wtorek, 4 czerwca 2013

1. Kazanie

   To może najpierw pytanie... Co wyście się na tego Alexisa tak uwzięły?!
No dobra, zapraszam na rozdział i do zapoznania się z obsadą :)
Pierwsza notka z perspektywy bohatera! :)
 _________________________________

[Thiago]

  Obudziły mnie naprzemienne, głośne pukanie do drzwi i dzwonienie dzwonka. W głowie szumiało mi niemiłosiernie. Przetarłem oczy i rozejrzałem się dookoła. Musiałem zasnąć wczoraj na kanapie. Kai i Milan również spali na sofie obok, a mój salon przypominał pobojowisko. Znów zrobiliśmy sobie wczoraj imprezę, które są już dla nas częstym, a nawet i codziennym zjawiskiem.
Ten ktoś był bardzo uciążliwy, bo ciągle się dobijał.
  Z wielkim trudem podniosłem się z miejsca i ruszyłem do drzwi. Otworzyłem je i do mojego domu wpadli Valeria, Dorita, Lia i Tomas.
   - Wiedziałam, po prostu wiedziałam! – zawołała Leri.
   - Zbierajcie to wszystko! Na światłach wyminęliśmy twojego ojca! – krzyknęła Lia i ruszyła do salonu, budzić swojego chłopaka i przyjaciela.
   - Co?! – te słowa ożywiły mnie szybciej, niż najmocniejsza kawa.
   - Młody, ogarnij to! – oberwałem w ramię od kuzyna. Zerwałem się i wszyscy zaczęliśmy sprzątać w biegu. Mój ojciec jest uczulony na punkcie naszych imprez, libacji, ale z resztą jakbym był ojcem i widział co robi mój syn, jeżeli byłby mną… Z resztą wczoraj było dość mocno. Kai sprowadził jakieś dziewczyny, ładne, bo ładne, ale na chwilę. Na szczęście nie zostały do rana, bo mielibyśmy teraz jeszcze większy przypał. Mil oczywiście w tym kierunku to świętoszek, tłumaczy się tym, że ma Lię. Jak można mieć jedną dziewczynę?
   - Czy wy nie możecie na chwilę przestać z tymi imprezami? Zawsze musimy was kryć! – mówiła rozzłoszczona Valeria, wynosząc puste butelki po piwie do kosza w kuchni.
   - Dobrze mamusiu, ale teraz liczy się czas! – zawałem, podnosząc z ziemi papierki po chipsach.
   - Nie zdążyliście. – usłyszałem spokojny głos ojca. Wszyscy się odwróciliśmy. Mój starszy stał oparty o framugę, otwartych, frontowych drzwi. – Thiago, musimy porozmawiać. – stwierdził poważnym tonem, od razu kierując się do pomieszczenia, który potoczne nazywa się gabinetem. Przełknąłem ślinę i spojrzałem po wszystkich, a oni utkwili swój wzrok we mnie. Ruszyłem za nim, będąc gotowy na kolejną rozmowę, jeżeli można tak to nazwać, pełną wątów i kazań.
Gdy wszedłem do pomieszczenia, wielka legenda futbolu, siedziała za masywnym, mahoniowym biurkiem, wpatrzony w jego blat, bawiąc się pozłacanym piórem.
   - To ci sprawia przyjemność? – zapytał, ale od razu prychnął śmiechem. – Głupie pytanie. Na pewno i to wielką. Powiedz mi tylko… - zaciął się na chwilę. – Czy tak jak wcześniej, dalej chcesz grać w piłkę? Czy raczej ci się odwidziało? – utkwił swój wzrok we mnie, czekając na odpowiedź.
   - Jasne, że chcę. Gdy byłem mały powiedziałem, że chcę robić to co ty, czyli grać. – odrzekłem, bo tego byłem pewny.
   - Okey, więc jeszcze jedno pytanie… Chcesz zdobyć sławę… Ehh, źle. Już ją masz, przeze mnie. Ale czy chcesz żeby pisali o twoich wpadkach, podbojach kobiet i alkoholowych, czy może o tym co robisz na boisku, jakie nagrody zdobywasz i ile goli strzelasz? – spojrzał na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem, a ja spuściłem głowę. Czyli zaczynamy kolejne kazanie…

