie brwiami i mocno mnie przytulił.
    - Widać po tobie, że jesteś dziś bardzo szczęśliwy. - zaśmiałam się, gdy podniósł mnie do góry.
    - A to dzięki ukochanej siostrzyczce, która załatwiła mi jeden ważny podpis.
    - Dzisiaj już macie być na tym treningu Espanyolu? - zapytałam.
    - Szczerze powiedziawszy to nie wiem. Mam zgodę, ale czy od razu dziś pójdziemy na ten trening... - mówił gdy wychodziliśmy z murów szkoły.
    - Leo! - usłyszałam i rozejrzałam się. Po drugiej stronie ulicy stały trzy dziewczyny, blondynka, szatynka i brunetka, Valeria, Dorita oraz Lia.
    - Chodźcie. - powiedziałam do moich towarzyszy i pociągnęłam ich za sobą na drugą stronę ulicy. - Hej. - uśmiechnęłam się do nich. - Poznajcie się, to jest mój brat Chino oraz moja przyjaciółka Dulce, to Lia, Valeria i Dorita. - powiedziałam, a oni podali sobie dłonie.
    - Okay, milo było, ale ja muszę pędzić na swój trening. - uśmiechną się chłopak, klepiąc swoją czarną torbę. - Pa. - szepną i przelotnie pocałował swoja dziewczynę.
    - Też już będę uciekać. - odezwała się moja przyjaciółka.
    - A może pójdziesz z nami na zakupy? - zaproponowała Valeria. Mówiłam jej o tym w szkole i proponowałam żeby poszła ze mną, ale ta broniła się tym, że nie wiemy czy dziewczyny nie mają nic przeciwko. Teraz wie, że nie mają.
    - No dobra, to zgoda. - wzruszyła ramionami.

Stałam przy wieszakach z sukienkami, przeglądając je, a właściwie to ich ceny. Przerażały mnie. Niektóre kosztowały więcej niż połączone roczne, moje kieszonkowe i Chino, które dostawaliśmy od Pilar.
    - Jeżeli chcesz, pożyczę ci pieniądze. Mam trochę odłożone na koncie. – szepnęła Dulce.
    - Przestań. Ja nawet nie wiem czy pójdę na ten cały pokaz. – odpowiedziałam.
    - Jak to? Przecież zgodziłaś się pomóc Thiago. – zdziwiła się.
    - Dul, ale ja nie pasuję do tego wszystkiego. – zajęczałam.
    - Oj przestań. Przez tyle lat, po tym co przeszliście z Chino, należy wam się. Jemu gra w Espanyolu, a tobie facet taki jak młody Messi. No przynajmniej pod względem zawartości portfela. – dodała.
    - Zapomniałaś dorzucić, że to facet na niby. – przewróciłam oczami. - Odzyska swoje pieniądze i koniec.
    - Co to za szepty dziewczyny? - tuż za nami pojawiła się panna Rodriguez.
    - Nie, nic. Leo tylko mi tu marudzi. - uśmiechnęła się Dulce.
    - Nie ma marudzenia. - dołączyła się Valeria, a za nią Lia.
    - Wybrałaś już coś? - zapytała Fabregas.
    - Jeszcze nie. - odparłam. 
    - W takim razie ci coś zaraz znajdziemy i idziemy do przymierzalni.
Po chwili byłam już ciągnięta przez dziewczyny za kotarę, by przymierzyć kolejno trzy sukienki, które dla mnie znalazły. Pierwsza czerwona, do kolan, w większości koronkowa. Nie czułam się w niej komfortowo, wiec od razu przymierzyłam się do drugiej. Ta zaś była stworzona z samych zakładek, koloru skorki brzoskwini. Jednak najbardziej do gustu przypadła mi ostatnia. Biała, prosta sukienka z cienkim paskiem na talii.
    - Ślicznie w niej wyglądasz. - zapiszczały wszystkie.
    - Dobierzemy jeszcze do niej szpilki, lekko zakręcimy i rozpuścimy ci włosy i będziesz najpiękniejsza na całym pokazie. - uśmiechnęła się blondynka.
   Siedziałam z Doritą na kanapie, czekając na resztę dziewczyn. Lia i Valeria przymierzały sukienki, a Dulce wyszła na chwilę ze sklepu, ponieważ dzwoniła do niej babcia z zagranicy. Moja sukienka ciągle obok mnie leżała, a ja zastanawiałam się co z tym wszystkim zrobić. Przecież nie miałam na nią pieniędzy. Co chwila na nią spoglądałam. Była śliczna, ale co ja poradzę na to, że mnie na nią nie stać.
   - Leonor. - zaczęła panna Rodriguez. 
   - Tak? - spojrzałam na nią. 
   - Czym się tak martwisz? - zapytała. - Chodzi o sukienkę? Ciągle na nią patrzysz... Nie podoba ci się? 
   - Nie! Jest śliczna. Naprawdę. Chodzi o to, że... - przerwałam i westchnęłam. 
   - Jeżeli chodzi ci o pieniądze, to się nie martw. Umówiłam się z Thiago, że za nią zapłacę, a on gdy już dostanie swoje pieniądze, odda mi je. - lekko się uśmiechnęła, ściskając moją dłoń. 
   - Thiago? Ja ci za nią oddam, ale... 
   - Przestań! Facet powinien płacić za swoją kobietę, jeżeli chce żeby się z nim pokazała. - zaśmiała się dziewczyna. - Niczym się nie martw. - puściła do mnie oczko, a wtedy z przymierzalni wyszły Lia i Valeria. Jak ja mam się nie martwić? To dziwne odczucie kiedy wiesz, że ktoś ma cię sponsorować. Zrobię tak. Messi odda pieniądze Dori, a gdy się dorobię, ja oddam jemu! 

