niedziela, 19 stycznia 2014

10. Wszystkiego Najlepszego

[Leonor]

  To wszystko od początku wydawało mi się cudaczne i śmieszne. Ludzie, których znam od praktycznie dwóch tygodni stali się moimi przyjaciółmi. Troszczą się o mnie jakby znali mnie od dziecka. Jest lepiej niż u ojca i jego żony. O czym ja myślę? Nie ma nawet porównania. Nigdy tam nie wrócę. Dziś kończę osiemnaście lat, a jutro mam rozmawiać z mamą Tomasa, prawniczką, która pomoże mi z Chino.
  Z samego rana Thiago i Tomas, któremu Lionel powierzył pieniądze z konta jego syna, z których miał przygotować dzisiejsze przyjęcie, pojechali na zakupy. Wrócili po dwóch godzinach z ogromnymi workami. Vallejos od razu uciekł, bo Valeria po niego zadzwoniła. Pożegnałam się z nim, podziękowałam i wróciłam do kuchni, gdzie Thiago zabierał się za rozpakowywanie zakupów.
   - Nie za dużo tego? - zapytałam, wskazując na reklamówki z alkoholem.
   - Na mnie się nie patrz - zaśmiał się, unosząc ręce ku górze. - Po tych półkach akurat buszował Tomas - uśmiechnął się do mnie. - I nie martw się, będę grzeczny - dodał.
   - Thiago... - westchnęłam i oparłam się o blat kuchennego blatu. On wtedy odłożył rzeczy, które miał w dłoniach i przybliżył się.
   - Już postanowiłem, nie będę dziś pił - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. Był spokojny, a jego oczy mówiły o tym, że nie kłamie. - Dziś wieczorem będzie tak jak ty będziesz chciała, bo to twoje święto - mówił. Stał już przede mną, opierając dłonie o blat po obu moich stronach. - Dobrze by było gdybyś dobrze ten czas zapamiętała, prawda? - uśmiechnął się lekko, a ja poczułam coś dziwnego. Zaczęłam się peszyć, ręce mi się pociły, a w brzuchu... Wystarczy po prostu powiedzieć, że to wszystko było dziwne...
   - Ja chciałam wam też podziękować za to ile dla mnie robicie, bo przecież to dużo - zmieniłam temat.
   - My wszyscy jesteśmy tu taką małą rodziną, a w ostatnim czasie dołączyłaś do niej ty, w jakimś stopniu Dulce oraz twój brat - uśmiechnął się. Zrobiłam to samo i wtedy nastała głupia cisza. Spuściłam wzrok, a po chwili poczułam jak Thiago łapie mój podbródek i ciągle lekko do góry. Spojrzałam mu w oczy lekko przerażona, a ten przybliżył swoją twarz do mojej. W duchu zaczęłam panikować, a ten pochylił się i delikatnie musnął moje usta. Automatycznie poczułam przyjemne ciepło, które rozchodziło się od ust po całą mnie. Jego dłoń powędrowała na moją talię. Całowałam się po raz pierwszy w życiu i to jeszcze ze swoim udawanym chłopakiem! Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi i kogoś, kto wpada do kuchni. Messi automatycznie zrobił krok do tyłu. Wtedy zauważyliśmy w progu podenerwowaną Celię.
   - W sumie to dobrze, że nie przyszłam pięć minut później, bo nie wiem co bym tu zastała - przewróciła oczami i usiadła na krześle przy stole. Nic by nie zobaczyła, bo do niczego by nie doszło!
   - Tak może "cześć" na początek? - mruknął do niej jej brat i oparł się o blat tuż obok mnie. - Stało się coś?
   - Tak, stało! - zawołała. - Musisz porozmawiać z rodzicami, błagam! - spojrzała na Thiago.
   - Celia broi, czyli zawsze przylatuje do mnie - przewrócił oczami. 
   - Ojciec powiedział, że nie jadę z wami na te wakacje!
   - Ale co się stało? - zapytałam.
   - Bo... - westchnęła ciężko. - Po zakończeniu roku, wyszliśmy ze znajomymi ze szkoły i... I skąd mogłam wiedzieć, że ojcu zachce się po mnie przyjeżdżać?! - uniosła głos. - Mieliśmy jednego papierosa na sześć osób i nieszczęśliwy traf sprawił, że ojciec podjechał wtedy, gdy ja go miałam w ręce...
   - Celia! - Thiago zrobił wielkie oczy. - Zaraz dostaniesz po tych rękach! Żeby mi to było ostatni raz! - chyba po raz pierwszy widziałam, żeby młody Messi tak reagował.
   - A ty?! - odwarknęła mu.
   - Ja to inna sprawa, a poza tym, ojciec mnie wtedy raz razu nie przyłapał! I byłem odrobinę starszy od ciebie!
   - A porozmawiasz z nim? - skrzywiła się, a Thiago westchnął.
   - No porozmawiam... Będziesz wieczorem?
   - Zobaczymy w jakim tata będzie humorze - odpowiedziała. - I wiesz, że bardzo chciałabym z wami jechać, bo raczej nie rajcują mnie już wakacje w Rosario u dziadków.
   - To jutro z nim porozmawiam po obiedzie, okej? - zapytał, a ona pokiwał głową.