  Wyszedłem za nim ze spuszczonym wzrokiem i za razem wściekły. Za dużo tego, ale szanowałem ojca i starałem się nie podnosić na niego głosu. Starałem się… Jak zwykle nie wyszło, ale na końcu przyjąłem do wiadomości to co mi postawił.
Moi goście, gdy tylko usłyszeli otwierające się gabinetowe drzwi, ustawili się w rządku, stawiając pierwszych Kaiego i Milana, ze skruszonymi minami.
   - Wujku, bo… - zaczął niepewnie młody Pique, drapiąc się za uchem.
   - Jeżeli chodzi o naszych rodziców... – Kai chciał dokończyć, ale mój ojciec mu przerwał.
   - Thiago zaraz i tak pewnie wam powie. Miłego dnia wam życzę. – już stał przy frontowych drzwiach. – I posprzątajcie to. – dodał i wyszedł, a oczy wszystkich zebranych skierowały się na mnie. Oparłem się o ścianę i westchnąłem.
   - Zanim zaczniesz, chciałbym coś powiedzieć. Zapewne wujek powiedział ci, że to przesada. – mówił młody Pique. – Ma rację i ja odpadam. – przytulił się do Lei.
   - W końcu! – uśmiechnęła się dziewczyna.
   - Cienias. – prychnął Kai.
   - Teraz że cienias, a przed chwilą stał ze skruszoną miną. – skwitował go mój kuzyn.
   - Przestańcie. Powiedział, że jeżeli którzykolwiek z trenerów zobaczą was na kacu, na którymś z treningów to powiedzą waszym ojcom. – wtrąciłem, siadając na kanapie z naburmuszoną miną.
   - Chwilę tam siedzieliście. Co ci jeszcze mówił? – obok mnie usiadła Valeria i położyła swoją dłoń na moim ramieniu.
   - Mam prośbę. Możecie mnie teraz zostawić samego? – powiedziałem, nie patrząc na żadne z nich.
   - Stało się coś? – zapytała Lia.
   - Możecie? – zapytałam już z naciskiem.
   - No dobra, chodźcie. – usłyszałem głos Kaiego, po czym po woli ruszyli w stronę wyjścia. Wyszli, a ja położyłem się na tej kanapie i nakryłem sobie twarz poduszką. W końcu chwila do pomyślenia. Jednak po króciutkim czasie znów usłyszałem, otwierające się frontowe drzwi. Ktoś wszedł i stanął nade mną. Jednym ruchem ręki strąciłem ozdobną poduszkę z głowy i spojrzałem na tą osobę.
   - Mów, co jest? – zapytał pewnie Tom.
   - Jest do dupy. Chciałem zostać sam. – jęknąłem.
   - Właśnie dlatego, że jest do dupy, zostałem, bo jesteś moim kuzynem. Co powiedział wujek? – usiadłem, a on obok mnie.
   - Tradycyjnie zaczął pytać do czego dążę albo co chcę osiągnąć, a potem prawił kazania. Tym razem postawił warunki. – przejechałem dłonią po swojej twarzy.
   - Warunki? – zainteresował się.
   - Martwią się o mnie z mamą i nie chcą żebym skończył jako nieudacznik. I jeżeli chcę dojść do szczytu w futbolu i zostać w Barcelonie, muszę zmienić swoje postępowanie. Mam dawać z siebie wszystko i co najważniejsze, zaprzestać z alkoholem, imprezami i panienkami.
   - Z tego co wiem, to zawsze ci to mówi… - wtrącił Tomas.
   - No właśnie te warunki Tomi, warunki. Wszystkie moje konta, które posiadam, były zakładane zanim skończyłem osiemnaście lat, więc współwłaścicielem był tato. Gdy uzyskałem pełnoletność, zgodziłem się by nic w bakach nie zmieniano, więc ojciec ma dostęp do kont. Zablokował je wszystkie, zostawił tylko jeden samochód no i dom. On sam będzie płacił za paliwo i wyposażenie mojej lodówki. Zwróci mi wszystko, jeżeli zobaczy, że się staram, kończę z używkami, solidnie trenuję i nie chodzę na kacu. Tylko nie mów na razie nic nikomu, dobra? – zapytałam, spoglądając na niego.
   - Masz moje słowo. – położył dłoń na moim ramieniu. – Twoi rodzice mają stu procentową rację, martwią się o ciebie i nie chcą żebyś się zatracił.
   - Ale jestem już dorosły i mam swoje życie.
   - Zrozumiesz to, gdy sam będziesz miał dzieci. Chodź, posprzątamy to, bo za dwie godziny mam trening.