   Do domu Thiago wróciłam dość późnym popołudniem. Po zakupach dziewczyny wyciągnęły nas jeszcze do kawiarni, a później pod domem Dulce czekałyśmy na mojego brata, który również wracał już z treningu. Oznajmił nam, że jednak byli już na stadionie Espanyolu i tam trenowali. Była ich cała grupa i z niej mieli w najbliższym czasie wybrać kilku by mogli rozpocząć swoją karierę w tym sporcie. 
 Przekroczyłam próg domu i zdjęłam buty w korytarzu, wieszając na wieszaku swoją torbę i odkładając obok ogromną torbę z moimi zakupionymi rzeczami. Z salonu tliło się światełko, zapewne dawane przez telewizor, ponieważ słychać było jeszcze głosy komentatorów.
 Stanęłam w progu i zobaczyłam czwórkę chłopaków, trzymających piwo w dłoniach i wpatrzonych w ekran, na którym piłkarze biegali za piłką. 
   - Ktoś mu miał być abstynentem. - zaśmiałam się i wtedy mnie zauważyli. Thiago tylko lekko się uśmiechnął i przesunął, robiąc obok siebie miejsce na kanapie. 
   - Raz na jakiś czas nie zaszkodzi. - uśmiechnął się, gdy usiadłam obok, a w tym momencie sędzia odgwizdał koniec spotkania. - Poza tym, tata nie widzi.
   - Wszyscy się nagle abstynentami stali... - prychnął Kai. 
   - Tobie też by się przydało. - odgryzł się Milan, patrząc spode łba na przyjaciela. 
   - Nie chcę się z wami o to kłócić. - przewrócił oczami Valdes. 
   - Sęk w tym, że Pique ma racje. - Tomas dopił swoje piwo i odstawił go na blat stolika. - Milan ogarnął sam, Thiago bo jakby był do tego zmuszony, a ty dalej w to brniesz. To twoje życie, ale się zastanów czy dobrze je pożytkujesz. - dodał starszy Messi. On to jednak miał gadane. Był starszym kuzynem Thiago, synem jednego z braci Lionela. Miał głowę na karku i próbował naprostować resztę. Dobrze, że mieli kogoś takiego w swojej paczce. 
   - Jeżeli jest moje, to bądź tak łaskawy i się w niego nie wpieprzaj. - mruknął i wstał. Podał kolejno dłoń każdemu i się pożegnał. - Zmykam. Do zobaczenia. - rzucił i wyszedł. 
   - Idę za nim, bo znając życie obierze kierunek do jakiegoś klubu i znów się schla. - westchnął Pique. Pożegnał się uściskiem dłoni z Tomasem i Thiago, a mnie pocałował w policzek i zmierzwił włosy. - Pa. - usłyszeliśmy jeszcze zanim wyszedł. 