   Wieczorem okazało się, że jednak Celia dziś już nie przyjdzie. Zadzwoniła do mnie z życzeniami i zakomunikował, że ma dla mnie prezent, ale dostanę go dopiero jutro.
Zabawa rozpoczęła się, kiedy wszyscy byli już na miejscu. To jest; Lia, Valeria, Dorita, Dulce, Milan, Tomas, Nathan, Chino oraz Kai. Wszyscy siedzieliśmy w salonie, dobrze się bawiąc. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, słuchaliśmy muzyki, tańczyliśmy, a nawet graliśmy w kalambury. To co powiedział mi rano Thiago, okazał się prawdą. W ogóle nie pił. Ani wódki, ani piwa. Po prostu siedział obok mnie, obejmując mnie ramieniem. Na dzień dobry wmusili we mnie kieliszek wódki, a teraz po woli delektuję się owocowym piwem. Jak na mnie, na początek całkowicie wystarczy.
  W pewnym momencie wyszłam by dosypać do miski chipsów. Gdy wróciłam, wtedy Kai akurat miał w ręce butelkę.
   - Dobra, to komu ja mam teraz polać? - zapytał bramkarz. - Może solenizantce? - wyszczerzył się do mnie.
   - Nie, ja dziękuję - uśmiechnęłam się lekko do niego. - Mam swoje - wskazałam na butelkę piwa.
   - To może brat solenizantki? - zaproponował, patrząc na Chino. No pewnie, on był chętny.
   - Nie pozwalam - mruknęłam. Mój brat ma dopiero szesnaście lat, a ja swój pierwszy alkohol, czyli wino razem z Thiago, wypiłam kilka dni przed swoją osiemnastką!
   - Dzisiaj ma odgórne pozwolenie na jeden kieliszek - zaśmiał się Milan, który dziś miał też w ręce piwo. Muszę przyznać, że też był cholernie wytrwały w swoim postanowieniu.
   - No ej! - zawołałam, gdy Valdes napełniał kieliszek.
   - Siostrzyczka się odwróci. Czego oczy nie widzą... No i wiecie co dalej - zaśmiał się Pinto, a wtedy Thiago wstał i odwrócił mnie tyłem do stolika, mocno do siebie przytulając. Znów dziś poczułam jego perfumy. Odwróciłam się wtedy, kiedy Chino odstawiał kieliszek na stół, krzywiąc się. Pogroziłam mu palcem i usiadłam na swoim miejscu.

[Thiago]