  Doprowadziliśmy do porządku mój dom, podziękowałem mu i pojechał. Wyszedłem po schodach do swojej sypialni i rzuciłem się na wygodne, duże łózko.
  Od dziecka byłem osobą medialną, pomimo tego, że wszyscy chcieli mnie od tego uchronić, nie dało się. Jestem synem wielkiego Lionela Messiego, najlepszego piłkarza tego świata, aktualnie trenera reprezentacji Argentyny, jednak dalej mieszkającego w swojej jakby drugiej ojczyźnie – Katalonii.
Nigdy nie naciskał na to czy też mam zostać piłkarzem czy mam obrać inny kierunek w swoim życiu. Byłem zafascynowany tym co robi i chciałem również grać w piłkę, być na takim poziomie jak on, a nawet go wyprzedzić. To było marzenie małego Thiago. Dobrze wiedziałem, że ojciec cieszy się z mojego wyboru. Nie okazywał tego, ale każdy to widział. Był dumny.
Wychowywałem się tu, w Barcelonie, w najbogatszej dzielnicy. Później, tak jak to miało być, na co czekałem, ojciec posłał mnie do La Masi. Tam trenowałem ze swoimi dwoma najlepszymi przyjaciółmi Milenem i Kaim, również synami sławnych piłkarzy, obrońcy Gerarda Pique i piosenkarki Isabel Mebarak, znanej pod pseudonimem Shakira oraz bramkarza Victora Valdesa i modelki Yolandy Cardony.
  Dorastaliśmy. Piłka po woli zaczęła schodzić na boczny tor. Coraz częściej spotykaliśmy się na piwie i imprezowaliśmy. Ukrywaliśmy to przed naszymi rodzinami.
  Ja pierwszy skończyłem osiemnaście lat. Ojciec kupił mi dom na obrzeżach miasta, całkiem niedaleko morza. Od razu mi się spodobał. Nie chciałem żadnego innego. Dopiero później z mamą powiedział mi, że to był jego pierwszy dom, w którym przeżył wiele najpiękniejszych chwil w jego życiu. Tu zostałem zmajstrowany, tu wspólnie z rodziną czekali na moje narodziny, a dopiero później przeprowadzili się do ich teraźniejszego domu.
  Gdy poczułem całkowity smak wolności, imprezy, jakieś nieszkodliwe dopalacze i alkohol stały się moją i chłopaków codziennością.
 Cała nasza trójka trafiła do Barcelony B, gramy na starych pozycjach naszych ojców. Trener kilka razy zwracał nam uwagę, na to że przychodzimy na poranne treningi na kacu i że sobie tego nie życzy. Nasza reakcja? Nic sobie z tego nie zrobiliśmy.
Tak od prawie dwóch lat.
 Ostatnio nawet nasza trójka trenuje z pierwszym składem Dumy Katalonii, czyli pod bacznym okiem ojca naszej przyjaciółki Valerii – Andresem Iniestą.
  Który pierwszy zauważył, że coś jest z nami nie tak? Oczywiste, że musiał być to mój ojciec, dopiero później wujek Andres. Z początku ignorowali, ale zaczęło to ich też interesować. Postanowili, że nie będą denerwować wujka Gerarda i Victora, że może się wszyscy opamiętamy.
Niedawno na treningu, gdy strzelaliśmy do bramki młodego Valdesa, a ten za dużo przepuszczał, trener zawołał do niego:
   - To, że widzisz teraz dwie piłki, wcale nie jest dla ciebie usprawiedliwieniem.
Każdy wiedział o co chodzi, o nasze wcześniejsze imprezy, z których Kai nie doszedł jeszcze całkowicie do siebie.
  Co jeszcze o mnie? Tak jak ojciec gram w Barcelonie, a także w reprezentacji Argentyny. Podobno gdy się urodziłem, pytano go, że jeżeli będę grał, to w jakiej reprezentacji, Hiszpania czy Argentyna? Zdecydowałem, że będę reprezentował biało-niebieskie koszulki. Gram w młodszej drużynie, ale przy ostatnich dwóch meczach, dostałem szansę od ojca. Powołał mnie. Byłem jednym z najmłodszych zawodników, siedzących na ławce. Wpuścił mnie na ostatnie dziesięć minut z Brazylią i na piętnaście z Wybrzeżem Kości Słoniowej.
  W dzieciństwie powtarzał mi, że jestem niski i szybki i to jest moja mocna strona, tak samo jak jego. Mam identyczną sylwetkę jak on, będąc w moim wieku. Mówią, że mamy podobny styl gry. On się z tym zgadza, ale nieoficjalnie dodaje, że byłoby lepiej gdybym więcej trenował, przykładał się do tego, więcej odpoczywał, zamiast pić.
  Mam tu swoją paczkę od dziecka. Prócz Valerii, Kaiego i Milana, należą do niej Lia, córka Cesca Fabregasa, Dorita, pociecha Pedro Rodrigueza oraz Tomas, mój kuzyn, syn wujka Matiasa, jest w niej jeszcze Nathan, syn przyjaciela mojego ojca, ale on od dwóch lat gra w Brazylii, tamtejszy klub go wykupił, nasz kontakt się ukrócił. Mamy tu parę, Lia i Mil. Mówią, że się kochają. Ja tego nie rozumiem. Nie rozumiem miłości do kobiety. Moje relacje z płcią przeciwną to zazwyczaj taniec lub szybki numerek z jakąś lalą, spotkaną na imprezie. To wszystko.
  Co teraz? Mam się od tego wszystkiego odciąć? Od tak, za sprawą magicznej różdżki, zmienić swoje życie o 180 stopni? Przecież tak się nie da. Mój ojciec wierzy w cuda, które się nie zdarzają.