   Odrobiłam wszystkie lekcje na następny dzień i usiadłam na huśtawce na patio z książką, tuż obok lampy ustawionej na zewnętrznym parapecie. 
 Z domu wyszedł Thiago, w ręku trzymając butelkę wina i dwa kieliszki. Usiadł obok mnie i zaproponował lampkę. Przewróciłam oczami. 
   - Nie mów, że nigdy jeszcze nie piłaś. - uśmiechnął się. 
   - Były do tego okazje, ale... - zamknęłam książkę, wcześniej wkładając w stronę zakładkę. 
   - Czyli jesteś jeszcze grzeczniejsza niż się spodziewałem. - poruszył zabawnie brwiami, po czym oberwał ode mnie w ramię. - Jeżeli nie chcesz to nie, ale to wino sam wybierałem, jedno z ostatnich butelek z mojej piwnicy. Grzech nie spróbować. 
   - Smakosz win? - zaśmiałam się. 
   - Można by tak to ująć. To jak? Miałem nadzieję, że przy lampce dobrego wina, w końcu będziemy mieli okazje się bardziej poznać i poopowiadać o sobie. 
   - W takim razie może się skuszę. - uśmiechnęłam się. 
   - Dobry wybór. - nalał płyn do dwóch kieliszków i podał mi jeden z nich. Niepewnie namoczyłam wargi w winie. Było słodkie i naprawdę dobre. 

[Thiago]

 Jeżeli mieliśmy udawać parę, to wychodzę z takiego założenia, że powinniśmy się tak czy siak lepiej poznać. 
 Nigdy się niczego nie napiła? Może faktycznie rodzice załapią, że niby mogłem się zmienić dzięki dziewczynie. 
 Przy niej poczułem coś, czego nigdy nie doświadczyłem. Chciałem się otworzyć i opowiedzieć jej o sobie. Była dobrym słuchaczem. Opowiedziałem o całym moim dzieciństwie, aż do teraz. 
   - A powiedz mi, a czy ty sam chcesz zmienić swoje życie? - zapytała nagle. 
   - Nie wiem. Na pewno chcę odzyskać swoje dwa pozostałe samochody i dostęp do kont bankowych. 
   - A twoje samopoczucie? Lepiej czułeś się wcześniej czy teraz? 
   - Wcześniej, czyli na ciągłym kacu? - spojrzałem na nią. Domyślałem się o co jej mogło chodzić. - Na pewno teraz lepiej wstaje mi się na treningi. Mówią, że mi lepiej idzie. 
   - No właśnie. Dobrze, że sam to zauważyłeś. 
   - A ty? Ja już opowiedziałem ci o swoim życiu. - spojrzałem na nią. Interesowało mnie to. Jak na razie wiem tylko, że ma brata i ojca, który od wielu lat ich katował. Może coś więcej? 
  Przez chwilę milczała. Myślała. Zaczęła opowiadać od początku. O tym jak od dziecka wychowywała się z największą fanką mojego ojca, jej matką. Opowiadała, że od momentu gdy zaczęła siedzieć, oglądała z mamą mecze Barcelony. Później urodził się Chino. On już całkiem podłapał miłość do piłki i od dziecka grał. Tworzyli we czwórkę szczęśliwą rodzinę, aż do momentu gdy sześć lat temu umarła jej mama. Była chora. Miała raka, z którym przegrała. Wtedy jej ojciec uciekł w alkohol, to dlatego nigdy go nie tchnęła. Po jakimś czasie trochę przystopował i wtedy poznał Pilar i się z nią ożenił. Jednak rok po ponownym ślubie wrócił do picia. Popadł w to jeszcze bardziej, posuwając się do pobić swoich dzieci i żony. 
 Ja naprawdę podziwiam Leo za to co przeszła i dopiero teraz się wyrwała. Jest silna, chociaż wcale tego nie widać po jej wyglądzie. Drobna, niewysoka szatynka, która tyle przeszła.
  
   Po tym potoku słów o sobie, zaczęliśmy rozmawiać na inne błahe tematy. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Gdy zaczynaliśmy drugi kieliszek wina, na policzkach Leo malowały się już wypieki, z którymi wyglądała ślicznie. 
 Po drugim kieliszku dosłownie odleciała. Nic nie odstawiała, a była spokojna, aż za spokojna. Prawie drzemała na tej drewnianej huśtawce. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju. Ułożyłem na łóżku i okryłem kołdrą. Nie minęła sekunda, a ona już miała zamknięte powieki spała. Pięknie Thiago, masz na koncie pierwsze jej upicie. Ale co najważniejsze, kontrolowane i w domu. 
  Gdy odsuwałem się od łóżka, przez przypadek strąciłem teczkę, która leżała na stoliku nocnym. Wypadło z niej na podłogę kilka kartek. Pozbierałem je i odłożyłem na stolik. Jednak moja ciekawość zwyciężyła i zajrzałem do nich. Były to rysunki. Cholernie dobre rysunki. Nie mówiła mi, że rysuje. Przejrzałem kilka z nich i natrafiłem na portret. To byłem ja. Ona ma naprawdę wielki talent. 

Obserwatorzy

Layout by Blacky