  Wszystko chyba wyszło dobrze. Leo tylko raz się zezłościła, gdy jej młodszy brat wlał w siebie kieliszek wódki, ale chyba lepiej niech spróbuje raz, ni żeby później z ciekawości próbował gdzie popadnie. W sumie to zaczynam mówić i myśleć jak mój ojciec... Za chwilę będę wszystkim prawić kazania, jak dziś rano własnej siostrze! Zauważyłem swój błąd i raczej nie chcę by Celia również go popełniała. 
 Było blisko północy kiedy wszyscy już się ulotnili. Musiałem przyznać, że byłem dumny z Kaia, bo tak bardzo się nie spił. No chyba, że planował kontynuacje imprezy gdzie indziej... Wtedy już przestanę być dumny ze swojego przyjaciela. Ale przede wszystkim byłem dumny z siebie. Powiedziałem, że ani kropelki i tak było! Dla Leonor.
 Razem z Leo posprzątaliśmy z grubsza, by mieć mniej na rano. Później, z racji, że nie chciało mi się jeszcze spać, wyszedłem na taras i usiadłem na ławeczce pod ścianą. Patrzyłem po prostu w ciemne niebo lub przed siebie, słysząc szum fal morza w oddali.
 W pewnym momencie w progu stanęła Leo, a ja spojrzałem na nią i lekko się uśmiechnąłem. 
   - Myślałem, że poszłaś spać - powiedziałem cicho, przesuwając się odrobinę, robiąc jej miejsce.
   - Nie jestem jeszcze śpiąca - pokręciła głową i zbliżyła się, wyciągając zza siebie butelkę wina i dwa kieliszki. - Pan, panie Messi, dziś nawet nie wypił za moje zdrowie - zaśmiała się i usiadła. 
   - Ponieważ coś obiecałem - puściłem do niej oczko. 
   - Ale właśnie minęła północ - podała mi wino, bym je otworzył. - Nie żebym cię namawiała, ale po prostu chcę z tobą napić się po lampce wina. 
   - Chyba mnie przekonałaś - zacząłem odkorkowywać butelkę. Odłożyłem korkociąg i korek na stolik i nalałem czerwony płyn do obu kieliszków. Odstawiłem butelkę i wtedy Leo podała mi jeden kieliszek. - No w takim razie, za twoje zdrowie, Leo - skinąłem głową i lekko uderzyłem szkło od szkło. Upiliśmy po łyku i wygodnie usiedliśmy na ławeczce. - Bardzo zła za Chino? - zapytałem. 
   - Teraz już nie - westchnęła. - Po prostu widzę co to robi z ludźmi, a on spróbował i później w kuchni powiedział, że sam nie wie co w tym takiego widzi ojciec, że pije ją litrami. 
   - Mądry chłopak - zauważyłem. 
   - Zawsze taki był, a poza tym on sam wie, że jeżeli chce zostać sportowcem to ma się pilnować. 
   - Spokojnie, mu już się nim zajmiemy - zaśmiałem się. 
   - I chyba tego się obawiam - spojrzała na mnie niepewnie. 
   - No hej! Dziś udowodniłem, że mogę nie pić, tak? - oburzyłem się. 
   - I tym dajesz mi powód do tego by być z ciebie dumna! 
   - Serio? Jesteś ze mnie dumna? - uśmiechnąłem się lekko, patrząc na nią, a ta jakby się lekko zarumieniła. Zdołałem to zauważyć pomimo lekkiego światła lampki zewnętrznej. 
   - Chyba tak - szepnęła, spuszczając wzrok. Po chwili upiła trochę wina. - A ty? Jak się dziś bawiłeś? - zapytała nagle, rozluźniając atmosferę. Dalej szło już lepiej. Śmialiśmy się i dogryzaliśy słownie. W pewnym momencie położyła głowę na moim ramieniu, a ja spojrzałam w dół, na jej twarz. Ona wtedy spojrzała ku górze i nasze spojrzenia się spotkały. Tak samo jak rano, gdy ją pocałowałem. Poczułem się tak samo. I znów naszła mnie wilka ochota by to zrobić. Czułem się wtedy jakbym całował dziewczynę po raz pierwszy. Nawet nie rozumiałem dlaczego właśnie ona tak na mnie działa... Tylko jeszcze sęk w tym, że nie wiedziałem co ona czuła. Cholera, a teraz właśnie wyobrażają mi się takie dwie postacie - Tomas pod postacią aniołka, który wmawia mi, że się zakochałem i drugi - diabełek Kai, który się ze mnie śmieje. 
 Zbliżyłem lekko głowę do niej. Zanim dotknąłem ustami jej wargi, poczułem jak zadrżała, ale odwzajemniła pocałunek. Odsunąłem się i jeszcze raz na nią spojrzałem. 
   - Dlaczego to robisz? - wyszeptała, nie odwracając wzroku. 
   - Bo nie wiem czy chcę żebyś dalej udawała moją dziewczynę - mruknąłem i delikatnie musnąłem kąciki jej ust. - Bo nie spotkałem jeszcze takiej dziewczyny jak ty, Leo - mówiłem, ale sam nie wiedziałem skąd to się brało. Zrobił się ze mnie cholerny romantyk!
   - To znaczy? 
   - To znaczy... - zacząłem, ale znów ją pocałowałem. Teraz zachłanniej. Objąłem ją w talii. Była taka drobna! Oboje wstaliśmy, ciągle się całując. Uniosłem ją do góry, bardzo wolnym krokiem kierując się do domu. Ani ja, ani ona nie zaprzestawała pocałunkom. Nogi same prowadziły mnie na górę, a później do sypialni. Bliżej była moja, więc tam weszliśmy. W końcu na drodze stanęło nam moje duże łóżko, na które opadliśmy. Jak matkę kocham, jeżeli ona zaraz nie zdzieli mnie po twarzy to będzie za późno. Jednak nic się nie działo. Całowałem jej twarz, szyję, obojczyk. Ona w pewnym momencie podciągnęła mi koszulkę do góry, więc zdjąłem ją z siebie całkowicie. W jednej chwili pomyślałem, że to sen, ale jednak nie. To na serio się działo. Zacząłem po woli rozpinać maleńkie guziczki jej bluzki, a później... Później już wszystko poszło po kolei. Mieliśmy na sobie tylko już samą bieliznę, kiedy sięgnąłem do szuflady swojej szafki nocnej. Przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? Zapytałem czy tego chce. Chyba po raz pierwszy w życiu tak bardzo zależy mi na szczerej decyzji jakiejś dziewczyny. W końcu to była jej decyzja. Jeżeli odpowiedziałaby nie, o wszystkim byśmy zapomnieli. Ta jednak powiedziała cicho, że jest pewna. W ostatnim momencie zapytała jeszcze czy będzie bolało. Złapałem ją wtedy mocno za dłoń i przysunąłem do jej ucha, cicho szepcząc, że jestem tu z nią. 
 Nie wiem czym zasłużyłem sobie, ale mi zaufała. Zaufała gościowi, który najpierw na nią nakrzyczał, że o mało jej nie przejechał, później jakby nie patrzeć to ją odwiozłem, a dalej przywaliłem jej ojcu... Później litością wymusiłem by zagrała moją dziewczynę, zostawiłem na pokazie... Spiłem winem i namawiałem do kłamstwa... Teraz po prostu z nią byłem. I to nie był kolejny ostry raz z jakąś przypadkową laską, a... Pamiętam jedną z tych uświadamiających rozmów z ojcem. Miałem pewnie siedemnaście albo osiemnaście lat. Powiedział, że o wyjątkową kobietę trzeba zadbać. Teraz zrozumiałem tego sens. Obchodziłem się z Leonor niczym z porcelanową laleczką, o którą bałem się by nie spadła i się nie zbiła. Kurwa, Tomas miał rację! Tylko zakochany człowiek może myśleć o takich bzdetach!