Przez cały dzień nie wychodziłem z domu. Albo oglądałem telewizję, albo drzemałem. Wieczorem wpadł Tomas z Valerią.
   - Zbieraj się. Idziemy wszyscy do klubu ma drinka. – zawołał chłopak, a ja spojrzałem na niego pytająco. Oczywiście, napiłbym się, ale chcę odzyskać swoje pieniądze i samochody! – Co się tak patrzysz jakbyś zobaczył UFO? Powiedziałem drinka, a nie drinki. Z resztą wujek Leo zezwolił mi cię zabrać pod warunkiem, że będziemy waszą trójkę pilnować. – dokończył szybko.

  Siedzieliśmy w klubie, w vipowskim narożniku. Przy większości nas stały drinki. Jak to zarządził najstarszy, można by rzec, że nas opiekun Tomas – jeden drink na głowę!
  Jedno mnie zastanawiało. Czyżby Mil całkiem ogarnął? On zamówił sok, co ucieszyło Lię. Od dawna chciała mu wbić do głowy, że to co robimy we trójkę to nic dobrego. Ale kiedy to było nasze życie. Tym żyliśmy. Tego potrzebowaliśmy. Co zrobił Milan, że tak nagle odmówił takiego stylu?
  Ja od porannej rozmowy z ojcem chodziłem naburmuszony, a na dodatek wcześniej jeszcze skacowany. Nic mi nie pasowało. Jednak musiałem być posłuszny jak baranek, bym mógł odzyskać to co zabezpieczyli rodzice. Ciekawe tylko jak długo wytrzymam.
  Najmniej przejął się tym wszystkim Kai. To typ człowieka, który totalnie wszystko zlewa. Nie boi się niczego. Ale obstawiam, że jeżeli coś nawyrabia, to wtedy będzie żałował.
   - Thiago, twój ojciec chce żebyś zmienił swoje postępowanie, styl i tak dalej, prawda? – zaczął Tomas, a ja skinąłem głową. – Jeżeli będziesz miał dziewczynę, to może oni inaczej na to spojrzą. Zobaczą, że się chcesz ustatkować.
   - Ja i dziewczyna? Chyba sobie kpisz. – zaśmiałem się.
   - Faktycznie, powinieneś się zakochać. To zmienia ludzi. – uśmiechnęła się Lia i wtuliła w Milana.
   - Nie wierzę w tą całą miłość.
   - To wynajmij jakąś laskę, niech zagra twoją dziewczynę, pouśmiecha się do Lionela i Antonelli, oni oddadzą ci kasę, zapłacisz jej. No i twoje dawne życie powraca. – wtrącił Kai z uśmieszkiem. – Ej, jakby co, to mnie z wami nie było. Wróciłem wcześniej. Muszę się napić. – Valdes wstał i ruszył w kierunku baru.
   - Wiedziałem, że z nim będzie najgorzej. – pokręcił głową Milan.