***
Tralalalala, no i takie rzeczy się tu dzieją! 
Chcę od razu uprzedzić, że będzie tutaj jeszcze tylko dwa rozdziały i epilog, ponieważ wypaliłam się co do tego bloga i opowiadania. W tych rozdziałach, w małej kapsułce znajdzie się to co miałam długo rozpisywać. Jednak już nie dam rady, niestety. Chociaż wolę tak zamknąć sprawę, niż pozostawić go tak lub usunąć :)

7 komentarzy:

  1. Ojejciu jak słodziutko <3 Rozdział jak zwykle świetny, a tak przy okazji to słodkie, że Thiago troszczy się tak o Leo <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehehe ostro xd Impreza hard, Chino mądry chłopak nie polubił wódki :D Leo i Thiago ♥ Gorąca nocka hehe xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Thiago ja go w ogóle nie poznaje!
    Co za romantyk! ♥
    On jest taki hjhdjdkgh! :P
    Leo jest taka fajna! Polubiłam ją! :*
    Czekam na więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o jaaaaaaa ! <3
    A noc taka gorąca ;D
    A co tam u Kaiego ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Co tu sie dzieje mloda panno hahahaha. Slodko sie robi! Czekam na nowosc! ; ****
    inszaaaa

    OdpowiedzUsuń
  6. O proszę, tego się nie spodziewałam :D Ale fajnie, że pomiędzy Thiago i Leo tyle się dzieje. Szkoda mi jednak, że zamierzasz zakończyć to opowiadanie, gdyż bardzo je lubię. Mam jednak nadzieję, że będzie ono szczęśliwe :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aww. *-* Oni muszą być razem. Szkoda, że to już końcówka. :( Bardzo polubiłam to opowiadanie.
    Buziaczki ;**

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Blacky