  Obudził mnie alarm, ustawiony na godzinę szóstą rano. To było coś nowego. Co takiego? Pobudka bez bólu głowy, szumu i kaca. Bez problemu wstałem i udałem się do łazienki pod prysznic. Rozebrałem się i wszedłem do kabiny. W głowie pozostała mi tylko jedna rzecz z wczorajszego wieczoru. Co jeżeli faktycznie pokażę rodzicom, że mam jakąś stałą dziewczynę, to odzyskam ich zaufanie? Dla niej byłby to tylko czysty zarobek.
  Pół godziny później byłem już na Camp Nou, gdzie znów miałem trenować z pierwszym składem. W szatni, prócz innych zawodników był już Milan. Przywitałem się z nim.
Jedyną osobą, która się spóźniła był Kai. Wyglądał jak upiór. Ja też tak wcześniej wyglądałem? Wujek Andres na jego widok tylko pokręcił głową.
Dziś całkiem inaczej mi się ćwiczyło.
Dobra, wiem! Dlatego, że nie byłem skacowany.

  Po treningu spotkałem się z Tomim i Kaim, Mil umówił się z Lią. Może zrobił to dla niej, może martwił się o to, że przez ciągłe imprezy i stan nietrzeźwości może ją stracić? Powiedziałem im, że postanawiam wynająć jakąś laskę do grania mojej dziewczyny. Nie mogła to być byle jaka dziewczyna. Musiała się spodobać przede wszystkim mamie. To będzie trudne. Ale czego się nie robi dla odzyskania swoich dóbr?
Wszyscy znamy mnóstwo dziewczyn, ale czy znajdzie się odpowiednia?
   - Zróbmy tak. Musimy ustalić jaki typ dziewczyny dla Thiago by się spodobał ciotce. – zaczął Tomas.
   - Wygląd zewnętrzny, prosz… - rzekł Kai i obaj spojrzeli na mnie.
   - Obstawiam, że to jest jej obojętne. Chociaż tapeciary jej nie przyprowadzę. – odpowiedziałem.
   - Czyli ma być naturalna. – Kai zanotował na białej kartce.
   - Czyli już nie szukamy wśród twoich znajomych. – dogryzł mu mój kuzyn.
   - Zabawne, wiesz. – wykrzywił się młody bramkarz.
   - Nie może być pyskata, arogancka, może oczywiście lubić zabawę, ale ma być odpowiedzialna i ułożona, żeby sprawiała wrażenie, że cię pilnuje. – wymieniał Vallejos.
   - Według ciebie Tom, to ideał? Takiej nie znajdzie.
   - Kai, jeżeli już się wypowiadasz to rób to sensem. – rzucił dwudziestopięciolatek.
   - Możecie się nie kłócić? – wtrąciłem.
   - Okey, w takim razie spadam. Umówiłem się z taką jedną, zapytam, może ma jakąś fajną koleżankę dla Thiago. – zaśmiał się i wyszedł z mieszkania Tomasa.
   - Ej, a może ta dziewczyna… Mówiłeś, że była ładna. – powiedział chłopak, a ja się zdziwiłem. O jakiej dziewczynie mówił?
   - Że kto?!
   - No ta, o której mi mówiłeś. Ta z parku, którą odwoziłeś w zeszłym tygodniu.
Przypomniał mi o tym. Wracałem wtedy z meczu Barcelony, w którym zagrałem prawie całą pierwszą połowę. Oczywiście wygraliśmy. Nagle przed maskę wyskoczyła mi jakaś drobna szatynka. Wkurzyłem się, bo gdyby nie mój szybki refleks, potrącił bym ją. Okazało się, że przed kimś uciekała. Odwiozłem ją pod jej blok.
I faktycznie, tak jak mówi Tomas, podobała mi się.

18 komentarzy:

  1. Rozdział jest po prostu gdbxysuwhebfke *.*
    Dobrze,że Thiago trochę ogarnął się z tymi imprezami, ale szkoda tylko, że robi to dla odzyskania auta i pieniędzy. Jestem ciekawa czy ta tajemnicza dziewczyny będzie jednak udawać jego dziewczynę ?
    Czekam na nowość ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha Messi jako poważny ojciec prawiący kazania, ubawił mnie niemiłosiernie. Podoba mi się motyw dzieci dzisiejszych gwiazd Barcy.
    Czekam na NN :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;> zszokowałaś mnie obsadą ale bardzo mi się to podoba. No jak z mojego, małego Thiago wyrośnie ktoś taki, to w przyszłości będziemy mieć wesoło :D pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam sobie, widzę Thiago i mówię "oho, a jednak Alcantara!", ale potem dalej czytam i czytam i coś mi nie pasuję. I wtedy sobie uświadamiam, że to, co zrobiłaś, jest genialne. Postawienie na malutkich w rolach gwiazd Barcelony to świetny pomysł.
    Odcinek cudowny. Już nie mogę doczekać się następnego. Jestem ciekawa, co wyniknie z tego całego wynajmowania dziewczyny :D
    PS: taka mała uwaga. Nie mówi się "o 360 stopni", bo to tak jakby się w ogóle nie ruszyć (cały obrót - czyli wrócić na swoje dawne miejsce). Mówi się "o 180 stopni":)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha. Ale jazda! Na poczatku sie gubilam, a teraz juz kumam wszystko. Mega jest! Czekam na nn ; *
    Inszaaaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny ! ;D
    Nie spodziewałabym się Thiago :D
    Messi jako przykładny ojciec , nono :D
    Zapraszam do mnie : http://no-soy-estrella.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. No widzę, że z Thiago niezłe ziółko jest :) Nie spodziewałam się tego.. Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Thiago - zagięłaś wszystkich nim xD
    Też myślałam, że Alcantara, no, ale jest młody Messi...a Messi Senios niezłe kazania wygłasza. Szkoda, że Junior, że tak powiem, robi to z egoistycznych powódek ;/
    Czekam na kolejny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne, świetne, świetne, już nie mogę się doczekać kolejnego, uwielbiam twój styl pisania. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  10. Boskie ^^ Swietny styl pisania !
    Czekam na nastepny! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. nominowałam Cię do LA. pytania znajdziesz tutaj http://me-gusta-fcb.blogspot.com/p/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Mato bosko kochano! Jak tu fajnie! Świetny pomysł na to opowiadanie. Długość w stu procentach mnie zadowala. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Też się wkopałam z Thiago chyba jak wszystkie odbiorczynie xd
    Podoba mi się twój styl pisania i to, jak obsadziłaś bohaterów ;D
    Messi mnie rozbawił tym swoim rozsądkiem, bardzo dobry z niego ojciec ;D
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  14. Podoba mi się ta historia. Ciekawa jestem, czy Thiago zdecyduje się na ten "związek" i co z tego wyniknie ;) Informuj mnie proszę o nowościach na GG: 8675263, lub na blogu: www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wspaniale piszesz! Naprawdę się do tego nadajesz! *-* ♥
    Serdecznie zapraszam do czytania nowego opowiadania mojego autorstwa ;) Wyrażania opinii w komentarzach i obserwowania! ;3
    forever-hyhy.blogspot.com
    pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. 46 yrs old Help Desk Operator Mordecai Kesey, hailing from Saint-Hyacinthe enjoys watching movies like "Low Down Dirty Shame, A" and Quilting. Took a trip to Historic Fortified Town of Campeche and drives a Ferrari 250 SWB Competizione "SEFAC Hot Rod". zobacz to

    OdpowiedzUsuń
  17. prawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Blacky